Moda na street food
Prawdziwym świętem amatorów ulicznego jedzenia są oczywiście liczne festiwale gastronomiczne. Miło patrzeć, jak ich popularność z roku na rok wzrasta także w Polsce. W naszym nadwiślańskim kraju mamy już takie eventy w Warszawie, Łodzi, czy Katowicach, a na tym na pewno nie koniec. Na festiwalach można być świadkiem zjazdu food tracków (czyli restauracji na kółkach), posmakować różnych propozycji street foodowego menu czy zapoznać się z nowościami kulinarnymi. Gastronomia przeżywa drugą młodość. Często niedoceniana, kojarzona zwykle z babcinymi kotletami i mizerią, teraz wymaga kreatywności i wyczucia. Z tego powodu często porównuje się ją do sztuki. Najlepszy dowód na to, że Polacy nie tylko kochają jeść, ale też tworzyć to co jedzą, dostaliśmy podczas kolejnej edycji Street Food Festival w Łodzi w ostatni weekend. Piotrkowska wypełniła się po brzegi fanami ulicznych przekąsek, które łączą w sobie smak, jakość i oszczędność czasu. Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na następne kulinarne spotkania.
Street food stanowi przy okazji wielką atrakcję turystyczną. Każdy z nas podczas zagranicznych wojaży lubi próbować przysmaków danej, regionalnej kuchni. Fora turystyczne pękają w szwach od informacji o tym, co i gdzie można zjeść. Na taki apel niemal błyskawicznie odpowiadają uliczni kucharzei robią wszystko byleby zadowolić podniebienie swoich gości. Podróżnicy mogą nie tylko spróbować na ulicy tradycyjnych specjałów, ale także samodzielnie je przygotować podczas specjalnych kursów gotowania.
Katarzyna Mierzejewska