Biegać – zawsze i wszędzie

hubert tekst  2 life4style

Trzeba przyznać, że Twoje posty są motywujące. Przyznaj się, ile osób zaraziłeś już pasją do biegania?

Tych, których osobiście poznałem jest około dwudziestu. Ale to działa też w drugą stronę, bo każda osoba, która daje mi cień nadziei na poprawę wyników czy sylwetki to dla mnie motywacja. Robię to nie tylko dla siebie, ale też dla innych ludzi.

Dużo dostajesz takich wiadomości, w których ktoś prosi Cię o radę związaną z bieganiem?

Tak. I wtedy odpowiadam wprost i tylko opierając się na własnej wiedzy. Jeżeli czegoś nie wiem to nie mydlę ludziom oczu i nie mówię nieprawdy. Nie wymyślam, tylko taką osobę kieruję dalej, do innych, bardziej profesjonalnych biegaczy.

Ludzie mają to do siebie, że planują sobie rozpoczęcie pracy nad sobą „od jutra”, „od poniedziałku”, „od nowego miesiąca”, albo nawet „od pierwszego stycznia”. Jak znaleźć w sobie tę siłę, by zacząć właśnie dziś, tu i teraz?

Każda osoba, która coś przekłada, nigdy nie weźmie się za wykonanie obiecanego sobie zadania. Trzeba podjąć decyzję w tej chwili, w tej minucie i w tej sekundzie. Zdecydować się, wyjść i biegać. Ja leżałem w łóżku i powiedziałem sobie: „Koniec!”, wstałem, założyłem buty i wyszedłem. Nie myślałem, tylko postanowiłem, bo analizowanie wszystkiego zdecydowanie zniechęca. Często mam takie dni, że najpierw wychodzę, a dopiero potem myślę o tym i wtedy zastanawiam się: „Co ja tu w ogóle robię?”.

Tak samo jak było z Twoim pierwszym maratonem.

Dokładnie. Podobnie jest z porannym bieganiem, którego bardzo nie lubię. Wyszedłem kiedyś na trening o 5 rano, a mój mózg obudził się dopiero po siódmym kilometrze. Wtedy zacząłem się zastanawiać, po co mi takie poranne treningi…

Mógłbyś dać kilka wskazówek poczatkującym biegaczom? Takim, którzy dopiero dziś postanowią, bez zbędnego analizowania, że pójdą pobiegać.

Każdy ma indywidualne upodobania. Osoba, która chce schudnąć powinna biegać nawet pięć, sześć czy siedem minut, ale bez zatrzymywania się. Daj z siebie 100%, przestań i idź do domu. Następnego dnia postaraj się przebiec więcej. Nasz organizm jest jak piec. Dokładasz do pieca – on się szybciej pali, ale gdy go gasisz i ponownie zapalasz to efekt jest mniej zadowalający. Tak samo jest z bieganiem. Ja osobiście nie cierpię się zatrzymywać. Z tym będę miał problem, gdy rozpocznę swoje nowe treningi. Będę musiał biegać krótkie dystanse z przerwami, a to dla mojego organizmu jest zupełnie czymś nowym.

Ważną wskazówką dla początkujących jest też to, że biegając w deszczu lepiej mieć na sobie jak najmniej ubrań, wtedy zmniejsza się ryzyko przeziębień.

A wskazówki dla bardziej zaawansowanych? Np. dla tych, którzy planują po raz pierwszy wystartować w wyścigu maratońskim?

Nie bardzo mogę coś doradzić, bo sam nie odkryłem jeszcze sekretu, jak dobrze przebiec maraton. Wiem, że taktyka jest najważniejsza. Zaplanowanie całego dystansu. Duży wpływ na wynik biegu ma także samopoczucie w danym dniu, a nawet danym tygodniu. Jeżeli głowa jest „zmęczona” jakimś problemem to nie pobiegniemy za dobrze. Musi być głowa silna, serce silne i nogi silne. Nogi walczą do 30 km, potem już głowa, a ostatnie 3 – 4 km to już tylko serce człowieka – czy jest w stanie dobiec godnie na metę, by zrobić wynik, czy tylko przetruchta do końca. Od kolegów wiem też, że ważne jest to, co spożywamy w trakcie maratonu. Ja do 25 km nie spożywam w ogóle płynów, bo nie czuję takiej potrzeby. Dużo osób potrzebuje tego już po 15 km. Są to kwestie indywidualne i każdy musi przetestować sam na sobie, jaka opcja będzie dla niego najlepsza.

Gdzie w Warszawie biegasz?

W Warszawie? Wszędzie.

A gdzie lubisz najbardziej?

Aby było blisko domu (śmiech). Generalnie mam taką zasadę, że wychodzę z domu, zaczynam bieg i trasę kończę, gdy dobiegnę z powrotem do domu. Nie zatrzymuję się w trakcie biegu, ani przed końcem trasy. Dzięki temu unikam przeziębień, bo np. rozciąganie robię już we własnym mieszkaniu.

Co w bieganiu lubisz najbardziej? Co sprawia, że ciągle do tego wracasz?

Ból. Lubię biegać szybko, lubię ból, który towarzyszy mi przy dużym zmęczeniu. Na pewno nie są to endorfiny – hormony szczęścia (śmiech), ale ja lubię ten stan. Nic tak nie denerwuje, jak uczucie lekkiego zmęczenia, gdy wbiegam na metę. Uważam, że to nie jest to. Widocznie było za mało i mogłem dać z siebie więcej.

Trochę z Ciebie masochista…

Nawet nazywają mnie „Sado”, bo bardzo się „zajeżdżam” na treningach, ale ja to właśnie lubię i ciężko byłoby mi robić coś, co nie do końca by mi odpowiadało. Ja nie biegam w żadnym konkretnym celu, żeby robić kosmiczne wyniki czy być sławnym biegaczem. Zadowalające rezultaty, które uzyskuję, są efektem tego uwielbianego przeze mnie bólu.

W Polsce bieganie stało się bardzo modne. Internet zalewa fala „selfie” podczas biegania, a pakiety startowe na różne wyścigi sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Myślisz, że to chwilowy trend? I czy uważasz, że to pozytywne zjawisko?

Chciałbym, żeby to nigdy nie minęło. Pragnąłbym, aby przynajmniej 75% Polaków zaczęło regularnie biegać, bo 30 minut dziennie wystarczy, by człowiek zaoszczędził dużo zdrowia i zyskał kilka lat życia. Niezależnie czy człowiek biega, chodzi, jeździ rowerem czy na rolkach – liczy się ruch. Naprawdę to polecam i staram się zawsze do tego motywować. Mam takie odruchy, że nawet jak idę do sklepu w stroju codziennym, a ktoś biega, to automatycznie przybijam mu „piątkę”, bo robi świetną rzecz!

Bieganie dało Ci lepszą sylwetkę, kondycję, samopoczucie… A może też dzięki temu nawiązałeś korzystną współpracę, jakieś kontrakty?

Mam kilka pomysłów na projekty w przyszłości, ale nie chciałbym tego na razie zdradzać. Fajne jest, że biegam z różnymi grupami biegowymi np. NightRunners. Są to nocni biegacze i z całego serca polecam tę grupę. Są bardzo pozytywni i ciągle uśmiechnięci. Dołączyć do nich może i poczatkujący, i zaawansowany biegacz.

Tak jak mówiłeś, lubisz liczby, wyniki i ich porównywanie. Przedstaw nam proszę swoje statystyki, jakie zanotowałeś przez te dwa lata, odkąd zacząłeś biegać.

Wykonałem 872 treningi, które w sumie trwały 24 doby, 16 godzin i 56 minut. Długość dystansu to 7701,33 km, ze średnią prędkością 12,99 km/h i średnim tempem 4 m:37 s. Łącznie spaliłem 572393 kcal, czyli 1059 hamburgerów (śmiech)!

Czego Ci życzyć? Jeszcze lepszych statystyk?

Żebym się nigdy nie poddał. Bym dążył do celu, bo w życiu nie jest łatwo. Czasami pojawiają się problemy zewnętrzne, nie związane w ogóle z bieganiem, ale potrafią człowiek tak zdemotywować, zniechęcić i zdołować, że wszystkiego się odechciewa. Trzeba jednak znaleźć siłę, by mimo tych problemów iść na trening. Wtedy, gdy wyjdę pobiegać, czuję się zwycięzcą.

I tego Ci właśnie życzę! Żebyś biegał mimo wszystko.

Rozmawiała: Anna Kukiełka

Fan Page Huberta: https://www.facebook.com/AmatorRunnerHubertKred?fref=ts

ZOSTAW ODPOWIEDŹ