„To nie jest hip-hop. Rozmowy II” – mniej znani bohaterowie – poznaj ich!

Bohaterowie książki „To nie jest hip-hop. Rozmowy II”, to nie tylko Pezet, Taco Hemingway i KęKę. To także realizator, który stoi za sukcesem wielu utworów, to także zasłużony manager, czy projektant wielu rapowych okładek, które doskonale znasz. Pora przybliżyć sylwetki mniej znanych bohaterów publikacji.
 
music-1920-1080-wallpaper

 27 września na sklepowe półki trafi książka „To nie jest hip-hop. Rozmowy II”. Publikacja to wywiady ze znanymi i zasłużonymi postaciami polskiej hip-hopowej sceny. Autorzy byli odsłaniani stopniowo. Poza tymi hype’owymi postaciami, o których mówi cała polska, autorzy książki wzięli na tapetę także postacie, które pozostają w cieniu wielkich sukcesów, jednak ich wkład jest nieoceniony. Kto to taki?

1. Forin:

Forin obecnie to głównie projektant graficzny, kiedyś – aktywny writer. To między innymi dzięki niemu szare mury stolicy przyjmowały nowe barwy. Warto także wspomnieć, że niegdyś to właśnie Forin był dyrektorem artystycznym hiphopowego magazynu, który kojarzy każdy rapowy freak – „Ślizg”. Dzisiaj jest artystą odpowiedzialnym za wiele okładek polskich hip-hopowych albumów. Jak więc widzicie, człowiek ten do teraz nadaje koloryt polskiemu rapowi i skutecznie dba o jego stroną wizualną.

2.Staszek Koźlik:

To właściciel EREM Studio, które realizowało nagrania istotnych w branży raperów, a nawet tych zagranicznych (raperzy z ekipy D.I.T.C.). Staszek stworzył warunki, w których raperzy czują się komfortowo. Realizator, jakich mało – nie mogło go zabraknąć w tym zestawieniu.

3.Jan Porębski:

Jan Porębski to człowiek, który stoi za sukcesem wielu znanych osobistości. Jest managerem takich osobistości jak Taco Hemingway, czy Otsochodzi. Ostatnio również pod jego skrzydła trafił bardzo zdolny – schafter. Czyli czołówka polskiej, rapowej sceny. Sukces ma wielu ojców.

4.Żyto:

To raper, pochodzący z Częstochowy. Razem z Asfaltem wydał album, następnie nagrał legal w PROSTO. Po jakimś czasie, nie odnosząc sukcesów w rapie, przerzucił się na malarski pędzel. Obecnie Michał Żytniak ma za sobą zarówno wernisaże jak i współprace z raperami. Może nie jest to rapowa kariera, ale w rapie wiernie wciąż pozostał. Jak twierdzi sam artysta:

„Po wypuszczeniu albumu „Wiry” Prosto trzymało mnie w niepewności i wstrzymywało się z wydaniem kolejnej płyty. Później wytwórnia zmieniła profil i album koniec końców nie wyszedł. Miałem co prawda jakieś propozycje, ale przestałem czuć się częścią tego środowiska i wiązać z nim przyszłość. Męczyły mnie te wszystkie komentarze pod klipami i ludzie wypisujący wiadomości na fanpage’u. Wiem, że tak to wygląda, ale mi się odechciało. A dlaczego malowanie? Może moje teksty i klipy na to może nie wskazywały (śmiech), ale zawsze miałem artystyczne zacięcie. Mój świętej pamięci ojciec był malarzem, więc ten rodzaj sztuki towarzyszył mi odkąd pamiętam. Sam od dziecka dużo rysowałem – zanim zacząłem jarać się rapem i coś działać w tym temacie, w podstawówce cały czas szkicowałem modele butów na kartkach. Po liceum myślałem o studiach artystycznych, ale ostatecznie wyjechałem za granicę i poza rysowaniem dla siebie w wolnych chwilach, nie rozwijałem tych umiejętności. Kiedy wróciłem i już po premierze „Wirów” (okładka płyty była zrobiona na podstawie mojego projektu) mieszkałem przez jakiś czas w rodzinnej Częstochowie, zapisałem się na studia z grafiki warsztatowej. Postudiowałem tam niecałe pół roku, ale przez ten czas chodziłem na zajęcia z malarstwa i spodobało mi się. Już po przeprowadzce do Warszawy zacząłem kupować płótna i to był początek (…) Miewam takie dni, że zachwycam się pracami ludzi, którzy naprawdę dokładnie malują i żałuję, że nie mam takiego warsztatu. Z drugiej strony, sami artyści radzili mi, żebym pielęgnował swój styl, bo przez to, że nie znam norm, moje prace są bardziej świeże i naturalne. Nie wiem też, czy chciałbym siedzieć miesiąc lub dłużej nad jednym obrazem. Lubię działać szybko – zacząć malować jednego dnia, przespać się z tematem, wstać rano, coś poprawić i skończyć. Tak samo było z muzyką, jak bit wpadł mi w ucho, to siadałem, pisałem refren, jedna zwrotka, druga zwrotka i tyle. Na szczęście w sztuce nie można powiedzieć, że coś jest gorsze, bo jest mniej dokładne. Taki masz styl i tyle. Bardzo cenię obrazy, które są dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, ale to po prostu nie jest mój charakter. To nie ja. „

I całe szczęście!

 

https://www.instagram.com/p/B37Mn69nZw9/

https://noizz.pl/kultura/rzucil-rap-dla-malarstwa-dzis-jego-obrazy-kupuje-wieniawa-i-schejbal/nm5ng3v

Zobacz także:

ZOSTAW ODPOWIEDŹ