JIMEK – „auto-tune jest tak ciekawy, jak ktoś, kto go używa”

Dziś trochę o jednej z najciekawszych postaci na polskim rynku muzycznym.

W wakacje zaskoczył widzów, poprzez zaproszenie na scenę na swoim warszawskim koncercie duetu Taconafide. Natomiast w tym miesiącu we Wrocławiu towarzyszył mu Jan-Rapowanie, Pezet, i Quebonafide czy Jan-Rapowanie. Co ma do powiedzenia Jimek o swoich ostatnich muzycznych podbojach i współczesnej muzyce?

„Nie ukrywam – to nie jest tak, że Stadion Śląski nie zostawia żadnego śladu. Bo zostawia. Masz świadomość, że brałeś udział w największym biletowanym polskim koncercie, poza galą disco polo i ostatnio Dawidem i Taco na Narodowym. Nigdy nie sądziłem że będzie mnie to dotyczyć, szczerze mówiąc kojarzyło mi się to z łomotem, z tym że jest piekielnie głośno, że mało słychać. Ale granie na Śląskim pokazało mi, jaka jest różnica, grając symfonicznie. Brak elektroniki, brak jakiegokolwiek klikania, brak kręgosłupa, który wskazuje ci, jak to ma wyglądać – to sprawia, że możesz pozwolić sobie na największą przyjemność, jaką możesz sobie wyobrazić. Czyli możesz opóźnić gest. Jeden ruch ręką i zwalniasz tempo, wytrzymujesz pauzę, pławisz się w bombastyce przez naturalny pogłos, który tam się pojawia. I przez to, że nie graliśmy z klikiem i laptopem, miałem nad nim pełną kontrolę; on się nagle staje częścią koncertu. Ktoś kiedyś umieścił orkiestrę symfoniczną w komorze próżniowej albo czymś w tym rodzaju, wszystko po to, żeby sprawdzić, co dzieje się z nagraniem, w którym orkiestra symfoniczna gra bez grama pogłosu. Oprócz tego, że muzycy nie byli w stanie zagrać nic ani czysto, ani dobrze, ani z uczuciem, więc była to tragedia pod względem wykonawczym, to również nie dało się tego słuchać. I nie można było nic z tym zrobić. Taki model zespołu jest tworzony przez setki lat po to, żeby grać z pogłosem. Czasami wręcz chcemy go dodać w studiu (…) Wydaje mi się, że dziś narzędzia potrafią dać takie możliwości, które są bardzo… ludzkie. Można używać komputera w sposób prymitywny, na przykład żeby kazał grać ci w uchu równo. Żeby było równo, to człowiek musi być jak maszyna, a kiedy jest jak maszyna, to nie ma charakteru. Nie ma miejsca na improwizację, na zmianę zdania! OK – ja w pewnym sensie też nie mam miejsca na improwizację, przynajmniej w obrębie orkiestry symfonicznej, bo muszę im napisać, co mają grać. A nie, że oni przychodzą, a ja im mówię: to zagrajcie sobie coś (…) Nie wiem, czy ja daję ludziom patos – to, co ja staram się osiągnąć w muzyce, to jest bardziej efekt h-dż…To rodzaj emocji może siły, ale z gustem, nie chcę za wszelką cenę osiągać patosu, tak… tanio (…) Podoba mi się szacunek do materii, który muszę mieć przy tych koncertach – tu masz odpowiedź, czemu jest ich tak mało. Niezależnie od samego pisania, tylko od sytuacji samego koncertu: na przykład czasem gram z różnymi orkiestrami – podczas prób muszę być maksymalnie skoncentrowany, bo siedzi przede mną siedemdziesięciu zawodowców, których zaufanie i szacunek muszę zdobyć, żeby poszli ze mną na wojnę. W tym wypadku mówię o ludziach z orkiestry wrocławskiego Narodowego Forum Muzyki – którzy nagle, po wybitnych dyrygentach interpretujących kilku największych geniuszy w historii ludzkości, dostają mnie. I ich nie interesuje, czy to jest nowe czy ciekawe, ma być po prostu dobrze przygotowane na próbach. Ja odpowiadam przed nimi pewnie bardziej niż oni przede mną. Nie ma miejsca na to, żeby coś tam mamrotać pod nosem, nie wiedzieć czegokolwiek, a przecież kieruję poszukiwaniami (…) (Auto-tune) to są tylko narzędzia, ale one są po coś. Wymyślone chyba kiedyś po coś, one dawały nieludzkość. Na płycie Sunlight Herbie Hancock popylał na vocoderach, czyli auto-tune’ach, które sterujesz klawiaturą, to jest zjawisko, które istniało już 30 lat temu. I tam? Kocham to. California Love, albo Imogen Heap i Hide&Seek czyli harmonizer, którego jej podebrał Jacob Collier – wszystko zależy jak i po co go użyjesz. Jeśli po to, że chcesz, kurwa, być polską-rijaną, to jest bez sensu. Ale jeśli jesteś w stanie uzasadnić to artystycznie, dlaczego decydujesz się na odczłowieczenie głosu, czemu stajesz się robotem – bardzo proszę. Ten efekt będzie tak ciekawy, jak ciekawy jest człowiek, który po niego sięga.”

 Foto: Noizz

Zobacz także:

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ