Walka i wrotki, czyli Roller Derby w Polsce

Bad To The Bone Roller Derby

Bad to The Bone Poznań to zespół Roller Derby, który powstał jako pierwszy w Polsce. Jak mówią, ich historia zaczęła się dość spontanicznie. – Weronika Vulgar Ver Krawczuk szukała sportu dla siebie, który zaspokoiłby jej dzikie zapotrzebowanie na ruch – mówi jedna z zawodniczek – Opowiedziała o tym znajomej, Magdalenie Devilli Fraser Herwich, która podchwyciła go w mig. We dwie zaczęły szukać odpowiednich dziewczyn do drużyny. Chętne znalazły się szybko. Bad To The Bone Roller Derby Poznań działa pod skrzydłami Stowarzyszenia Sportów Wrotkarskich 'Malta” (rok zał. 1999) oraz „Zico Racing”. Treningi jeszcze do niedawna z racji braku pogody odbywały się w wynajmowanych salach gimnastycznych, ale od jakiegoś czasu przynajmniej jeden odbywa się poza salą. – Wtedy zespół ćwiczy między innymi w parkach miejskich. Podczas treningów, prowadzonych przez doświadczonego i utytułowanego zawodnika sportów wrotkarskich Jakuba Zico Ciesielskiego, pracujemy przede wszystkim nad podniesieniem wydolności organizmu, ćwiczymy i doskonalimy umiejętność jazdy na wrotkach oraz oczywiście grę na torze. Dodatkowo każda z zawodniczek minimum raz w tygodniu trenuje wybraną przez siebie formę sportu niezwiązanego z wrotkami, jak basen, siłownia czy bieganie.

Od początku istnienia Bad To The Bone Roller Derby Poznań działa intensywnie na wielu polach, by krzewić rollerderbowego ducha i zapoznawać społeczeństwo z tym sportem. To dzięki tej drużynie zaczęły powstawać drużyny w innych miastach. Dziewczyny uczestniczą w różnego rodzaju imprezach, udzielają wywiadów w rozmaitych gazetach, radiu i telewizji, prowadzą sprzedaż drużynowych gadżetów, dzięki czemu zasilają drużynowe konto i pokrywają istotne wydatki, na treningi oraz sprzęt, czy wyjazdy. Na ich zaproszenie przyjeżdżają zawodniczki z zagranicy, a dziewczyny, chcąc zapoznać się z profesjonalnymi rozgrywkami drużyn z dłuższym stażem, jeżdżą na mecze znanych, europejskich ekip. – Jako pierwsza drużyna w historii byliśmy na EROC- europejskiej konferencji Roller Derby – mówią dziewczyny.

Warsaw Hellcats Roller Girls

Z Poznania sport ten przywędrował do Warszawy gdzie utworzono Warsaw Hellcats Roller Derby. Jak mówią członkinie, ich nazwa ma swoje znaczenie i nie powstała przypadkiem. – Zdecydowana większość z nas jest kociarami, więc „Hellcatsy” bezkonkurencyjnie złapały nas za serca. Koty mają charakterek, są waleczne i zawsze spadają na cztery łapy! Pomysł o założeniu drużyny był bardzo spontaniczny. Oczywiście powstanie poznańskiej drużyny Bad To The Bone okazało się impulsem motywującym do działania, więc szybko podjęłyśmy decyzję. – Razem z bliźniaczką zwołałyśmy najbliższe koleżanki, wysyłając do nich wiadomości, czy nie byłyby chętne spróbować swoich sił w zupełnie nowym, świeżym projekcie – opowiada Wanda Granda – I wtedy się zaczęło: szukanie sali, ogłaszanie naboru, szukanie sprzętu o który jest w Polsce niestety bardzo ciężko. Póki co, dzięki uprzejmości prezesa Laskowskiego trenujemy w klubie Progresja, która jest dla nas jednak za mała. Idealna sala do trenowania Roller Derby powinna mieć minimum 600 m2! W większości szkół czy hal odmawiają nam wynajęcia sali, bo uważają, że wrotki zniszczą parkiet. W sprawie wrotek bardzo pomógł nam natomiast mężczyzna, którego duszę Roller Derby opętało już dawno temu – Marcin Nowacki z BoogieShop.pl. To dzięki niemu mamy na czym jeździć i starczyło nam jeszcze na zestawy ochraniaczy, wynajęcie sali i opłacenie trenera! (śmiech)

Dziewczyny doskonale odnajdują się w uprawianym sporcie. Nie ukrywają, że jest on niełatwy, daje jednak wiele pozytywnych emocji.Najfantastyczniejszą rzeczą jaką daje nam Roller Derby to alter ego – opowiada Grey Banshee. – Na co dzień jesteśmy kobietami, prosimy facetów o pomoc przy wniesieniu zakupów na któreś z kolei piętro, z uśmiechem przechodzimy pierwsze w drzwiach. Są wśród nas wytatuowane „rock ’n’ rolówy”, okularnice, matki, żony, studentki, nauczycielki i wiele innych. Nosimy szpilki, pończoszki i sukienki. Wieczorem na treningu zrzucamy to wszystko i okazuje się, że pod sukienkami kryją się siniaki i zdarta skóra. Nosimy je z dumą i w dodatku regularnie dorabiamy sobie kolejne. Drugą rzeczą jest poczucie jedności między nami. Jesteśmy drużyną, dbamy o siebie nawzajem, nie ma gorszych i lepszych.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ