To nie jest zawód dla kobiet!

Zawód DJ’a kojarzy się z prestiżem, darmowym alkoholem w klubach i dużym zainteresowaniem płci pięknej. To też wszechobecny lans. Męski lans. Bo wyobrażając sobie osobę, której zadaniem jest muzyczne poprowadzenie imprezy, zawsze mamy przed oczami mężczyznę. Dzieje się tak, ponieważ panie pojawiają się na scenie zazwyczaj w towarzystwie swoich kolegów. Samodzielnych Dj’ek jest w Polsce niewiele. Postanowiłam przyjrzeć się jednak ich pracy i stwierdzam, że muzyka naprawdę łączy pokolenia.

archiwum prywatne

Najmłodsza w gronie

Nie zagrasz disco polo, jeśli go nie lubisz, nie zagrasz trance, jeśli słuchasz hip hopu. Muzykę trzeba czuć. Wszystko pochodzi z pasji, a techniki uczysz się z czasem – tak Aneta, początkująca Dj’ka z Lublina opisuje swoje podejście do muzyki. Nazywana przez znajomych Jot nie lubi być przeciętna – jest niewysoką dziewczyną, która przyciąga wzrok swoim stylem. Nosi skórzane kurtki i duże bluzy, ma różowe włosy, wygolone przy skroniach i kolczyk w wardze. Mimo jej buntowniczego stylu, wypowiada się o muzyce z dużą dozą pokory. Wie, że przed nią jeszcze wiele nauki.


Zaczynała od domówek, na których grali jej znajomi, tylko chłopcy, nigdy dziewczyny. Podglądała ich pracę i wiedziała, że kiedyś zechce nauczyć się tego samego. Rozmawiała z kolegami, czekała na rady, kiedy użyć jakich dźwięków. Muzyką zajmuje się od niespełna roku, ale kiedy już staje za deckami sala wypełnia się tańczącymi ludźmi. Kibicują jej zwłaszcza znajomi.

– Z jednej strony są osoby, które chcą pomagać mi się uczyć, jarają się, że w końcu jest dziewczyna za deckami, ale z drugiej, też takie, które „podcinają skrzydła” i po prostu we mnie nie wierzą. Środowisko DJ’ów jest bardzo zamknięte. Każdy chce być najlepszy, kreuje się na jakiegoś herosa, a jeśli przychodzi do nich dziewczyna, to… nie… w ogóle czasem słyszysz, że możesz od razu sobie iść. Lasce trudno się wybić. Ja staram się robić swoje i nie patrzeć na innych – mówi Aneta.


Na swoim koncie ma występy na lubelskiej edycji Psycho Infinity, imprezie, która łączy dźwięki muzyki goa trance z fluo wizualizacjami świetlnymi. Spotykają się na niej DJ’e grający ten nietypowy styl. Dlaczego jest tak niszowy? Nie pojawia się w klubach, podczas cotygodniowych potańcówek, a wydarzenia z udziałem goa i psytrance również nie odbywają się w naszym kraju cyklicznie jak tradycyjne dyskoteki. Oprócz tego, Jot stworzyła cykl wydarzeń inspirowanych tym stylem – MoonTrip. W okresie letnim, w czasie pełni księżyca spotyka się na nich wąskie grono osób słuchających ambientu psytrance, dark psytrance, full-on, progressive i free form.

Prawie wszystkie imprezy undergroundowe organizują sami DJ’e. Nie są to typowe masówki, ludzie przychodzą tam dla muzyki, a nie pokazać się. Kiedy gram, nie chcę żeby przychodzili wszyscy, ale te osoby, które czują klimat – opowiada Jot.


Aneta (rocznik ’92) zaczynała swoją drogę z muzyką w jeden z najłatwiejszych sposobów – podglądając znajomych. Nie miała problemu z pożyczeniem sprzętu, który jest teraz powszechnie dostępny i z dostaniem się za decki, żeby zagrać swoją pierwszą imprezę. Dla niej bycie DJ’ką to sposób na spędzenie wolnego czasu i pokazanie, że robi coś wyjątkowego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ