Super-biuro, ale czy dla każdego?

Czy zacieranie granic pomiędzy relaksem a pracą jest dobre i wskazane? Powstały na ten temat badania.

Narracja obowiązująca w korpo brzmi następująco – ten kto ma super-nowoczesne i fajne biuro, ten jest fajny. Tak przynajmniej sądzą specjaliści od projektowania biur, jak i jego wyposażania, oraz osoby wynajmujące tego typu, modne biura. Powstała nawet pewna teza na ten temat. Mówiąca o tym, że oryginalne i nowoczesne biuro, może działać lepiej niż… podwyżka. Czy takiego samego zdania są także pracownicy? Czy ciągłe dopieszczanie, ulepszanie i unowocześnianie miejsca pracy, faktycznie ma tak duże znaczenie? Coraz częściej nie chodzi już o nowoczesną oraz funkcjonalną przestrzeń i meble, ale o organizacje nieformalnego życia codziennego w biurze. O zacieranie granic między prywatnością a tym, co formalne, biurowe i służbowe. Mówiąc najprościej – o zacieranie różnic między relaksem a pracą.

Powstały nawet pewne badania na ten temat – przeprowadzone przez Udemy. Ta szkoleniowo-edukacyjna firma, z San Francisco, sprawdziła jak główni zainteresowani reagują na tego typu zmiany. W ramach badań odpytano tysiąc osób, które są zatrudnione w amerykańskich firmach – na pełen etat.

Okazuje się, że pracownicy nie są jednak jeszcze aż tak esktrawertyczni, jak oczekują tego od nich ich pracodawcy. Są wręcz biurowymi konserwatystami. Aż 65 procent z nich nie uznaje sportowego, swobodnego stylu (czyli tak zwanego Athleisure, które powstało z połączenia słów leisure oraz athletic). Natomiast 66 procent nie toleruje w pracy zwierzęcych pupili swoich szefów, czy współpracowników. A ponad połowa z nich nie chce uścisków czy przytulania w pracy – 31 procent było już w takiej sytuacji, przez co poczuło mało komfortowo. Tego typu potrzeba  dystansu dotyczy także elektronicznych kanałów komunikacji. 63 procent twierdzi, że media społecznościowe są sprawą prywatną. 37 procent pytanych, jest przekonanych o tym, że ich współpracownicy bywają za mało formalni.
Oczywiście badani to nie jednolita grupa. W odpowiedziach widać znaczące różnice. Różnie dotyczą płci. Na pytanie o to czy kiedykolwiek byli niewłaściwie ubrani podczas służbowej video-konferencji – mężczyźni twierdząco odpowiedzieli w 23 procentach, kobiety natomiast jedynie w 4 procentach. Udemy, na zasadzie odpowiedzi, wyróżniło nawet dwie opozycyjne grupy społeczne: Worker Bees oraz Social Butterflies.

Pracowite mróweczki nie są zwolennikami luźnej atmosfery w pracy, rozmów o związkach uczuciowych współpracowników, i biurowych ploteczek.

Wyniki tych badań okazały się dość nieoczywiste i zaskakujące. Co z nich wynika? Oczywiście wiadomy fakt, że społeczeństwo i ludzie, są naprawdę zróżnicowani. Jak i to, że niektórzy jeszcze nie przystosowali się do nowych reguł, panujących w nowoczesnych biurach. Specjaliści z Udemy przekonują jednak, że sprawy zaszły nieco za daleko, i że jednak należy wyznaczyć jakieś granice. Czy się z tym zgadzacie?

Moim skromnym zdaniem, które wynika z kilku lat doświadczeń z różnymi miejscami pracy i różnymi typami pracodawców, wszystko jest dobre, w granicach rozsądku. Spotkałam się z pracodawcami, którzy przekraczali dozwolone granice, angażując mnie w swoje prywatne sprawy – zlecając mi obowiązki dotyczące życia rodzinnego. Spotkałam się z pracodawcami, których nawet na oczy nie widziałam – bo tak mocno mieli… gdzieś, kim są ich pracownicy. Miałam też szefów, którzy do miejsca pracy przychodzili ze swoimi szczekającymi pupilami. Spotkałam się ze współpracownikami, którzy, pomimo równego stanowiska, mieli się za dużo lepszych, w pracy trzymając dystans, natomiast cichaczem obczajając mój każdy ruch w social mediach. To nie było fajne, ale po czasie mnie bawiło. Ale żeby nie było tak czarno – w pracy spotkałam również tak zaj*bistych współpracowników, jak i nawet szefów, że nasz kontakt nie ograniczał się do pracy. Bo po niej szliśmy na piwo… albo siedem. Z niektórymi z nich do tej pory mam kontakt. Jeśli chodzi o samo miejsce pracy – pracowałam w różnych warunkach… Bywało mega-niekomfortowo. Do tego stopnia, że pracodawcom wyliczana była woda niegazowana. Ale bywało również tak, że pracowałam w pięknej willi, gdzie co rano czekały na mnie świeże owoce, słodycze i napoje. 

Jednak nie to jest najważniejsze, najważniejszy jest szacunek. Fakt, że w momencie w którym tylko jedna osoba chce przekroczyć granice prywatności, a druga niekoniecznie – nie należy nalegać. Należy respektować drugiego człowieka, jego zasady i chęci – lub ich brak. Dla mnie ważne, jak i nie najważniejsze, również jest to, czy ktoś traktuje mnie poważnie – i uprzejmie. Nawet jeśli ktoś z zasady i charakteru nie jest przesadnie miły czy ekstrawertyczny – nawet w momencie, gdy jest twoim szefem, powinien darzyć cię odpowiednim szacunkiem. Odpowiadać na twoje pytania i potrzeby – na tyle ile może, a nie tak jakby robił to za kare, i traktować swoich pracowników po ludzku – w końcu pracują dla niego, i na jego hajs – również… Niestety coraz częściej spotykamy się z chamstwem – a to, chociażby miejsce i warunki były mega-fajne, nie zrekompensuje chu*owej atmosfery i tak samo chu*owego traktowania. A na takie zachowania jest tylko jedna rada – jak szef pracownikowi, tak pracownik szefowi. Chociaż ta zasada przekłada się także na wszystkie inne stosunki w życiu. 

A więc kończąc, życzę wam super-biura, świetnych warunków, i ludzkiego (względnie miłego) pracodawcy, który nie psuje wam humoru, chęci i atmosfery. Sobie też tego życzę.

Foto: Screen: https://research.udemy.com/research_report/udemy-in-depth-2019-workplace-boundaries-report/

Zobacz także:

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ