Kobiety Azji

Co w nich najbardziej zachwyca? Czasami to ich eteryczne piękno, czasami niezwykła siła ducha, albo to, że wydają się doskonale rozumieć swoje miejsce w świecie. Co my, niezależne, świadome swojej wartości, ale czasami odurzone pędem życia Europejki, możemy wyczytać i czego nauczyć się ze skośnych oczu lub przypudrowanych twarzy kobiet z Dalekiego Wschodu?

 wallpaperose.com

Podróż rozpoczyna się w Pekinie. To wielomilionowe miasto o szerokich ulicach, budkach z szaszłykami z kałamarnic i moczonymi w soli orzechami, rozstawionymi przy trawnikach do późnych godzin nocnych, z przytłaczającymi gmachami muzeów, wyblakłymi i zarazem bajkowymi hutongami i pozawijanymi dachami świątyń, odstraszającymi złe duchy, to dom dla ponad dziesięciu milionów kobiet. W Chinach wciąż stanowią mniejszość, ze względu na preferowane potomstwo męskie –to właśnie chłopcy tradycyjnie odpowiedzialni są za przedłużenie rodu i dbanie o pamięć przodków. Także współcześnie jest to kultura zdecydowanie patriarchalna, co nie oznacza, że chińskie kobiety są ciche i słabe. Wręcz przeciwnie, wiele z nich bierze swój los we własne ręce, zdobywa wykształcenie, zakłada firmy, awansuje. Choć nadal wielką wartością jest dla nich wyjście za mąż, wiele dziewcząt decyduje się z tym zaczekać.

 

Szerokim deptakiem słynnej ulicy handlowej Wangfujing spacerują wszystkie rodzaje kobiet z Kraju Środka. Są tam kobiety sukcesu, kierujące się do sklepów oferujących wybielające cerę kosmetyki i luksusową zieloną i białą herbatę albo jedwabne szale z kwiatowymi motywami. Ilość parasolek pojawiających na ulicach w słoneczne, a nawet pochmurne dni, sugeruje, że wciąż chcą zachować jak najjaśniejszy odcień swojej skóry, który od wieków w tej części świata należy do kanonu kobiecego piękna. Co więcej, wiele z nich, szczególnie tych mających kontakt z mediami, poddaje się też zabiegowi chirurgicznego „powiększenia oczu”. Temu samemu służy specjalny azjatycki typ makijażu, szeroko obrysowujący powieki czarną kredką. W złym guście jest zbyt śmiałe eksponowanie dekoltu, ramion i pleców. Niemal każda kobieta ma w swojej garderobie tak zwane „qipao” – tradycyjną, przylegającą do ciała sukienkę ze sztywnym, okalającym szyję kołnierzykiem, zakładaną na specjalne okazje.

 

Po południu Wangfujing wypełnia się głośno rozmawiającymi młodymi dziewczynami – zazwyczaj są to studentki i uczennice liceów. W ciągu dnia, a już w szczególności w szkole i na uczelni, wybierają płaskie obuwie, wysokie obcasy zarezerwowane są tutaj na wieczory, kolacje i uroczystości. Choć przyjęło się, że rodzice bardziej oczekują synów, to właśnie dziewczynki wobec zmieniającej się drastycznie struktury demograficznej na nowo zyskują na znaczeniu. Młode pokolenie kobiet coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, że to ono jest w komfortowej sytuacji i w przyszłości będzie mogło wybierać mężów i partnerów spośród liczniejszej grupy mężczyzn.

 

Studiując, dziewczęta mieszkają w żeńskich akademikach, do których pod żadnym pozorem nie mają wstępu chłopcy. Co więcej, spotykanie się z chłopakami jest źle widziane w latach, które powinny być poświęcane wyłącznie na naukę. Nie tylko w liceach, ale także na studiach zdarza się, że nauczyciele pytają swoje studentki o życie prywatne i radzą im, by na razie skupiły się na zdobywaniu wiedzy. Łatwiej zrozumieć taką dociekliwość, kiedy pojmie się, że w Chinach rola nauczyciela tradycyjnie przekracza obowiązki jego odpowiednika na Zachodzie – ten pierwszy nie tylko przekazuje swoją wiedzę z danej dziedziny, ale bierze udział w formowaniu charakteru swojego ucznia i aktywnie angażuje się w jego rozwój.

 

Wróćmy jednak do miasta milionów kobiet, jakim niewątpliwie jest stolica Chin. Jakie są tutejsze młode dziewczyny? Na pewno trochę podobne do nas. Każda z nich ma swoje własne wyobrażenia na temat idealnie pięknego ciała, w których istotnym elementem są małe usta i nos, a także smukła sylwetka i długie, aksamitne włosy. Tutejsze dziewczyny popołudniami ucinają sobie drzemkę, wieczorami chętnie chodzą na karaoke, na pieczoną rybę lub do biblioteki, by uczyć się do późnych godzin nocnych. Na pewno cenią naturalny makijaż, przestrzegają diety, piją mnóstwo gorącej wody i zielonej herbaty, bywają odrobinę nieśmiałe albo takie udają, by wydać się bardziej dziewczęcymi, często są bystre i szalenie przedsiębiorcze. W końcu w kraju o tak licznej populacji i w dodatku zdominowanym przez mężczyzn, mądre kobiety musiały nauczyć się po swojemu wywierać wpływ na otaczającą rzeczywistość tak, by realizować swoje plany i marzenia.

 

Symbolem kobiecości w Chinach jest niezaprzeczalna gwiazda takich filmów, jak „Wyznania Gejszy”, „Zawieście czerwone latarnie”, „Cesarzowa” czy „2048” – Li Gong. Nie bez powodu grane przez aktorkę postaci to kobiety silne i odważnie stawiające czoła trudnościom czy nawet tragediom, które je dotykają – ponieważ chińska kobieta ma cierpieć w milczeniu i znać swoje miejsce w świecie, musi umieć poświęcać się dla rodziny i społeczeństwa, i potrafić walczyć o wartości swojej starej cywilizacji. Życie samej Li Gong również przedstawia obraz kobiety zdecydowanej i świadomej swojej wartości. Aktorka od dziecka chciała występować na scenie, a kiedy nie zdała egzaminów do szkoły muzycznej, postanowiła studiować aktorstwo w Pekinie. Zdobywszy międzynarodową sławę, Li Gong mogła użyć swojej pozycji, aby otwarcie krytykować cenzurę ograniczającą twórczość artystów w swoim kraju. Z tego powodu niektóre z jej filmów zostały zakazane w Chińskiej Republice Ludowej, a ona sama stała się obiektem krytyki rządu. Nie przeszkodziło jej to jednak w zdobyciu tytułu najpiękniejszej kobiety Chin w 2006 roku.

 

Z zupełnie innym obrazem kobiecego piękna i siły spotykamy się w sąsiedniej Japonii. Kiedy myślimy o tej targanej kataklizmami krainie, przychodzą nam na myśl dwa symbole – kwitnące na wiosnę wiśnie oraz góra Fudżi. Kobiecość Japonek jest taka, jak one – niczym kwiat wiśni, delikatny i ulotny, ale ma w sobie także pokłady niepohamowanego żywiołu, który może niszczyć, ale też dawać życie. Co właściwie wynika z takiego obrazu współcześnie? Z pewnością pozycja kobiet w Japonii jest bardzo niejednoznaczna i decydujące dla jej ustalenia są elementy kulturowe. Wiele Japonek zajmuje dziś kierownicze stanowiska i choć nie jest to powszechne, to nie budzi to już zdumienia. Z drugiej strony większość z nich jest przekonana, że ich obowiązkiem wobec społeczeństwa jest dbanie o dom, a po narodzinach dziecka z pewnością zdecydują się na odejście z pracy. Przyjrzyjmy się więc trzem obrazom japońskiej kobiecości.

 

Gion, jedna z dzielnic Kioto, połowa osiemnastego wieku. Na stoliku, na wprost pustej ściany stoi wazon z kilkoma gałązkami kwiatów. Młoda kobieta o silnie podkreślonych na czerwono ustach i bladych policzkach kieruje się elegancko w jego kierunku, z gestem mającym świadczyć o tym, że chce dokonać w wazonie jakiejś modyfikacji. Jej postawa jest lekko pochylona, obszerne fioletowe kimono zsuwa się i na poły odsłania jej ramiona. Jeszcze niczego nie zrobiła, ale być może zaraz zdecyduje się na jakiś ruch. Twarz wyraża wahanie, ale w spojrzeniu kryje się uwodzicielski błysk. Zanim ułoży ikebanę, może przez ułamek sekundy dyskretnie pochwalić się swoim wdziękiem. Taka postawa kobiety jest jednym z ideałów estetycznych Japonii, pochodzącym z okresu Edo, a więc tego, w którym pojawiły się „kobiety sztuki”, czyli gejsze. Ma wyrażać nie tylko jej ukryte piękno, ale także jej eteryczność, niezdecydowanie i skrywany potencjał, a także starannie zawoalowaną seksualność.

 

Drugi obraz jest inny i budzi odmienne emocje. Choć poczucie ulotności i nietrwałości piękna jest u Japończyków nadal bardzo silne, w stosunku do wizerunku kobiet przybrało ono bardzo ciekawą formę kultu młodości. Za prekursorkę tego typu estetyki uważa się japońską wokalistkę popową Seiko Matsudę, która w drugiej połowie ubiegłego wieku jako pierwsza zaczęła kształtować wizerunek niewinnej lolitki, tak zwanej „birikko”. Seiko stworzyła obraz młodej, niedoświadczonej dziewczyny z sąsiedztwa, czarującej swoją dziecinnością i kuszącej niedoświadczeniem. Artystka nie tylko ukrywała swoje cechy dojrzałej kobiecości, ale wręcz sepleniła, szurała nogami, ubierała się jak dwunastolatka, chętnie nosiła szkolne mundurki i opadające podkolanówki. Do dziś jest w Japonii ikoną kobiecego piękna i seksualności, porównywaną z Madonną na Zachodzie.

 

Na koniec jeszcze jeden kobiecy portret. Według legendy, Japonia została zrodzona przez boginię‑matkę, Amaterasu. Jedną z ciemnych stron kobiecej siły jest jej zdolność do niszczenia, obejmowania płomieniami wszystkiego, co stoi na jej drodze. W estetyce japońskiej wiele jest tego typu demonicznych obrazów i niejednoznaczności, jeśli chodzi o opowiedzenie się za stroną dobra albo zła. Taki wieloznaczny wizerunek kobiety został uchwycony chociażby w filmie „The Pillow Book” Petera Greenawaya, którego główna bohaterka, zafascynowana pięknem sztuki kaligrafii i poezją, buntuje się przeciwko tradycyjnie przypisywanej jej roli w społeczeństwie i zaczyna realizować swoje własne plany i zachcianki. Bunt przeciwko kulturowym  ograniczeniom to rozpaczliwa próba ucieczki z klatki, jaką jest dorosłe życie Japonki – żony, matki, całkowicie podporządkowanej mężczyźnie, którego nazywa się „panem domu”. Dziś młode dziewczyny odsuwają decyzję o założeniu rodziny, bo zdają sobie sprawę, że najprawdopodobniej będzie to oznaczać rezygnację z kariery i całkowite poświęcenie się wychowywaniu dzieci. To, że Japonki coraz częściej nie zgadzają się na takie rozwiązanie, świadczy o tym, że budzi się drzemiący w nich potencjał do brania pełnej odpowiedzialności za własne życie.

 

Co nas zatem najbardziej oczarowuje w kobietach z Dalekiego Wschodu? Pewnie niewiarygodna siła ich subtelnego, naturalnego piękna i zdolność do prawdziwego celebrowania własnej kobiecości. One nie chcą być takie, jak mężczyźni, bo mają świadomość swojej wyjątkowości. Co prawda, często tłamszonej i wykorzystywanej przeciwko nim jako ich słabość. Jest to jednak pozór. Ich codzienna odwaga i hart ducha są kolejną rzeczą, która może i powinna nas inspirować.

 

Lidia Pustelnik

ZOSTAW ODPOWIEDŹ