Kłamstwo ma przyciągać uwagę

30 września ukazała się najnowsza płyta Renaty Przemyk – „Rzeźba dnia”, na którą czekaliśmy 5 lat. Materiał jest zaskakująco zróżnicowany i odbiega od dotychczasowego dorobku piosenkarki. Jak zmieniała się przez ostatnie ćwierćwiecze i dlaczego idzie z duchem czasu? O tym opowiedziała nam w wywiadzie.

fot. Anna Powierża

Ada Koperwas: Co zmieniło się przez te 25 lat?

Renata Przemyk: Myślę, że złagodniała moja ocena świata i postępowania, nie jestem aż tak kategoryczna. Sama znajdowałam się w różnych sytuacjach, więc też bardziej biorę pod uwagę kontekst i czynnik ludzki. Jestem mądrzejsza o te kolejne doświadczenia, ale wciąż mam w sobie wiele naiwności, czuję wieczną młodość.

Czy można wyróżnić etapy w Pani twórczości?

Najwyraźniejsze zmiany widać na moich poszczególnych płytach, to co działo się u mnie zawodowo i prywatnie. To, jaka muzyka w danym czasie robiła na mnie wrażenie, czego słuchałam, czy co czytałam. Wyraźny jest też dla mnie etap przed dzieckiem i po jego pojawieniu się.

Na Pani ostatniej płycie znajdują się elementy muzyki popularnej, na przykład dubstep. Planuje Pani teraz nagrywać w tym klimacie?

Muzyka jest po to, żeby przekazywać emocje, nieść jakieś treści. Nigdy nie przejmowałam się tym, w jakim gatunku tworzę, jakie elementy wklejam. To miało płynąć z serca, zbierać po drodze to, co najwartościowsze według mnie. Od samego początku bawię się gatunkami, raz idę w stronę dźwięków akustycznych, raz w stronę elektronicznych. „Hormon” był właśnie elektroniczny, rockowa była „Blizna”, a kameralne „Akustik Trio”. Żadna z tych zmian nie jest nagła. Zresztą cały proces dojrzewania do różnych brzmień, form artystycznych, takich „drzwi” otwieranych sobie i innym, pozwala na nowe interpretacje i wrażenia. Tak naprawdę na płycie nie zmienia się to, co najistotniejsze – spojrzenie na świat, dziecięca ciekawość, poruszanie tematów typu miłość, sens życia. Pojedyncze piosenki to zatrzymanie czegoś tak wielkiego jak miłość na trzy minuty w piosence albo pochylenie się nad danym momentem, żeby go nie stracić. Tego nauczyłam się przez te wszystkie lata. W moim życiu wydarzyło się tak dużo dobrego, że nawet jeśli były gorsze momenty, traktuję je jako naukę, lub nie chcę ich pamiętać. Są odbiciem tych dobrych. One wszystkie są zawarte w piosenkach. Obserwuję je z różnej perspektywy.

Skąd pomysł na tytuł „Rzeźba dnia”?

Wszystko co robimy, prawdziwe życie, jest tak naprawdę tu i teraz. Zdarzyło się, że odszedł mi ktoś bliski i uświadomiłam sobie, że już nie omówię z nim pewnych ważnych tematów, z drugiej strony moja córka rośnie w zastraszającym tempie i już niedługo porozmawiam z nią nie jak z dzieckiem, ale jak z dorosłą osobą. Każdy moment ma w sobie wiele uroku. Chciałabym zdążyć z wieloma rzeczami, refleksjami, cieszeniem się chwilą w pełni doceniając jej wartość. Przestałam martwić się drobiazgami, zostawiam to, co najważniejsze. I uczę się radości.

Jak mogłaby Pani opisać ten krążek w trzech słowach?

Energetyczny, pozytywny i eklektyczny.

Co czuje wykonawca słysząc swoje piosenki przy różnych okazjach?

To jest już coś tak mojego, że po prostu dobrze się czuję ze swoją muzyką. Robię to, co kocham i oddaję materiał dopiero wtedy, gdy jestem go pewna, kiedy to jest to, czego chciałam. Cieszę się, że się podoba, że ktoś puszcza sobie moje piosenki, bo je lubi. Gdyby ich nie lubił to by przecież nie puszczał 🙂

Rozmawiała Ada Koperwas

ZOSTAW ODPOWIEDŹ