Just Edi – po prostu magik!

Pamiętasz jakąś najbardziej zaskakującą reakcję na Twoje sztuczki iluzjonistyczne?

Tak. Kiedy jakiś czas temu występowałem w Warszawie, przeprowadzałem sztuczkę polegającą na znikaniu kart w dłoniach. Gdy jeden z widzów zobaczył, że te karty faktycznie zniknęły to wyjął z kieszeni telefon i portfel, rzucił je na ziemię, wypowiedział kilka bardzo ekspresyjnych słów, zaczął biegać i skakać wokół tłumu krzycząc „Jak to jest możliwe?!” (śmiech). Czasami spotykam się z bezcennymi reakcjami. To właśnie skłoniło mnie do robienia iluzji – obserwowanie reakcji ludzi. Na dużych pokazach interaktywnych lubię obserwować uśmiech na twarz, natomiast na mniejszych, tych z iluzjami lubię obserwować zaskoczenie i naturalne zdziwienie.

 

{youtube}qMyItNnN0cI|600|450|0{/youtube}

Czy artysta uliczny jest w stanie utrzymać się z tego co zarabia na występach?

Od wielu lat występuję na ulicy i jest to pewien sposób mojego utrzymania. Jest to sposób na życie, nie mniej jednak w obecnej chwili drugim sposobem na moje utrzymanie jest realizacja pokazów na różnych eventach korporacyjnych, imprezach masowych i koncertach. Natomiast przez pierwsze dwa lata, kiedy podjąłem się życia jako performer, to utrzymywałem się tylko i wyłącznie z ulicy. W tym czasie zwiedziłem większość stolic Europy, zbierając pieniądze do kapelusza. To było niesamowite przeżycie. W takiej sytuacji polegasz tylko na szczerości i hojności ludzi. Przekładając to na stronę biznesową przechodnie wrzucają do kapelusza tyle, ile uważają, że jesteś wart. W taki sposób w jaki wykonasz swoją pracę, jesteś oceniany finansowo, dlatego uważam to za najbardziej uczciwą pracę na świecie. A jeśli chodzi o to, czy artysta uliczny jest w stanie się z tego utrzymać, to tendencja jest taka, że performerzy zarabiają coraz mniej. Zawsze na pokazach staram się uświadamiać o tym publiczność, bo czasami dla kogoś 2 lub 3 złote to żadna różnica, a dla takiego artysty znaczy to bardzo wiele, bo dzięki temu będzie mógł zjeść na przykład lepszy obiad i mieć siłę na dalszy rozwój. W gruncie rzeczy myślę, że jesteśmy w stanie utrzymać się tylko „z ulicy”, ale nie jest to łatwe zadanie.

A jak wygląda okres zimowy w życiu artystów ulicznych?

Jest bardzo ciężko, zwłaszcza jeśli chodzi o warunki występowania, ale mimo wszystko występowałem wielokrotnie na Krupówkach w zimie. Te pokazy co prawda były krótsze, bo trwały od 8 do 15 minut i głównie skupiałem się na rekwizytach ogniowych, ale nie tylko.   

Jak wspominałeś, sporo czasu spędziłeś mieszkając za granicą, z dala od kraju, rodziny i bliskich. Twoim jedynym źródłem utrzymania były występy uliczne. Czy miewałeś w tym czasie chwile zwątpienia i momenty krytyczne, w których sobie nie radziłeś?

Oczywiście. Pamiętam jak we wrześniu 2009 roku przebywałem w Edynburgu. Wtedy skończył się okres festiwali, więc zdobyłem dużo inspiracji i czułem wiele pozytywnej energii, ale przez kolejne dwa tygodnie bez przerwy padał deszcz. Byłem zdany wyłącznie na siebie, a po tygodniu ulewy zabrakło mi pieniędzy. Na szczęście miałem kilku życzliwych znajomych i dzięki nim jakoś przetrwałem ten trudny czas. Nie miałem środków do życia, nie mogłem występować, byłem wtedy bardzo zdołowany. Pomyślałem, że warto byłoby wrócić na studia, do rodziny. Ale obiecałem sobie, że nie zamierzam się poddać przynajmniej przez najbliższy rok. Nie poddałem się i rzeczywiście po roku przyszły lepsze dni. Jeździłem po Europie, poznawałem nowych ludzi i nowe miejsca.

Studiowałeś biotechnologię, jednak postanowiłeś rzucić studia na rzecz swojej pasji. Na pewno wiązało się to ze sporym ryzykiem. Nie żałowałeś tej decyzji?

Wokół mnie zawsze było wiele osób, które przyznawały, że chciałby żyć z pasją i nie ma nic lepszego niż realizowanie w życiu swoich marzeń. Poznałem ludzi, którzy to robią i pomimo tego, że nie jest łatwo, są szczęśliwi, bo robią to co kochają. Pomyślałem wtedy, że to jest moja jedyna szansa. Stwierdziłem, że jestem młody i mogę zaryzykować. Chciałem podjąć próbę zawalczenia o życie z pasją i postawić wszystko na jedną kartę.

Jak na tą diametralną życiową zmianę zareagowali Twoi rodzice?

Fatalnie. Ogłosiłem im to przez telefon, będąc za granicą. Mama na początku pomyślała, że biorę jakieś narkotyki i przebywam w złym środowisku. Mówiła, że muszę wrócić do domu i zrobimy badania, bo coś jest ze mną nie tak (śmiech). Tata też nie był z tego powodu szczęśliwy. Zupełnie się im nie dziwiłem i byłem w stanie to zrozumieć. Rodzice zawsze troszczą się o dzieci, a szczególnie o ich przyszłość. Moi rodzice wcześniej nie mieli wyobrażenia, że można być profesjonalnym artystą ulicznym, i że będę w stanie się utrzymać z tej pracy. Skojarzyli to z osobą, która wylądowała na ulicy nie z własnego wyboru. Mogło to wynikać również z wyglądu zewnętrznego wielu artystów ulicznych, ponieważ często mają oni masę kolczyków, tatuaży i modyfikacji ciała, a wcześniej z takimi osobami nie miałem okazji się zadawać. W tym czasie poznałem między innymi kobietę, która od kilku lat utrzymuje rekord Guinessa w największej ilości kolczyków na ciele lub człowieka-jaszczurkę.

Jak Twoja rodzina reaguje na to teraz, z perspektywy czasu, gdy wiedzie Ci się coraz lepiej?

Jakiś rok temu, moi rodzice przyszli na mój pokaz. Akurat trafili na świetne show, gdzie zebrałem ogromną publiczność. Wszyscy ludzie bardzo dobrze się bawili z uśmiechami na twarzach i wtedy moi rodzice zobaczyli jaką radość mi to sprawia. Zobaczyłem w ich oczach akceptację. Oni też się cieszą, że ich syn jest szczęśliwy robiąc to, co kocha. Wyjaśniłem im, że to jest na pewno to, co chcę robić w życiu. Pogodzili się z taką decyzją.

Występujesz w całym kraju. Jak często można Cię zobaczyć?

Bardzo często. W zeszłym miesiącu, średnio, co weekend przejeżdżałem ponad 1000 kilometrów. W jeden weekend pokonałem nawet 1500! Występuję w różnych miastach. Można mnie zobaczyć w Szczecinie, Opolu, Poznaniu, Krakowie, Kazimierzu Dolnym, Lublinie i wielu, wielu innych.

Powoli stajesz się osobą medialną i skupiasz coraz większe grono fanów. Zdarza się, że jesteś rozpoznawalny na ulicach?

Czasami tak i zawsze gdy ktoś mnie rozpozna, przybijamy piątkę i robię dla tej osoby małe show iluzjonistyczne.

Skoro nazywasz siebie również komikiem z pewnością masz do opowiedzenia jakąś zabawną historię związaną z Twoimi występami?

Tak. Lubię iluzję, bo niektóre sztuczki można wykorzystać w sytuacjach, w których jesteśmy w opresji. Jakiś czas temu jechałem autem z jednego pokazu na drugi. Miałem do pokonania spory dystans w niewielkim czasie, więc musiałem jechać szybciej niż powinienem. Zatrzymała mnie policja i chcieli dać mi mandat. Dlatego, zaoferowałem, że pokażę im sztuczkę. Zrobiłem numer ze znikającą talią kart. Policjant trzymał w rękach talię kart, a ja powiedziałem, że pstryknę w palce, a ona w jego rękach zniknie. Zapytałem czy karty zniknęły, ale on odpowiedział, że nie. Powiedziałem, że teraz pstryknę drugi raz, ale tym razem naprawdę znikną. Umówiliśmy się, że jeśli mi się uda, to nie płacę mandatu i puszczają mnie wolno, ale jeśli karty zostaną na swoim miejscu, to płacę go podwójnie w gotówce. Przystali na to. Pstryknąłem drugi raz palcami i zapytałem czy tym razem zniknęły. On z uśmiechem na twarzy odpowiedział, że nie, po czym otworzył dłonie, w których nie miał kart, ale szkiełko imitujące talię. Policjant był bardzo zdumiony i puścił mnie wolno.

Co chciałbyś robić w życiu docelowo? Czy w przyszłości też zamierzasz organizować występy uliczne?

Spełnieniem ambicji performera jest stworzenie i zorganizowanie takiej grupy fanów, która będzie przychodziła na pokazy w zamkniętych pomieszczeniach, gdzie będzie można ustawić widownię i scenę. Chciałbym tam zapraszać ludzi i realizować program, który obecnie realizuję na różnych eventach i zleceniach. To program, którego nie mogę zrealizować na ulicy, bo wymaga zdecydowanie większej ilości sprzętu i aranżacji, ale jest efektem mojego rozwoju artystycznego. Właśnie do tego dążę.

W takim razie mam nadzieję, że wszystkie Twoje plany wkrótce się spełnią. Dziękuję za rozmowę!

Dziękuję!

Rozmawiała: Joanna Łuszczykiewicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ