Popularność kontra prywatność

Jedni zostawiają sławę przed wejściem na własne podwórko, inni bez skrępowania uprawiają medialny ekshibicjonizm. W czasach tabloidów i masowej inwigilacji, prywatność jest towarem luksusowym. Lecz można o nią zawalczyć.

www.hdwallpapers.in

Życie osobiste znanych ludzi elektryzowało społeczeństwo od wieków. Już eleganckie panie w murach średniowiecznych teatrów plotkowały na temat strojów bardziej popularnych w towarzystwie koleżanek. Największe zainteresowanie budziły jednak wszelkiego rodzaju skandale, nierzadko będące efektem informacji przekazywanej na zasadzie „głuchego telefonu”. Plotki potrafiły wystawić obiekt rozmów na publiczny lincz, kompromitację i społeczną banicję. Im osoba była bogatsza, tym chętniej się o niej mówiło, a im częściej się mówiło, tym większą popularność zyskiwała.

Choć ogólne tendencje i zapotrzebowania do dziś pozostają bez zmian, coraz to nowe środki ingerowania w cudze życie wchodzą do masowego użytku. Wyobraźmy sobie okładkę gazety sprzed kilkuset lat, gdyby złoty twór ówczesnej cywilizacji, aparat fotograficzny, już wtedy wszedł do użytku. Średniowieczne tabloidy mogłyby dostarczyć więcej pikantnych szczegółów z życia powszechnie znanych osób, jak uprzywilejowane hrabiny, królowie, czy nawet sam papież, niż dzisiejsze media żyjące zdjęciami nagich celebrytów. Gdyby to, o czym mówiło się szeptem w kuluarach śledzone było przez wścibskich paparazzich, świat mógłby dziś wyglądać zupełnie inaczej. Nie byłby to nawet efekt motyla, ale potężne uderzenie w porządek społeczny. Bo kto traktowałby poważnie króla, którego lista kochanek raz w tygodniu publikowana jest w rubryce „znani i (nie)lubiani”? Albo papieża, którego któraś z oblubienic sfotografowała odsypiającego nocną rozpustę? Tak czy inaczej osoby powszechnie znane zawsze musiały o swoją prywatność walczyć – kiedyś plotkarza można by ukarać ścięciem, dzisiaj istnieją mniej drastyczne metody. Wbrew powszechnej opinii, że osoba publiczna jest publiczną własnością istnieją zapisy, które pozwalają gwiazdom wygrywać kolejne procesy. Publikowanie zdjęć bez zgody osoby, która się na nim znajduje, podawanie nieprawdziwych informacji czy wtargnięcie na teren prywatny – to wykroczenia, za które zadośćuczynienie i oficjalne przeprosiny otrzymały już takie gwiazdy jak Katy Perry, Angelina Jolie czy Carla Bruni-Sarkozy, a w Polsce m.in. Edyta Górniak, Justyna Steczkowska, Doda i Kayah. Nie każdemu jednak na tej prywatności zależy. Trudno oczekiwać, że znana głównie ze swojego porno-debiutu i związku ze znanym raperem plastikowa piękność oburzy się widząc w brukowcu zdjęcie swojego nagiego ciała w prywatnej sytuacji. Są jednak osoby, które mimo skutecznego oddzielania pracy od życia prywatnego, padły ofiarami ciekawskich (a często zwyczajnie podłych) ludzi. Przykładem tego jest wybitna młoda aktorka, Jennifer Lawrence. 23 lata, 3 nominacje do Oscara, w tym jedna wygrana, zero skandali, sława utrzymywana nie poprzez plotki, ale kolejne, świetne role. Znalazł się jednak ktoś, kogo interesowało więcej, niż Jennifer chciała pokazać mimo, że tylko do tego miał prawo. O ile w wypadku nagich selfies Miley Cyrus można się zastanawiać, czy ich wyciek był sprawką osób trzecich, czy samej artystki, o tyle jeśli chodzi o Lawrence czy inną ofiarę hakera, Kirsten Dunst, nie ma miejsca na wątpliwości – podobny skandal może im tylko zaszkodzić.

Gwiazdy i politycy od lat toczą mniej lub bardziej skuteczną walkę z mediami. Znane są nawet przypadki pobicia paparazzich (jeden z nich oberwał od samego Johnny’ego Deppa), którzy pozwolili sobie na zbyt wiele. W Stanach mówi się o nowych środkach prześladowania celebrytów – dronach. Niewielki, bezzałogowy statek powietrzny bez problemu wtargnie w miejsca niedostępne dla szarych obywateli. 81-letni Ron Galella, który fotografie z ukrycia robi od dziesięcioleci, podczas rozmowy z Newsweekiem, powiedział bez ogródek – Taka maszyna pozwoliłaby mi uchwycić w ogrodzie lub zamku we Francji mój cel numer jeden, czyli Brada Pitta i Angelinę Jolie. Ile to kosztuje?

Choć w Polsce entuzjaści tej formy szpiegowania natrafią na pewne ograniczenia (2 lata pozbawienia wolności mogą zniechęcać) to na świecie pomysł zyskuje coraz to nowych zwolenników. Czy kiedyś przestaniemy urozmaicać swoje życie kosztem życia innych? Jak na razie nic tego nie zapowiada.

Patrycja Wieczorkiewicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ