Dorastać na planie serialu – Klaudia Halejcio

halejcioo sporteuroRzadko się zdarza, żeby dziecięca przygoda aktorska miała swoją kontynuację w dorosłym życiu. Rolą zadziornej Andżeliki w serialu „Złotopolscy” podbiła serca Polaków. Dziś ma dwadzieścia trzy lata, a na swoim koncie nie tylko role serialowe i filmowe, ale również występy teatralne. Niektórzy, by zostać aktorami kończą szkoły, a niektórzy się nimi rodzą. O dzieciństwie spędzonym na planie, blogu i roli u Woody’ego Allena rozmawiam z Klaudią Halejcio.

Paulina Ostapiuk: Czy to prawda, że Twoja przygoda z aktorstwem zaczęła się kiedy miałaś cztery lata?

Klaudia Halejcio: Tak, to prawda. To był pomysł mojej mamy. To ona zaprowadziła mnie na pierwszy casting. Ona ma także artystyczną duszę i pewnie dlatego chciała mnie zarazić światem sztuki od najmłodszych lat. Wiem, że kiedyś sama myślała o aktorstwie, ale jej życie ułożyło się trochę inaczej. Okazało się, że się do tego nadaję – lubiłam pracę z doświadczonymi aktorami, plan filmowy, uczenie się scenariusza. Wtedy była to dla mnie zabawa, ponadto wszyscy mnie rozpieszczali – za dobry dubel dostawałam słodycze, a na święta prezenty od ekipy. Bardzo dużo podróżowaliśmy, bo zdjęcia kręcone były nie tylko w Warszawie, ale w całej Polsce. Później zaczęłam grać w teatrze, co wiązało się z podróżami po całej Europie. To była niesamowita przygoda.

Musiałaś być niezwykle zdyscyplinowanym dzieckiem, bo praca na planie wymaga trzymania się sztywnych ram?

Tak, oczywiście. Ja rzeczywiście byłam dzieckiem łatwym we współpracy. Potrafiłam wykonywać polecenia reżysera i scenarzysty, chyba nie było ze mną większych problemów – gra była dla mnie świętem.

Pamiętasz swój debiut przed kamerą?

Pamiętam, że pierwsza rzecz jaką zrobiłam to była reklama margaryny, bodajże Bony. Kręciliśmy ją na Mazurach.

Kiedy poczułaś, że aktorstwo to, jest to co chcesz robić w życiu?

Kiedy miałam dziesięć lat zaczęłam grać w teatrze. Wtedy po raz pierwszy dostałam scenariusz, poznałam aktorów, zobaczyłam ogromną garderobę, w której było mnóstwo kostiumów, kosmetyków, peruk. Dla mnie to było niezwykłe i magiczne miejsce. Każdy spektakl był absolutnie niepowtarzalny, bo interakcja między aktorem a widzem była w moim odczuciu magią. Za każdym razem kiedy wychodziłam na scenę czułam ogromną adrenalinę, a reakcja publiczności była niesamowita. Wtedy już wiedziałam, że to jest moje miejsce, i że chciałabym to robić.

Czyli praca w teatrze i praca na planie to dwie zupełnie różne formy aktorstwa?

Myślę, że tak. Inaczej przede wszystkim wyglądają próby do spektaklu, a inaczej do serialu. Nad spektaklem pracuje się parę miesięcy i każde wyjście na scenę to jest walka o widza tu i teraz – o jego uwagę, czasami sympatię i uczucia. W teatrze aktor ma większe pole do popisu, bo gra się z „żywą” publicznością, która jest częścią spektaklu. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Na planie serialu liczy się skuteczność i czas – trzeba szybko opanować pracę kamer w danym ujęciu, przepracować interakcję z aktorami i zagrać sprawnie, bo jednego dnia kręcimy kilka scen. Mój słabszy dzień to dodatkowa praca dla całej ekipy – staram się nie dopuszczać do takich sytuacji.

Dorastałaś na oczach widów w serialu „Złotopolscy”. Masz poczucie, że udział w tym projekcie otworzył Ci drzwi do kariery?

Na pewno dużo zmienił w moim życiu. Dużo się tam nauczyłam, poznałam wspaniałych aktorów i reżysera Radosława Piwowarskiego, który jest wspaniałym człowiekiem i artystą. Rola Andżeliki to była moja pierwsza tak duża rola, więc na pewno dzięki niej zostałam zauważona.

Tym bardziej, że Andżelika była bardzo wyrazistą postacią, której trudno było nie zauważyć. Niemniej jednak byłaś wtedy małym dzieckiem. Czy z perspektywy czasu uważasz, że miałaś udane dzieciństwo, czy były momenty kiedy myślałaś, że masz dość i wolisz bawić się z rówieśnikami niż spędzać czas na planie?halejcio2 sporteuro

Było bardzo dużo takich momentów. Wiele razy brakowało mi już siły i energii. To było spowodowane tym, że nagle spadło na mnie bardzo dużo obowiązków. Tak naprawdę dostałam przyspieszony kurs dorastania. W wieku czternastu lat wyjechałam sama do Wrocławia, bo tam kręciłam kolejny serial. Przez pewien czas musiałam kursować między Warszawą a Wrocławiem. Jeździłam pociągami, sama, często w nocy. Na co dzień musiałam się zmierzyć z takimi, na pozór prozaicznym rzeczami, jak wstawienie prania, zrobienie zakupów i zadbanie o samą siebie. W jednej chwili spadły na mnie obowiązki, o których w tym wieku zwykle nie ma się pojęcia. Ciężko było sobie z tym poradzić, z dala od rodziców i przyjaciół. Musiałam systematycznie nadrabiać zaległości w szkole i uczyć się scenariusza. W szkole rówieśnicy nie zawsze byli uprzejmi i pomocni, nauczyciele nie dawali taryfy ulgowej, uważali, że to nie jest dobry czas na pracę, bo najpierw trzeba skończyć szkołę, a potem zastanawiać się co się będzie w życiu robić. Niemniej jednak uważam, że miałam ogromne szczęście, że miałam okazję tego wszystkiego doświadczyć. Faktycznie, nie przypominam sobie takich momentów, że mogłam beztrosko bawić się z koleżankami, bo kiedy nie pracowałam musiałam nadrabiać zaległości w szkole, przepisywać zeszyty i zaliczać zaległe sprawdziany. Uważam jednak, że te doświadczenia bardzo dużo mnie nauczyły i gdyby nie to, pewnie nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz.

Nigdy nie przyszłaś do mamy, żeby powiedzieć, że rezygnujesz bo już dłużej nie chcesz grać?

Nie, bo to sprawiało mi wielką frajdę. Zawsze miałam świadomość, że kiedy inne dzieci bawią się na trzepaku, ja mam możliwość ogromnego rozwoju, przebywania z wspaniałymi ludźmi, wybitnymi aktorami. Praca na planie była nagrodą samą w sobie. Oprócz tego miałam wokoło siebie ludzi, którzy trzymali za mnie kciuki i mi kibicowali. Część nauczycieli mi pomagała, bo to nie było tak, że wszyscy byli sceptycznie nastawieni do tego co robię. Moi rodzice od samego początku mówili, że na pierwszym miejscu ma być szkoła i jeśli nie pogodzę z pracy z nauką to koniec z graniem. To, że czasami brakowało mi sił nie oznaczało, że żałowałam.

Na swoim koncie masz kilka produkcji filmowych, między innymi „Popiełuszko. Wolność jest w nas.” I „Last Minute”. Marzą Ci się kolejne role na dużym ekranie?

Ja zawsze staram się stawiać sobie poprzeczkę wyżej niż ona jest w danym momencie. Trzeba o czymś marzyć i do czegoś dążyć. Bardzo zależy mi na zdobywaniu nowych doświadczeń, pewnie trochę dlatego, że nie jestem po Szkole Teatralnej, tylko studiuję coś zupełnie innego. Jest bardzo dużo ról, które chciałabym zagrać. Uważam, że jestem dopiero na początku swojej aktorskiej drogi, dlatego mam nadzieję, że jeszcze najlepsze projekty dopiero przede mną.

No właśnie, studiujesz na SWPS psychologię. Dlaczego nie aktorstwo?

Pewnie dlatego, że chciałam spróbować czegoś nowego. Po maturze chciałam zdawać do Szkoły Teatralnej, ale pomyślałam, że zrobię sobie rok przerwy zanim złożę tam papiery, a w tym czasie zacznę jakiś inny kierunek. Psychologia zawsze mnie interesowała, była moją drugą pasją po aktorstwie. Chciałabym robić te dwie rzeczy na raz, ale chyba jest to niemożliwe. Na razie postanowiłam, że obronię magistra z psychologii, a potem zobaczymy co się wydarzy…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ