Dawid Podsiadło swoim wpisem zaniepokoił fanów

Dawid Podsiadło o braku prywatności: Długo zajęło mi zorientowanie się, że straciłem ją po drodze

Dawid Podsiadło ma dobry kontakt z fanami. Jednak muzykowi bardzo brakuje prywatności. W najnowszym poście szczerze wyznaje, jakie dręczą go myśli przed każdym wyjściem z domu. Jaka jest cena popularności?

Dawid Podsiadło o braku prywatności: Długo zajęło mi zorientowanie się, że straciłem ją po drodze

Dawid Podsiadło ma liczne grono fanów, którzy chcą jak najwięcej wiedzieć o swoim idolu. Wspólne selfie, autografy, zdjęcia robione z zaskoczenia są dla niego codziennością…  Jednak niewiele osób zdaje sobie sprawę, jak bardzo brak prywatności jest stresujący dla muzyka. Dawid Podsiadło właśnie cenie sławy poświęcił swój nowy post na Facebooku.

– Wiem, że sprawiam wrażenie wyluzowanego i uśmiechniętego gościa, staram się w śmieszki, na które najczęściej reagujecie z dużą aprobatą. ALE. Każde spotkanie twarzą w twarz z jednym, jedną, z Was, wiąże się z solidną dawką czystego, naturalnego stresu.

Czy nie urazi kogoś brak ochoty na selfie?

Czy na pewno dobrym tonem się przywitałem?

Czy na pewno odpowiednim tonem się pożegnałem?

Czy mogę czuć się swobodnie, bez strachu, że każdy mój ruch jest bacznie obserwowany?

Czy ktoś mnie obrazi, gdy stanie na przeciwko?

Czy to, że nie pamiętam, że rozmawialiśmy już cztery razy, sprawi Ci przykrość?

Czy to, że nie wiem jak masz na imię, chociaż doskonale wiem jak blisko jesteś mojej muzyki, bardzo Cię zaboli?

Czy to, że chciałbym przez chwilę być dla moich znajomych to coś złego? Przecież, jestem osobą popularną. Mogę żyć i tworzyć dzięki Waszemu zainteresowaniu moją osobą. Dzięki temu, że przychodzicie na koncerty i kupujecie moje płyty. Wiem, że w zamian za to, daję Wam najwyższą jakość tego co umiem robić najlepiej, ale może to wciąż za mało? Może powinienem reagować na każdą ingerencję w moją przestrzeń z entuzjazmem?

Te i setki innych myśli krążą w mojej głowie nieustannie, gdy myślę o wyjściu z domu. Możecie powiedzieć:

„Ten to ma problemy, jaciesunę, czy strzelić sobie fotę, faktycznie, tragedia”.

Chciałbym jednak, żebyście dobrze mnie zrozumieli.

Wielu z Was ma coś niezwykle cennego, czego w codziennym życiu możecie nie dostrzegać. Prywatność.

Długo zajęło mi zorientowanie się, że ja moją straciłem po drodze.

Długo zajęło mi zorientowanie się, że ja moją straciłem po drodze.

To konsekwencja i cena jaką muszę płacić za to, że mogę spełniać swoje marzenia na taką skalę. I godzę się na to, oczywiście, kocham te wszystkie rzeczy, które składają się na to, że mogę tworzyć muzykę każdego dnia. I doceniam to wszystko bardzo mocno.

Wielu z Was po prostu przejdzie z Tenta na Main. Dla mnie to kilkadziesiąt wyszeptanych, wykrzyczanych, wyśmianych, rozedrganych i wzruszonych: ej, podsiadło/ty, podsiadło/podsiadło/dawid podsiadło/ej, ej, to jest ten/trójkąty/nieznajomy/o fuuuuck/hyyyy!/stój, stój/obróć się etc.
Kilkadziesiąt dotknięć w ramię, zastąpienia drogi i zdań: „nie chcę przeszkadzać, ale..”
Mnóstwo skrzyżowań mojego świata z Waszym.

Wychodzę z toalety, kicham, rozmawiam z rodziną i przyjaciółmi, rozmawiam przez telefon, słucham koncertu, tańczę, jem, myślę, przeżywam wewnętrzne załamanie, przeżywam wewnętrzną euforię – zawsze Was spotykam. Wzrok, głos, ciało Wasze (bardzo religijnie zabrzmiało, zostawiam nie usuwam, w końcu to strumień emocji).

No dobra, Dawid, rozumiemy, jesteś osobą publiczną, mogłeś to napisać w jednym zdaniu, tym od którego zaczęło się to zdanie, i spoko rozumiemy, idziesz gdzieś z tym, masz to zamiar dokądś doprowadzić?

A mam taki zamiar! Już! Nie ponaglaj mnie wyobrażony głosie odbiorców!

Chciałem Wam podziękować.
I tu z zaskoczenia wziąłem, huh? Bo ton powyższego wyznania jest taki, że no dobra to nie będziemy podchodzić stary, big deal, jak masz płakać to wystarczyło powiedzieć, c’moooooon.
Ale poważnie, chciałem podziękować.
Bo w tym roku byłem swobodny. Wolny i szczęśliwy. W tłumie i poza nim” – napisał muzyk.

Miłe zaskoczenie

Jednak tegoroczny Open’er Festival miło zaskoczył Dawida Kwiatkowskiego. 90% fanów nie zachowywało się niegrzecznie, gdy muzyk odmawiał wspólnego zdjęcia. To wiele dla niego znaczy.

– 90% osób, które do mnie podeszło w trakcie festiwalu, słysząc:

„Wolałbym nie robić zdjęcia, jeśli to nie problem”

Powiedziało:

„A, jasne stary, rozumiem, baw się dobrze, do zobaczenia”.

Nie zdajecie sobie sprawy jak wiele to dla mnie znaczy. Widziałem uśmiech na twarzach tych osób. Nie miały do mnie pretensji. Nie zmieniły zdania na temat mojej twórczości, nie atakowały mnie i pozwoliły mi cieszyć się swoim prywatnym czasem. Niektórzy słysząc to zdanie, przystanęli i pogadali kilka minut na temat muzyki, wspomnień z koncertów, pytali o kolejne plany i datę powrotu. Nagle te spotkania miały wartość. Wymieniliśmy się swoim czasem. Emocjami. Nie byłem tylko trofeum w telefonie, którym można pochwalić się znajomym.  

Pozostałe 10% ma jeszcze czas, by poszukać tego co tak naprawdę jest istotne. Nie mam im tego za złe, że byli nieustępliwi a bardzo rzadko, ale jednak, niemili. Rozumiem to. Żyjemy w czasach bycia na scenie. Każdego dnia, na każdej facebookowej tablicy odbywa się nasz prywatny spektakl dla obserwującej nas publiczności. I to też w pewnym sensie miłe. Że moje zdjęcie tam może sprawić, że ta tablica ma większą wartość. Chyba, że wrzucane jest dla beki i śmiechu.. hmm. Ok odbiegam od źródła. Potrzebujemy wielu wirtualnych bodźców i czasami pozwalamy tym właśnie wirtualnym wypierać te w świecie realnym. Rozmowę, mimikę, zmysły.

Hipokryzja? Wspaniałe spostrzeżenie. Gratuluję. Hipokryzja jest w tym co piszę od samego początku. Zdecydowanie. Zacząłem tego posta od przytoczenia sukcesu zasięgów, kliknięć i odtworzeń. Wirtualnych potwierdzeń aprobaty tego co robię. Jednak nie da się dzisiaj tej platformy uniknąć. Należy moim zdaniem postarać się znaleźć odpowiedni balans pomiędzy tym co ważne na ekranie i tym co ważne w sercu.Podsumowując, dziękuję Wam, drodzy Ludzie, za to, że mogłem cieszyć się wspaniałymi chwilami na festiwalu Opener. Że nie daliście mi poczuć, że kogoś z Was krzywdzę w jakimkolwiek stopniu. Dzięki tym kilku dniom w tłumie ludzi, mam siłę by wychodzić z domu częściej i nie wbijać wzroku w ziemię. Uśmiechać się do otoczenia i patrzeć w przód. To dla mnie ogromna zmiana. Jestem Wam za to bardzo wdzięczny i uznaję to za krok w….. (wiedzieliście, że to nadejdzie) w bardzo dobrą stronę.

Wasz,
Dawcio.

ps. na tym zdjęciu jestem emocjonalnie poruszony, młody i absolutnie nieświadomy tego co nadejdzie. jestem też jednocześnie prawdziwy i pozbawiony strachu przed uwalnianiem swoich emocji. gdziekolwiek, kiedy tylko czułem potrzebę ich uwolnienia. pamiętajmy o tym żeby od czasu do czasu wyrwać gwoździe z tych desek, które blokują nam drzwi do emocjonalnej swobody. niezbyt często, ale tak żeby chociaż raz na jakiś czas ktoś zazdrościł nam uśmiechu” – napisał Dawid Kwiatkowski.

https://www.facebook.com/podsiadlo.dawid/photos/a.572224829478837.1073741829.555550131146307/1575462229155087/?type=3&theater

 

Nie da się ukryć, że cena sławy jest ogromna, ale może dzięki spokojnemu zachowaniu każdego z nas na widok znanej osoby, da się ją choć trochę zminimalizować?

 

———————————————————————————————

Źródło zdjęć:www.facebook.com/Dawid Podsiadło

ZOSTAW ODPOWIEDŹ