Białystok: Spotkanie autorskie z Katarzyną Bondą

W dniu ósmego lutego w Książnicy Podlaskiej w auli odbyło się spotkanie autorskie z Katarzyną Bondą. Królowa kryminałów wracając w swoje rodzinne strony, sprawiła że tylko niespełna połowa Białostoczan, która wybrała się na spotkanie miała miejsca siedzące.

Katarzyna Bonda niemalże od razu po przedstawieniu się zwróciła się do osób, które stały, dopytując, czy aby na pewno chce się im się stać na tym wydarzeniu. Jako, że nie nikt z sali nie zaprzeczył, rozpoczęło się spotkanie autorskie, które równie dobrze mogłoby nosić nazwę „monologu Katarzyny Bondy”, gdyż prowadząca zdołała zaledwie zadać trzy, czy cztery pytania w czasie półtora godzinnego spotkania. Wszystko przez, a w zasadzie dzięki temu, że pani Katarzyna tak barwnie, a zarazem emocjonalnie i z nutą dowcipu opowiadała zarówno o książce „Miłość leczy rany”, jak i swoich perypetiach związanych z historiami z lat, kiedy ta lektura powstawała. Jedną z anegdot, która najbardziej rozbawiła zgromadzoną publiczność, była ta, gdy pani Katarzyna opowiadała, jak znajomi sprawdzali, czy nie ma w mieszkaniu zamontowanych urządzeń podsłuchowych, na koniec rzucając: „Spojrzeli na mnie zdziwieni i mówią: „Masz „Bonda” na nazwisko, a nie wiesz o co chodzi…”. Poza tym czytelnicy starali się w niektórych momentach przerwać wypowiedź, by zadać pytanie, ale były to zaledwie pojedyncze przypadki. Wszystko przez, a w zasadzie ponownie – dzięki temu, że – jak to ujęła pani prowadząca spotkanie autorskie: „Pani tak fascynująco opowiada, że można słuchać i słuchać”.

Tym razem na pytania od osób z sali po wywiadzie nie starczyło czasu, gdyż tuż po nim, ostał się czas jedynie na wspólne zdjęcia i podpisywanie książek. Pani Katarzyna, jak na królową przystało, podpisała każdy egzemplarz, tak by nikt nie czuł się stratny. Poza tym z chęcią pozowała do każdego zdjęcia  i nie było różnicy, czy druga osoba pyta o możliwość pojawienia się obok królowej kryminałów na fotografii, czy setna. Jakby tego było mało, pani Katarzyna chętnie rozmawiała również ze swymi czytelnikami, nie tylko na tematy związane z lekturami. Tak więc jakie tematy zostały poruszone w dyskusji w czasie podpisywania książek? Przyznaję się bez bicia – zapomniałem! W końcu, jak staje się przed panią Katarzyną, patrzy w oczy, to umysł robi sobie drzemkę, w między czasie uruchamiając umiejętność mowy zwaną… jąkaniem się. Nie wierzycie? To sami udajcie się na któreś ze spotkań autorskich z panią Katarzyną, które odbędą się już niebawem i stańcie z egzemplarzem po podpis, tudzież wspólne obfotografowanie się. Szczegóły spotkań są do odnalezienia na stronie facebookowej pani Katarzyny.



Tymczasem na koniec pozostaje wrócić do ilości osób zgromadzonych w auli, gdyż należy im oddać – jak to ujęła pani Katarzyna – hołd, że chciało im się stać przez ponad półtorej godziny na takim spotkaniu. Dlaczego do tego wracam? Ano dlatego, że pani Katarzyna udowodniła po raz kolejny, że dla niej czytelnik jest najważniejszy, a nie kolejna książka. Nie wierzycie? Sprawdźcie u źródła; ja tam słyszałem kilkukrotnie zdanie: „Przepraszam, ale na pewno Państwa nie będą boleć nogi…? Bo ja tu siedzę, ale Państwo stoją… I się naprawdę martwię”. Reasumując, gdyby ktoś poprosił o komentarz dotyczący spotkania z naciskiem na pytanie: „jak było?”, odparłbym: „Bondowo!”. A co do tych miast, w których nie było spotkań z panią Kasią… Drodzy Czytelnicy, łączmy się i wspólnymi siłami przekonajmy kogo trzeba, by i tam zorganizowano spotkanie autorskie z królową kryminałów!

Fot. Adrianna Kowalczyk-Czubak

3 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ