Brzezińska: Zabijamy kierując się pożądaniem, zawiścią, strachem, żądzą zemsty

– Staram się nie zwracać uwagi na stereotypy ani w życiu, ani podczas pisania, chyba że wyjątkowo się zdezaktualizowały lub są krzywdzące. Nie wiem, czy moja książka przełamuje jakieś stereotypy, jeśli tak, to nie mam nic przeciwko temu – mówi serwisowi Life4style autorka, która tym razem w świecie literatury prezentuje się z drugą powieścią – „Zaufasz mi”.

Kamil Piłaszewicz: Dokładność fabuły, realizm, niezapomniani bohaterowie, a może klimat jest najbardziej znaczący w powieści „Będziesz moja”?

Diana Brzezińska:
– W mojej powieści każdy z tych elementów ma dokładnie takie samo znaczenie, co mam nadzieję udało mi się osiągnąć, a co dostrzegą czytelnicy. Faktycznie powieść zaczęłam budować od bohaterów, następnie powoli tworzyła się fabuła, która musiała mieć swój klimat, z kolei realizm zawsze mam z tyłu głowy.

Z pierwszą książką jest jak z pierwszym razem, nie zawsze jest tak jak sobie wymarzyliśmy” – mawiała Natalia Bielawska. Jak pasują te słowa do Diany Brzezińskiej, po postawieniu ostatniej kropki w książce?

– „Będziesz moja” nie jest moim debiutem, ale pierwszą książką wydaną pod własnym nazwiskiem i w tym gatunku. Jestem z niej zadowolona, ale zawsze znajdzie się coś do poprawienia, bo cały czas się rozwijam, zmienia się postrzeganie pewnych rzeczy, pogłębiam swoją wiedzę albo po prostu zderzam się z rzeczywistością. Moim debiutem była powieść „Carpe diem” wydana pod starym blogowym pseudonimem Diane Rose. Wspominam powieść z pewną sympatią, tak samo ciepło jak myślę o gronie czytelników, którym się podobała. Myślę jednak, że dzisiaj napisałabym ją zupełnie inaczej.

Ile z „Granicy” pozostało w „Będziesz moja”?

– Powieść z założenia faktycznie miała dotyczyć granicy człowieczeństwa. Zastanawiałam się, jak daleko można posunąć się dla kogoś bliskiego lub by chronić siebie albo własne interesy. Jak wiele granic jest w stanie przełamać człowiek? Myślę, że ten temat mimo wszystko przewija się w powieści, jest mniej wyraźny, ale nie zniknął i bez wątpienia będzie musiał pojawić się w kolejnych tomach.

Z jakich powodów „Granica” musiała ustąpić miejsca innemu pomysłowi?

– Nie planuję fabuły w najdrobniejszych szczegółach. Uwielbiam moment, kiedy bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem, zupełnie zrywając się ze smyczy. Właśnie z tego powodu „Granica” musiała ustąpić miejsca innemu pomysłowi.

„Zawsze szczęśliwi i uśmiechnięci, do bólu wręcz idealni i przez to nawet nudni. Taka rodzina często ukrywa jakiegoś trupa w szafie” – poznając ten fragment „Będziesz moja”, można powiedzieć, że żadna z postaci nie jest normalna w pani lekturze?

– Moi bohaterowie nie są nienormalni, są po prostu ludzcy. Każdy z nas chowa przysłowiowego trupa w szafie, może nim być niespełnione marzenie, krzywda którą komuś wyrządziliśmy, wstyd albo cóż…trup, nie każdy rozumie czym jest metafora.

„Był tacy, jak wszyscy. Oprócz tego, że mordował” – patrząc na sentencję z „Będziesz moja”, jak te słowa pasują do Krystiana Wilka?

– Amerykański psycholog David M. Buss w swoich badaniach udowodnił, że tak naprawdę przeciętny człowiek niespecjalnie różni się od zabójcy, każdy z nas choć raz w życiu myślał by kogoś zabić, co więcej fantazjował o tym. Powstrzymują nas oczywiście normy moralne, prawne, czy brak narzędzia albo odpowiedniej okazji, czasami jednak te elementy nas nie powstrzymują. Najczęściej zabijamy kierując się pożądaniem, zawiścią, strachem, żądzą zemsty czy chęcią zdobycia wysokiego statusu. Odpowiadając więc na Twoje pytanie, każdy z nas jest zdolny do zabójstwa. Krystian Wilk również, nasz kręgosłup moralny trzyma nas w ryzach, ale czasami zawodzi…

„Nie był pedantem, ale też nie miał nic przeciwko jako takiemu porządkowi” – ta sentencja należy do grona najlepiej opisujących bohaterów z w/w lektury?

– Myślę, że całkiem trafnie ich opisuje. U mnie nie ma miejsca na idealnych bohaterów, każdy ma coś na sumieniu, popełnił albo wkrótce popełni błąd, który będzie usiłował naprawić albo o nim zapomnieć. Nawet osoby z mocnym kręgosłupem moralnym postępują niekiedy w taki sposób, że wstyd będzie się za nimi ciągnął, bez względu na to, ile razy podejmą próbę naprawienia go.

„Kobiety zazwyczaj mordowały w kuchni, powstało nawet określenie „zbrodnie kuchenne”. Po co mężczyźni denerwowali swoje żony w kuchni? Sami prosili się o tragedię” – „Będziesz moja” to lektura, która postawiła za punkt honoru walkę ze stereotypami?

– Staram się nie zwracać uwagi na stereotypy ani w życiu, ani podczas pisania, chyba że wyjątkowo się zdezaktualizowały lub są krzywdzące. Nie wiem, czy moja książka przełamuje jakieś stereotypy, jeśli tak, to nie mam nic przeciwko temu.

„Moja siostra nigdy się nie przepracowuje” – patrząc na to zdanie, można powiedzieć, że starała się pani w lekturze udowodnić, że ludzie leniwi są równie ważni, co pracujący od deski do deski?

– Lenistwo jest wielowymiarowe, niekoniecznie ściśle związane z bezczynnością. Można oczywiście być klasycznym leniem i naprawdę nie robić zupełnie nic albo byle jak najszybciej skończyć i mieć to z głowy. Można jednak migać się od pracy, która naszym zdaniem nie jest fascynująca, jednocześnie angażując się całkowicie w coś ważnego lub unikając jednego zadania do wykonania i zrobić siedem innych.

W bohaterach zamknęła pani przypuszczenia, jak będzie wyglądać obecne pokolenie nastolatków za dziesięć, piętnaście lat?

– Nie, zdecydowanie nie miałam tego w planach. Kreując bohaterów myślałam o osobach, które spotykam na co dzień, zapożyczyłam kilka cech, które przypadły mi do gustu i po prostu starałam się stworzyć ciekawych bohaterów, którzy zapadną czytelnikowi w pamięć.

Przysłowie chińskie głosi, że „najwięcej czasu ma człowiek, który niczego na później nie odkłada”. Takie motto życiowe towarzyszy, nie tylko głównym, bohaterom w książce „Będziesz moja”?

– Cóż…dla mnie termin to świętość. Staram się, więc ich za wszelką cenę dotrzymywać. Powiedzieć jednak, że jestem w 100% systematyczna, to trochę zbyt wiele. Zawsze stawiam sobie plan, czy przygotowuję listę zadań, staram się ich dotrzymywać, ale bywa z tym różnie. Czasami po prostu trzeba zrobić coś ważniejszego.

„Nic nie zbliża tak jak zbrodnia…” – czytając to zdanie, odkrywamy sentencję, jaką kieruje się Diana Brzezińska?

– Nie, zdecydowanie to nie jest moje motto i mam nadzieję, że nigdy nie będzie. Myślę jednak, że idealnie pasuje do serii z Adrianną Czarnecką i Krystianem Wilkiem w rolach głównych, bo wątek zbrodni i bliskości w różnych wymiarach będzie przewijał się przez całą serię.

Tytuł „Zaufasz mi” wyraża nie tylko nazwę, ale również pytanie, a może pewność, że odbiorca sięgający po drugą część nie sięgnie po nią przypadkiem?

– Szczerze mówiąc nie myślałam o tym w ten sposób. Pierwszy i drugi tom można czytać oddzielnie. Tytuł odnosi się głównie do akcji, w drugim tomie zaufanie pomiędzy bohaterami jest niezwykle ważne. Niemniej oczywiście mam nadzieję, że czytelnicy mają do mnie zaufanie i sięgną po drugi tom, a także po trzeci.

Skoro miłość to największa siła na świecie, seks jest na drugim, a na trzecim jest bomba atomowa, to odnajdujemy właśnie odpowiedź, dlaczego pani kryminały zawierają nutę romantycznych uniesień?


– Przyznam, że nie słyszałam o tym. Zawsze przyznaję, że chciałam napisać kryminał, ale bohaterowie i ich relacja mnie tak zafascynowała, że zbrodnia zeszła bardziej na drugi plan. Wydaje mi się, że dzięki temu powieść jest ciekawsza, trochę inna, niż typowy kryminał.

Skoro mamy zapowiedź drugiej części, to… kiedy światło dzienne ujrzy trzeci tom?


– Trzeci tom pojawi się 3 czerwca 2020 roku. (uśmiech)

Fot. Aga Wojtuń

ZOSTAW ODPOWIEDŹ