7 na 10 osób pokochało „Blondynkę” z Play
Promienny uśmiech i hipnotyzujące oczy to jej znaki rozpoznawcze. Podbiła serca Polaków występując w spotach reklamowych sieci telefonii komórkowej „Play”. Kim tak naprawdę jest urocza „Blondynka”? O teatrze, muzyce i apetycie na „więcej” rozmawiam z aktorką Barbarą-Kurdej Szatan.
Paulina Ostapiuk: Kuba Wojewódzki na swoim profilu na facebooku napisał, że jesteś największą gwiazdą reklam Play. „Lajki” na funpage’u „Blondynki z Play” rosną w zatrważającym tempie, wczoraj przekroczyły magiczne 100 tysięcy. Jesteś zaskoczona popularnością swojej osoby?
Barbara Kurdej- Szatan: Szczerze mówiąc, ja tego na co dzień za bardzo nie odczuwam. Zainteresowanie moją osobą najbardziej widoczne jest w Internecie. Ale oprócz tego, że raz na jakiś czas spotkam się z dziennikarzami lub z fanami Teatru Roma, w codziennym życiu ta popularność jest raczej poza mną i żyje własnym życiem (śmiech). Nikt mnie nie zaczepia, nie prosi o autograf. Ewentualnie czasami zauważam, że ktoś mi się przypatruje, ale raczej na zasadzie „Skąd ja ją znam?” (śmiech)
P.O.: Brałaś udział w castingach, czy ta postać została stworzona specjalnie dla Ciebie?
B.K-S.: Brałam udział w castingach.
P.O.: Konkurencja była duża?
B.K-S.: Z tego co wiem, to tak – była duża.
P.O.: Artystycznie związana jesteś z Teatrem Roma. Grasz Linę Lamont w „Deszczowej Piosence”. Jesteś wykształconą aktorką, a ludzie najbardziej kojarzą Cię z „Blondynką” z reklamy sieci telefonii komórkowej. Nie irytuje Cię to?
B.K-S.: Nie, nie irytuje mnie to, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że podpisując kontrakt zostanę twarzą „Play’a”. Nie dziwi więc fakt, że ludzie mnie z nią kojarzą. Na szczęście okazało się, że ta postać budzi sympatię, a co za tym idzie ludzi zainteresowało też to, kim jestem. Jako aktorka na pewno na tym zyskałam, bo przestałam być anonimowa .
P.O.: Grałaś jeszcze w kilku innych reklamach, m.in. leku na gardło „Cholinex”. Czy udział w tego typu projektach promocyjnych przekłada się również na korzyści finansowe?
B.K-S.: W telewizji w ogóle zarabia się o wiele większe pieniądze, aniżeli w teatrze. Sama podstawa na etacie jest bardzo marna. Jeśli jest gorszy miesiąc i są na przykład tylko trzy spektakle, to tak naprawdę nie ma z czego zapłacić raty kredytu. Dlatego, nawet jeśli niektórzy tego nie chcą, to coraz więcej aktorów bierze udział w reklamach i chodzi na castingi, bo to jest dodatkowe źródło zarobku.
P.O.: Tym bardziej, że chyba tylko w Polsce uchodzi to za „obciach”, bo na zachodzie udział w reklamie jest raczej gloryfikacją dla aktora. Pomijam fakt, że tak zwane „gwiazdorskie kontrakty” opiewają na niebagatelne kwoty…
B.K-S.: Ci, którzy uważają, że udział w reklamie to ujma, moim zdaniem nie do końca się na tym znają. Z punktu widzenia aktora, zwłaszcza początkującego, jest to cenne doświadczenie. Poznaje się ludzi z branży – reżyserów, operatorów, aktorów. Często reżyserami reklam są twórcy filmów i seriali. Spoty reklamowe Play’a reżyseruje Tadeusz Śliwa, który pracował m.in. przy produkcji „Sępa”. Poza tym, jest to zadanie aktorskie jak każde inne i trzeba je wykonać. To tylko poszerza perspektywę myślenia i szlifuje umiejętności. Nie widzę w tym niczego złego.
P.O.: Ostatnio, jadąc autobusem podsłuchałam rozmowę dwóch kobiet w średnim wieku, które narzekały, że dzisiejsza młodzież dziś nie chodzi do teatru. Zgadzasz się z tą opinią?
B.K-S.: Być może część młodych ludzi nie chodzi, bo się tym po prostu nie interesuje i zamiast do teatru woli iść do klubu. Ale jest mnóstwo młodzieży, która regularnie bywa w teatrze. W „Romie” zawsze jest kompletna widownia, a bilety trzeba kupować ze sporym wyprzedzeniem. Są fankluby „Romy”, do których należy wielu młodych ludzi, jest szkółka musicalowa, która również cieszy się ogromnym zainteresowanie dzieciaków. Wydaje mi się, że w Polsce jeszcze niedawno był taki czas, że faktycznie niewiele osób chodziło do teatru, ale mam wrażenie, że to się zmienia.
P.O.: Oprócz tego, że jesteś aktorką, jesteś również wokalistką. Śpiewasz w zespole Soul City, z którym brałaś udział w X-Factorze. Program miał być przepustką do kariery muzycznej, sławy, czy raczej przygodą?
B.K.-S.: Wszystkim na raz.