Rap-głowa – czyli kto namiesza na scenie w tym roku!

Śmiało mogę powiedzieć, że mam jakiś dziwny instynkt, do wyczajania rapowych talentów, którzy prędzej czy później wypływają na głęboką wodę i jara się nimi każdy. Co więcej, pokazuję te moje odkrycia i perełki innym rapowym mordką, którzy wtedy wcale nie doceniają moich YouTubeowych odkryć. A gdy stają się popularni, przychodzą do mnie ze słowami – „Patrz Ang co za kot!” Pokazując mi typa, którego słucham od dłuższego czasu! I powiem wam szczerze – to jedna z tych sytuacji, która widnieje u mnie na szczycie tych najbardziej irytujących! Tak było w przypadku Otsochodzi. Jarałam się wtedy w opór między innymi „A&k”, „Znowu zamuliłem”, czy „Bon Voyage”. To był zupełnie inny (dla mnie lepszy) Janek. (Własnie przez porównania tych starych nut do nowości zarzucany jest mu brak konsekwencji itd.). Potem były Młode Wilki, Młody Janek nieco zmienił stylówkę, wydał „Nowy Kolor”, no i jarała się nim cała polska. Kolejnym takim przypadkiem był Jan-Rapowanie. Wiedziałam, że ten młodziak jest max utalentowany. Słuchając na przykład „Numeru dla Świń”, czy „Janek nie jest wcale”, nie myślałam jednak, że tak szybko zostanie doceniony (co oczywiście jest bardzo spoko). Dopiero na koncercie w Krakowie w Prozaku dostrzegłam, że Janek ma rzesze wiernych fanów (fanek bardziej), ale w końcu był to początek roku 2018, który był dla Janka prawdziwym krokiem na przód! No ale nic dziwnego, w końcu został doceniony przez SBM Label, (obecnie moją ulubiona wytwórnię). Doceniłam go przez to, że w tak młodym wieku, ma tak rozkminkowe i chillowe flow. No i bity – totalnie w moim klimacie. Nawijał dużo o relacjach damsko-męskich, a to lubię. Obecnie jest go dużo, nagrywał ze znanymi i cenionymi raperami jak W.E.N.A, Solar czy Holak. Brawo, brawo. Ale dla mnie zawsze te starsze nutki będą tymi najbardziej sentymentalnymi. Przeżyłam z nimi spory kawałek czasu, i zawsze gdy do nich wracam, pojawia się uśmiech na mojej twarzy, na wspomnienie tamtych dni. No i lubię gościa, po prostu. Bawi mnie jego nieco ironiczny, nieco olewczy, stosunek do świata i ludzi. No ale tych dwóch jest już na tyle popularnych, że rozgłosu nie potrzebują. Dlatego dziś o innych mordkach, wartych zauważenia. U szczytu mojej listy najbardziej irytujących sytuacji jest też ta, gdy raper, który zasługuje na jakieś 3456778578 wyświetleń, ma ich kilkadziesiąt. I są to sytuacje na które nie mam wpływu. Ale chociaż mogę o nich napisać.

Do przedstawicieli pierwszej sytuacji – tych którzy, moim zdaniem zapewne w tym roku namieszają na polskiej rap-scenie, należy:

Shafter:

Ciężko byłoby mi o nim nie wspomnieć, no bo Wojciech Laskowski, to godny wspomnienia reprezentant Śląska. Więc włączył mi się patriotyzm lokalny! Ale do rzeczy. MC i beatmaker. Zaczynał od bitów, a pierwszym poważniejszym kawałkiem był „Hotel wolnych pokoi”. Póki co, w sieci nie znajdziemy wielu informacji na temat tego zawodnika, zresztą nie wygląda na takiego, który chciałby się nimi dzielić. Jednak po zrobieniu lekkiego researchu dowiedziałam się kilku szczegółów. Jak twierdzi, na co dzień słucha „sporo nie-rapowych artystów i zespołów takich jak – na przykład – Faithless, Jamiroquai, Massive Attack, The Prodigy czy Sade. Poza tym lubię funk, jazz, lo-fi i różne inne pochodne. Z rapu natomiast śledzę głównie amerykańską scenę; z polskich artystów słucham Vkiego, Młodszego Joe i czasem wracam do Marmuru Taco Hemingwaya”. 

Ten gość robi zupełnie coś innego niż obecna nowa szkoła, którą reprezentuje między innymi Żabson, Otso czy Białas. On wraz z innymi kolegami swojego pokroju – typu: Mały Elvis czy Młody Yerba, to już zupełnie nowy, inny nurt. Zresztą, wystarczy na nich spojrzeć. Ich image, to image z przeszłości, wczesnych lat 90. Ma bardzo spójny wizerunek – jego wygląd, muzyka i efekty audiowizualne to jedność. Jest perfekcjonistą – „często synchronizuje wideo z poszczególnymi elementami utworu – werblem, kickiem czy hi-hatami”. Jak twierdzi sam Shafter: „Ja sam, bazując na własnych przeżyciach, nostalgię rozumiem jako tęsknotę za czymś z czym nie miałem do czynienia, za osobami których nie znałem bądź które nawet nie istnieją, za pewnego rodzaju wyidealizowanym wspomnieniem czy też sytuacją, która w ogóle nie miała miejsca. Tak od strony muzycznej jak i wizualnej bardzo fascynuje mnie estetyka lat 80. i 90. i sporo inspiracji czerpie właśnie z tworów, które powstały w tych latach.”

Sam sobie jest producentem i raperem. Jest nieco dziwny, a może nawet creepy, mówiąc o „naginanych faktów i nieprawdziwych wspomnieniach” z lat, których nie doświadczył i nie przeżył, ale sam sobie jest producentem i raperem. Daje więc nam 100% siebie. Dla mnie to trochę inny hip-hop niż słyszeliśmy dotychczas. A ponadto – nostalgia, smutek, tęsknota, może nawet ból. Nieoczywiste teksty i angielskie wstawki. Czekam na EP-kę, (która zapewne się pojawi, bo tym talentem zainteresowały się już odpowiednie osoby (Asfalt Records czy Jana Porębski), śledzę dalej losy tego młodego – a, zapomniałam dodać, On ma dopiero 15 lat! I mówię Wam, o nim będzie głośno!

„Teraz gdy mam możliwości
Zrobię co zechcę bo i tak będę dobry
Będę dobry jak roboty jak „Trainspotting”
Będę słuchał sobie lat 80′
Szerokiej drogi mówi mi Krzysiu Hołowczyc
Nie jestem pierdolony zbieg okoliczności
Pyta mnie o feat typ co leci off beat
Jak już się uspokoję będę chłodny

Pół życia nie wiedziałem co to korki
Przez drugie pół zrozumiałem co to ciągi
Klub 27 to nie są głupoty
Jeden z drugim coś tam pierdoli że bloki
Jestem retro jak Gothic
Jebany audiofil który goni se banknoty
Czułem się samotny mimo twojej obecności
Usłyszałem że to wszystko jest niechcący
Wszystkie złe rzeczy to już przeszłość
To jest relatywne piękno już nie chce kopać w krzesło
Wszystkie złe rzeczy to już przeszłość
To jest relatywne piękno już nie chce kopać w krzesło
Teraz tylko lay low
Czuje sie jak nowy Mark Renton młody Matt Damon
Wszystko z moją Boa Hancock
Wezmę ją na dancefloor
Razem posłuchamy Redbone”

Artystą, tego samego nurtu również wartym zobaczenia jest także:

Mlodyskiny:

Kacper Kityński – robi dużo, bo jest i wokalistą, i muzykiem, ale także współzałożycielem LTE BOYS GLOBAL, i założycielem marki odzieżowej lovedsociety. Wcześniej dużo działał (głównie na YouTube) pod pseudonimem Ahus. Warte wspomnienia jest również to, że wtedy zajmował się twórczością satyryczną . Jednak od (kilkukrotnej) zmiany pseudonimu, Skiny postanowił się zająć muzyką na dobre. I to była najlepsza decyzja! Jego inspiracje to scena cloudowej i emo – to ostatnie może nie brzmi dobrze, ale w jego wykonaniu – brzmi – uwierzcie na słowo, albo posłuchajcie sami!

Panowie nagrali nawet wspólny utwór:

Na dzisiaj wystarczy tych nowości, ale na pewno wrócę do mojego autorskiego wątku „rap-głowa”, bo jeszcze kilku takich musi się tu pojawić!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ