Życie na raty

Koniec studiów. Wyczekany moment rozpoczęcia faktycznego, dorosłego życia. Dosyć wynajmowanych, ciasnych stancji czy małych pokoików w akademiku, jeżdżenia przeładowanymi autobusami i tego wszystkiego, co nas denerwowało przez te kilka „chudych“ lat. Teraz pójdziemy do pracy, dostaniemy pensję i wszystko się zmieni. A tu niespodzianka: miało być dorośle, a „zabawa“ dopiero się zaczyna.

raty teksst life4style

Pierwsze pretensje: dlaczego nikt mi nie powiedział, że to przejście – od studenta do człowieka pracującego – będzie takie trudne? Nikt mnie nie ostrzegał! To autentyczne zdanie wypowiedziane przez moją przyjaciółkę przy kawie. Dlaczego moja praca nie wygląda tak, jak to sobie wyobrażałam? Gdybym wiedziała jak będzie wyglądać sytuacja, poszłabym na studia zaoczne, zdobyła doświadczenie zawodowe i dostała teraz lepszą posadę. Gdybym oszczędzała, kupiłabym sobie teraz samochód albo odłożyła na mieszkanie. A teraz mam umowę zlecenie, nie mogę nawet wziąć kredytu. Gdyby, gdyby, gdyby… Gdyby każdy z nas wiedział, co go czeka w przyszłości to wszyscy mieszkalibyśmy w willach i jeździli sportowymi samochodami w najdroższych i najmodniejszych ubraniach.

Jednak faktem jest, że wielu z nas, po zakończeniu jednego z pierwszych etapów „dorosłego“ życia – studiów, rozkłada ręce w geście bezradności. Nie wiemy co robić. Będąc w trakcie nauki myśleliśmy o tym, jak bardzo zmieni się nasze życie po skończeniu szkoły. I nagle okazuje się, że jest coraz gorzej. Rynek pracy nie jest dla nas łaskawy, bardzo ciężko jest znaleźć dobrą posadę, nie mówiąc już o pracy w zawodzie. Chcielibyśmy się wyprowadzić, uniezależnić od rodziców, najchętniej kupilibyśmy własne mieszkanie – oczywiście na raty. Niestety, najczęściej rodzaj umowy, jaką dostajemy, nie pozwala nam na to. Dodatkowo ciężko jest wziąć kredyt samemu, nie znając się na tym lub nie pracując na choćby 1,5 etatu.

Z kredytem na samochód jest podobnie. Jeśli chcemy kupić coś porządnego, co nie będzie w rezultacie wymagało od nas podwójnego wkładu finansowego później, z umową inną niż o pracę i na czas nieokreślony, nie mamy na co liczyć. Ostatecznie dostaniemy ofertę, która prędzej nas odstraszy, niż zachęci.

Łatwiej jest młodym małżeństwom, są bardziej wiarygodne dla banku, gdyż tworzą „duet do spłacania kredytu“.

Powstają co prawda programy, mające ułatwić młodym ludziom zdobycie mieszkania, ale bardzo często warunki, które trzeba spełnić, są bardzo restrykcyjne.

Tak czy inaczej – kredyt jest jedynym wyjściem. Na lepszych czy gorszych warunkach, jest szansą, aby ruszyć do przodu. Często młodzi, choćby mieli spłacać dwa razy tyle, decydują się na pożyczkę. Ktoś mi kiedyś powiedział, w odpowiedzi na moje żale nad losem młodych ludzi w kraju: „na tym po prostu polega kapitalizm“.

Znamy jednak wiele przykładów państw kapitalistycznych, gdzie mieszkanie na raty jest czymś normalnym, osiągalnym. Kredyt na wakacje, samochód czy wesele znajomych? To są po prostu „wydatki“. Zsumowane, u nas często nie dają innej możliwości niż karta kredytowa lub po prostu kredyt gotówkowy.

Można się zniechęcić, stąd ciągłe słuchy o kolejnych falach emigracji – młodym, wykształconym pokoleniu uciekającym na zachód, żeby „mieć i być“ bez wyrzeczeń i bez nieopłacalnych zobowiązań na lata.

Są jednak ci, którzy z kolei z utęsknieniem oczekują emerytury, aby wreszcie wypocząć, po ciężkich i długich latach pracy. Pytanie tylko: kto zarobi na ich emeryturę, jeśli zabraknie młodszego pokolenia tutaj? Co z nimi? Fali emigracji wśród emerytów jeszcze nie było, jeśli nic się nie zmieni, możemy być świadkami nowego fenomenu.

Olga Kowalczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ