Auto-telenowela

Przeszłość współczesnych ludzi jest „bardziej”. Bardziej trwała, utrwalona przez wszystkie urządzenia, które nas otaczają. I bardziej ulotna – przez ich kruchość. Jak nigdy wcześniej, możemy badać historię samych siebie.

 www.lifewithoneeyeopen.com

Co myślałeś 12 sierpnia 2012 roku? Nie wiesz? Więc wejdź na Facebook’a lub inny portal społecznościowy. I co, już wiesz? Z kim rozmawiałeś? Wejdź w archiwum wiadomości. Możesz śledzić swoje życie, dzień po dniu. To prawie jak telenowela, nie sądzisz? Taka auto-telenowela. Szczególnie jeśli masz ekshibicjonistyczne skłonności i do sieci wrzucasz zdjęcia każdego posiłku z ostatnich kilku lat.

 

Możemy dzień po dniu badać, jak zmieniało się nasze podejście do życia. Jak dorastaliśmy, jak powstawały i rozpadały się nasze relacje z innymi ludźmi. Czasem wystarczy przejrzeć archiwum wiadomości, żeby odkryć, od czego zaczęła się kłótnia z naszym obecnym największym wrogiem. Możemy bezboleśnie przeprowadzić cyfrową sekcję zwłok naszego dawnego „ja”. A z drugiej strony… Pamiętasz swój pierwszy poważniejszy związek? I co Ci po nim zostało? Przecież nie listy. Smsy pewnie już dawno skasowane, telefony nie mają aż tak pojemnej pamięci. Wydrukowaliście chociaż wspólne zdjęcia? Znajomi z gimnazjum? Zniknęli z naszego życia jak konto na Naszej Klasie z sieci.

 

To naprawdę zdumiewające, jak historie naszych kontaktów z innymi ludźmi są utrwalone. Z jednej strony bardzo drobiazgowo, co do słowa. Ale gdy tylko minie trochę czasu, zostają usunięte z serwera i zostaje… nic. Łatwość komunikowania się ma swoją cenę – pamięć. Nasi dziadkowie, czasem nawet rodzice, czekali na listy tygodniami. W zamian każda ich więź z innymi zostawała utrwalona, zarchiwizowana w szufladzie lub w tajemniczym pudełku po butach. To miało naprawdę wiele dobrych stron. Na przykład, gdy jakaś para ze sobą zerwała, można było odprawić rytuał zapominania. Podrzeć i spalić listy… Wyciąć byłą miłość ze zdjęć albo nakłuwać ją szpilkami. I potem człowiekowi robiło się trochę lepiej, jakiś etap w życiu się kończył i zaczynało się coś nowego.

 

A my? Możemy tylko z pasją kliknąć „usuń kontakt”. I tak natkniemy się gdzieś w sieci na zdjęcia naszej byłej, lepszej połówki. Cyfrowa przeszłość będzie nas dopadać w najmniej oczekiwanym momencie. Przeważnie gdy już wydaje się nam, że o wszystkim zapomnieliśmy. Za to po latach, gdy będziemy chcieli ją odnaleźć, okaże się, że zniknęła wraz z zasilaniem serwera. Podobno w sieci nic nie znika, jakoś gdzieś istnieje. Pamiętacie Naszą Klasę? Albo Grono? Albo zdjęcia, które mieliście na dysku starego laptopa, ale zalaliście go kawą?

 

No dobra, ale jaka jest pointa? Zacząć pisać listy? Absurd, życie rozpędziło się tak bardzo, że nie dogoni go żaden listonosz. Ze zdjęciami jest łatwiej, wydrukowanie ich to nie problem. Ale kto pamięta o tym, żeby je podpisać? I co robić, kiedy okazuje się, że mamy po sześć albumów z każdego roku i nie mamy siły ich odkurzyć, nie mówiąc o przeglądaniu? Rada na to wszystko jest bardzo prosta. Trzeba cieszyć się tym, co przeżywamy teraz. I pozwolić odejść teraźniejszości w przeszłość. A samemu patrzeć daleko przed siebie, bo na telenowele szkoda życia. Nawet jeśli dotyczą nas samych.

 

Michał Mościcki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ