Topowe miejsca w Warszawie

wawa life4styleSą dwa zdania, które moglibyśmy słyszeć codziennie: ”dziś wypłata” i „to może jedno piwko?”. No właśnie to drugie może być często bardzo problematyczne. Nie chodzi już nawet o późniejszy syndrom dnia wczorajszego, ale o problem z miejscem. W efekcie kończy się zwykle na tym samym pubie co zawsze i rozczarowaniem, że „stolica taka duża a my znowu w Pawilonach”.  Czas to zmienić! Podróże kształcą, nawet te po knajpach.

Pod schodami ASP

Kręte korytarze, ceraty na stołach i imponująca kolekcja kaset. Wystrój w Eufemii momentami przypomina filmowe wnętrze rodem z najlepszych okresów Polski Ludowej.  Przesiadując w retro kanapach, łatwo można stracić rachubę czasu i zakochać się w tym na pozór trochę surowym wnętrzu.  Nazwanie tego miejsca pubem byłoby z mojej strony dużym niedopowiedzeniem. Oprócz sączenia piwa przy dźwiękach Cocteau Twins, można tam potańczyć, czy przyjść na koncert. A jest w czym wybierać. Eufemia co tydzień zaprasza w swoje progi zarówno młode talenty jak i starych wyjadaczy brzmień alternatywnych, dzięki czemu funduje przybyłym solidną dawkę muzycznej edukacji. Ceny alkoholu również mogą kusić. Nie jest to co prawda sklepowe 3zł, ale za zwykła, pubową cenę lanego piwa, dostaniemy nierozcieńczony trunek w butelce. Sam lokal jest niepozorny, nieśmiało prezentuje się obok solidnego budynku Akademii Sztuk Pięknych. Pierwszym i ostatnim utrudnieniem są nierówne schody. Jeśli obejdzie się bez upadku- potem jest już tylko lepiej.

Żurawia dla smakoszy

„Spiskowcy Rozkoszy” to na barowej mapie Warszawy miejsce już niemal kultowe. Dla każdego kto przywiązuje wagę do smaku piwa i lubi kosztować nowych specjałów, wizyta na Żurawiej powinna być obowiązkowa. W Spiskowcach Rozkoszy znaleźć można około 50 rodzajów polskich piw
do wyboru, o których istnieniu mogliście nie mieć pojęcia. Po wizycie w tej knajpie odnosi się wrażenie, że polskie browarnictwo to naprawdę solidny przemysł. W wystroju dominują ciemne kolory, gdzieniegdzie dopełnienie atmosfery stanowią vintage dodatki w stylu maszyny do pisania, czy aparatu typu Zenit. Twórcy knajpy na Żurawiej chcieli najwidoczniej przenieść swoich gości w nieco inny świat. Sama nazwa jest inspirowana czarną komedią z lat 90tych. Czeski film (to określenie już stereotypowo przenosi nas w jakąś alternatywną rzeczywistość), opowiada o „spiskowcach rozkoszy”, którzy pracują,  żeby stworzyć odpowiednie warunki do urzeczywistnienia swoich fantazji. „Niedziela” – tylko to zawierał anonimowy list, który listonoszka Malkova wręcza nieśmiałemu młodzieńcowi imieniem Peony. Jak widzimy rozkosz rozkoszy nierówna, właściciele lokalu na Żurawiej postanowili nią określić degustację piw.

Praga zaprasza

Lista interesujących lokali na Pradze jest naprawdę długa. Sama ulica 11 listopada może spokojnie uchodzić za centrum życia kulturalnego stolicy. Jest przestronna „Hydrozagadka”, która lubuje się
w organizacji imprez klubowych w stylu oldies, jest „Saturator” , który idealnie wpasowuje się w retro klimat Starej Pragi i organizuje pokazy filmowe np. dla miłośników twórczości Stanleya Kubricka. 
Na deser warto wspomnieć o przestronnym, a jednocześnie pełnym kameralnych pomieszczeń „Składzie Butelek”. Bardzo miło jest tam usadowić się przy barze. Wszystko dzięki starym lampom z pięknymi abażurami, świeczkom, stylizowanym kanapom czyli jednym słowem dzięki przytulnej atmosferze, którą zawdzięczamy niesamowicie przytulnym kocom, poduchom i obiciom mebli. Na poziomie baru jest też antresola, na którą ciężko się dostać przez zakręcone drewniane schody – kiedy już podejmiemy ten wysiłek i dostaniemy się dwa metry w górę, przed naszymi oczami ukażą się dwie niespodzianki w postaci dwóch najprawdziwszych tapczanów. Czyli fizyczny wysiłek zostanie odpowiednio nagrodzony.  Wnętrzarski klimat na Pradze Północ powtarza pewne sprawdzone schematy, które tworzą charakter każdej z wymienionych miejscówek. Chodzi o Lekki półmrok, delikatne, punktowe światła lamp, stare meble z różnych kompletów. To z pewnością znaki rozpoznawcze tej dzielnicy kojarzonej błędnie jedynie z bójkami i biedą. Można by rzec, czas postawić na Pragę i odkryć drugą stronę Wisły, gdyż ma naprawdę wiele do zaoferowania.

Kapslem po kuflu                                                                                                                       

„Kufle i kapsle” nie narzekają na brak zainteresowania. Przewodnik miejski „Warsaw Insider” wyróżnił to miejsce zaszczytnym tytułem „the best beer pub”, jest więc co świętować, napełniając kolejne kufle i wyrzucając kolejne kapsle. Warszawiacy pokochali multitapy i coraz bardziej doceniają sztukę piwowarstwa. W lodówkach mają imponujący asortyment alkoholu, a i oferta „z kija” wcale nie jest gorsza. Cenowo jest różnie- od 10zł do 30 i więcej za piwa z butelki, z kija ceny wahają się
w przedziale 10-20zł, ale trzeba uważać na, bo są dostępne zarówno 0,33, jak i 0,5l. Wydaje się,
że tanio nie jest, ale w wielu warszawskich knajpach 10zł zapłacimy za jakąś marną imitację trunku,
w której więcej wody niż piwa. Rachunek wydaje się  być prosty. Wszyscy koneserzy opuszczą multitap zadowoleni i usatysfakcjonowani tym dobrze spędzonym wolnym czasem.

Ten mały wycinek ciekawych miejsc w stolicy pokazuje pewną korzystną prawidłowość. Polacy coraz bardziej stawiają na jakość, a nie ilość. Tworzy się u nas typowo europejska kultura picia polegająca na próbowaniu nowych smaków , spędzenia kilku godzin w miłej atmosferze i ciekawym wnętrzu. Klient zaczyna być wymagający, co sprawia, że i właściciele starają się coraz bardziej. Stąd tworzy się rokrocznie tyle perełek na kulturalnej mapie wielkich miast. Nic tylko zwiedzać!

Kasia Mierzejewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ