Szósty zmysł racjonalisty

kossakowski 3 life4styleJedyne negatywne komentarze z jakimi spotkałam się na temat programu „Szósty zmysł” dotyczyły właśnie tej racjonalności. Tego, że Twoje podejście jest trochę niedziennikarskie, a ufność nienaturalna.

Mam w sobie duże pokłady naiwności, które starannie pielęgnuję. Nie chcę, żeby ta naiwność we mnie zanikła, bo świadczy o mojej naturalności. Bardzo nie chciałbym poczuć, że w trakcie rozmowy z bohaterem staję się zmanierowany i nie ma we mnie tej otwartości, która wynika z ciekawości.

Ale jak tę naiwność połączyć z racjonalnością?

Ja się po prostu nie mogę nadziwić temu, że są ludzie żyjący w radykalnie odmiennej rzeczywistości. Siedzimy w kawiarni, ty pijesz herbatę, ja piję sok, a przed nami na stoliku leżą telefony komórkowe. A są na świecie ludzie, którzy będą uważać, że obok nas stoją duchy i mogą się z nami komunikować. Dla mnie jest to nieustannie fascynujące. Czasem te wizje świata są tak precyzyjnie skonstruowane, że tworzą niemalże logiczną całość. W Warszawie byłem u kobiety, która jak sama twierdzi rozmawia nie tylko z Bogiem, aniołami i świętymi, ale również z istotami z równoległych wymiarów i robotami. To, co mi opowiadała było połączeniem mitologii chrześcijańskiej z science-fiction. Wyszedłem od tej kobiety oszołomiony. Mówi się, że ludzie odwiedzający tego typu znachorów i osoby uznające się za medium, są niewykształconymi mieszkańcami prowincji. Będąc u Małgorzaty widziałem w jej mieszkaniu gablotkę ze zdjęciami aktorów oraz reżyserów poważnych sztuk teatralnych z odręcznymi podziękowaniami. Jeden z polskich teatrów zaprosił Małgorzatę, przed próbami do spektaklu „Król-Duch” Słowackiego, żeby ekipa lepiej wczuła się w klimat sztuki. Wyobraź sobie, że ona odprawiała w tym teatrze coś w rodzaju egzorcyzmów, a za nią biegała cała obsada, reżyser, dramaturg, a nawet dyrektor. Ona zdiagnozowała, że w teatrze jest zły duch, który blokuje rozwój tej sceny. Wszyscy twierdzili, że poczuli lekkość po wyrzuceniu ducha i Małgorzata im pomogła, mimo że „Król-Duch” został zdjęty z afisza po 4 spektaklach, a większość ludzi pracujących przy spektaklu została zwolniona, łącznie z dyrektorem teatru.

Za wiarą w tego typu obrzędy stoi strach, a to uczucie towarzyszy ludziom niezależnie od wykształcenia, czy pozycji społecznej. 

Tak, to jest zwierzęcy strach. Strach przed śmiercią.

Jesteś wierzący?

Nie, jestem agnostykiem. I myślę, że ten mój agnostycyzm jest bardzo widoczny. Nie wierzę, ale dopuszczam możliwość. Mówienie czegoś z absolutną pewnością jest typowo ludzką arogancją.

kossakowski 6 life4styleGdzie kończy się odwaga, a zaczyna głupota?

Wspaniałe pytanie.

Może tej granicy nie ma?

Myślę, że jest. Granica jest tam, gdzie w ryzyko wkalkulowana jest utrata zdrowia lub życia. Niestety, wydaje mi się, że czasem znajduję się w stanie jakiegoś uwiedzenia emocjonalnego i ta granica mi się rozmywa. To nie świadczy o mnie dobrze. Przykładem może być sytuacja z Władimirem lub to, że dałem się zakopać. Parę miesięcy po akcji z zakopywaniem ktoś zadał mi pytanie, które mną wstrząsnęło. To oczywiste, że czułem wtedy panikę, ale byłem przekonany, że tak naprawdę nie wiązało się to z większym ryzykiem, bo moim przyjaciele z ekipy są pół metra nade mną i wiem, że w razie niebezpieczeństwa odkopali by mnie gołymi rękami. Pytanie brzmiało – a gdybyś się zakrztusił? W takim przypadku nawet sekundy mogą stanowić o nieodwracalnych zmianach. Do tej rozmowy byłem przekonany, że nie byłem głupi, a odważny. Teraz już nie jestem tego taki pewien. Na planie nie widzę wielu potencjalnych zagrożeń. Chociaż… ostatnio się przestraszyłem.

Czego?

Przyznaję to ze wstydem – przestraszyłem się żyletki. W Rumunii spotkałem się z metodą upuszczania krwi przez podcinanie języka. Jest to drobne nacięcie, ale człowiek zbudowany jest z lęków i wyobrażenie, że ta stal tnie mi język totalnie mnie sparaliżowało.

Czyli zdarza Ci się mówić „Nie, tego nie zrobię”.

Po raz pierwszy od 2 lat wyszedłem od uzdrowiciela nie poddawszy się zabiegowi, któremu mogłem się poddać. Zdarza się, że nie mogę uczestniczyć w jakimś rytuale, bo np. tak, jak miało to miejsce w Albanii, nie jestem muzułmaninem. Język mogłem sobie podciąć, ale uciekłem. Tylko, że przez następne 24 godziny byłem na siebie wściekły. Weszło mi to tak na ambicję, że następnego dnia znaleźliśmy staruszkę, która mi ten język podcięła. Trochę to szczeniackie.

Zastanawiam się, czy szukasz w swoim programie czegoś na kształt granicy absurdu?

Loty na Nitron i to, że do Małgorzaty z Warszawy przybywają roboty z innego wymiaru uważam za bardzo wątpliwe i dość absurdalne. Traktuję to, jako piękne opowieści. Siedząc z Anną Nikałajewą Cymbal wiedziałem, że o niej napiszę tak, jak wkrótce o Małgorzacie. Napiszę też o Panu ze Szczecina, który może być taką granicą absurdu.

kossakowski 4 life4styleCzasem spotykamy ludzi, co do których nie mamy pewności na ile są oryginalni, a na ile przekroczyli już tą cienką granicę, po której można uznać, że mają kłopoty z psychiką. Jest to tak płynna granica, że bardzo często między nami, osobami tworzącymi „Szósty zmysł”, zdarzają się spory o to, po której stronie jest bohater. Były natomiast osoby, co do których takich wątpliwości nie mieliśmy – np. człowiek, z którym spotkałem się w Szczecinie. Miał mi on pokazać na czym polega urynoterapia, czyli leczenie za pomocą moczu. Gdy do niego przyjechałem zmienił zdanie, natomiast oznajmił, że jego pies, a konkretnie suka – Koka, jest zwierzęciem mocy i uzdrawia. Czegoś takiego jeszcze nigdy przedtem ani potem nie spotkałem. Metoda leczenia polegała na tym, że siedzisz u tego człowieka na kanapie, a obok ciebie śpi pies. Pytam się – Koka zasnęła? „Nie, ona się przemienia”. Twierdził też, że jego pies jest wegetarianinem. Zapytałem więc, czy gdy Koka będzie na spacerze i znajdzie kiełbasę, to nie zje. Odpowiedział, że niestety zje, więc wyszło na to, że zmusza tego psa do wegetarianizmu. Od samego początku wiedzieliśmy, że z tego materiału nic nie będzie. Są granice absurdu, o które pytasz, ale nie będzie można ich zobaczyć w „Szóstym zmyśle”. Nie chcemy, żeby z któregokolwiek odcinka wynikało, że się z kogoś naśmiewamy.

Jest taka opinia, że osoby wybierające karierę psychiatry bądź psychologa robią to, ze względu na własne problemy, na które chcieliby znaleźć rozwiązanie. Odnosząc to do Twojej sytuacji – czy jakieś problemy zdrowotne stały się bodźcem do stworzenia takiej, a nie innej formuły programu?

Nie, ponieważ to, jak na przestrzeni ostatnich lat ewoluował program wymknęło się spod mojej kontroli. Pierwszy sezon robiłem jako dokumentalista – miałem pokazać postać, przestrzeń i metodę. Jeżeli nie było pacjentów, to ustawiałem kamerę i prosiłem, aby swoje metody bohater prezentował na mnie. Po pokazie pierwszego sezonu w stacji okazało się, że po pierwsze – dobrze dogaduję się z tymi ludźmi i po drugie – trudno byłoby znaleźć drugiego wariata, który dałby sobie rozpalić na głowie ognisko. Zaproponowano mi prowadzenie tego programu, a cały ciąg dalszy był dla mnie zaskoczeniem. Nawet nasz dzisiejszy wywiad nosi dla mnie znamiona absurdu, bo 2 lata temu bujałem się jeszcze pod pośredniakiem.

„Szósty zmysł” w zamierzeniu nie miał być dla mnie jakąś formą terapii. Chociaż teraz, z perspektywy 2 lat mogę powiedzieć, że był. Podczas pracy nad programem dowiedziałem się wiele na swój temat. Nie zawsze były to dobre rzeczy, jak wspomniane wcześniej podejście do ryzyka, którego szczerze mówiąc wcześniej w życiu nie podejmowałem.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ