Świat z perspektywy artysty

malarz4 sporteuroPóźniej miałeś wypadek…
– Tak, w stanie wojennym w czasie godziny milicyjnej wskutek różnych wydarzeń wpadłem pod pociąg doznając obrażeń, utrudniających mi życie do dzisiaj.  Było to później inspiracją do kilku cykli obrazów takich jak: Szpital, Figury groteskowe, Mechanizmy. Specyficzny koloryt, ukłucia igieł, różne szpitalne przedmioty i długie korytarze – dające u swych krańców nadzieję na wyzdrowienie – to były elementy wymagające przemiany na obrazy podsumowujące ten okres życia.

To nie wszystkie cykle, jakie namalowałeś…
– Oczywiście, że nie, są jeszcze portrety, figury czarno-białe, Pejzaże symultaniczne, Wnętrza, Parki, Podwórka. O każdym z nich mógłbym mówić długo, bowiem z każdym łączą się konkretne wydarzenia, interesujące spotkania. Jednak mamy mało czasu…

Mówisz o obrazach jak o dzieciach.
– Bo to są dzieci i bardzo nie lubię się z nimi rozstawać… Choć coraz trudniej je przechowywać, choćby ze względu na ich duże wymiary.

Udaje się czasem coś sprzedać?
– Jakiś czas temu szło całkiem dobrze. Ale panie z galerii chciały, żebym malował to, co „idzie”. Nie mogłem tego uczynić, bo fakt, że byli na to chętni, wystarczająco mnie przerażał. Bałem się, że może są za ładne, pasujące do kanapy. Obraz nie może być ładny, musi być dobry. W tym tkwi mały dramat malarza. Bo nie maluje po to, aby było miło w pokoju, a jednocześnie czasem trzeba coś sprzedać.
Rynek sztuki to zresztą także długi i osobny temat.
Fakt, że po tych pracach, które szły w „Zapiecku” zacząłem malować owe figury czarno białe. To dało mi wolność artystyczną i kłopoty finansowe…

Wspomniałeś cykl Park, tu też dzieją się ładne sceny… Słońce, kolorowe sukienki, młodzi ludzie…
Oczywiście nie te sprawy w parku mnie interesują, w każdym razie nie tylko te…
Uważam, że aby w pełni się wypowiedzieć – twórca musi znaleźć teren, na którym dobrze się zna i może rozgrywać na nim „swoje sprawy ostateczne”. Niektórzy, jak Gauguin, musieli szukać tego na Thaiti, Van Gogh znalazł to na południu Francji. Ja jestem stąd – z Warszawy. Dla człowieka z miasta to ważny teren obserwacji.
Zawsze interesowało mnie zderzenie sytuacji intymnych z kosmicznymi. W czasie, w którym rozmawiamy, gdzieś ludzie się rodzą, umierają – toczą się wojny. A my tu mówimy o malowaniu. Dopiero ta całość – razem z tymi wojnami jest interesująca. Próbuję o tym malować. Wcześniej czyniłem to w obrazach symultanicznych. Po studiach raczej już nie wykonywałem rysunków z natury uważając, że wszystko potrafię. Swego czasu Józef Czapski zasugerował mi, żebym nigdy nie poruszał się bez szkicownika. Posłuchałem go… i nagle zobaczyłem, ile inspiracji malarskich mogą dać rysowane warszawskie parki i podwórka.

Zrozumiałeś, że to jest Twoje Thaiti?malarz5 sporteuro
– Właśnie tak. Tu po swoich ostatnich ścieżkach, często z wysiłkiem, pod górę o laskach, zdążają ludzie, którzy byli młodzi. Tu przychodzą z wózkami matki, przepełnione marzeniami o przyszłości swoich dzieci, kradną pocałunki zakochani i wygrzewają w promieniach słonecznych zbolałe kości inwalidzi. Wszystko odgrywa się jakby w boskim teatrze, właśnie w teatrze świateł i cieni. Czy mogę, jako artysta, pragnąć większych inspiracji?

Mówiłeś, że jeden z „twoich” parków kojarzy Ci się ze Zbigniewem Herbertem.
– Istotnie, niedaleko mojej pracowni jest park, często przeze mnie odwiedzany, wiem o nim wszystko. Park u obrzeży przy ulicy Promenady, w pobliżu mieszkał Herbert. Mogę powiedzieć, że on towarzyszył mi od dzieciństwa. Urodziłem się i kilka lat mieszkałem przy ulicy Wiejskiej 7, mniej więcej w tym samym czasie Herbert mieszkał pod numerem bodajże 17.

Czy lubisz jego poezję?
– Oczywiście, przepadam wręcz – mam wszystkie jego zbiory i opracowania. Tak się składa, że należę do nielicznych malarzy, którzy czytają poezję, słuchają muzyki. Mnie, jak wiesz, codziennie budzi Mozart. Specjalnie do pracowni jeżdżę autobusem, żeby móc czytać wiersze, a powstawaniu obrazów zawsze towarzyszy muzyka. Sztuka to również umiejętność skupienia. Poza tym – jeśli w obrazie nie ma poezji i muzyki, to nie ma w nim nic.

Zauważyłem, że u ciebie w pracowni wisi wiele „złotych myśli” i sentencji.
– To prawda. Najważniejsze wiszą na drzwiach do toalety i drzwiach wyjściowych. Przypominam sobie i innym takie stwierdzenia jak to, że istotna jest  prawda przeciw całemu światu. Myśli mistrza Henryka Elzenberga i matki Teresy. Mam zamiar, wzorem jednego z myślicieli, napisać u wejścia tabliczkę: „Ludziom bez wyobraźni – wstęp wzbroniony”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ