Po prostu Masza
Masza jest Rosjanką mieszkającą w Polsce. Robi doktorat, uczy Polaków rosyjskiego, pokazuje naszym rodakom piękno swej ojczyzny. Skupia się na tym, co łączy, a nie dzieli. Była inicjatorką protestów pod ambasadą Rosji, kiedy wybuchł trwający wciąż konflikt. Miłośniczka kultury żydowskiej, fanka Gagarina, jeździ na hulajnodze i zaraża wszystkich wkoło swym pozytywnym nastawieniem do świata i ludzi.
Monika Łazuga: Jesteś Marysią czy Maszą?
Masza Makarowa: I tu pojawia się problem z tożsamością… Wolę Masza, choć moje pełne imię to Maria. Początkowo w Polsce chciałam się poczuć dobrze w nowym środowisku, więc przedstawiałam się jako Marysia. A później, z czasem, jak byłam z różnymi ludźmi coraz bliżej, coraz bardziej wchodzili w moje życie i słyszeli jak na przykład rozmawiam przez telefon z mamą, słyszeli, że jestem Masza. Bardzo lubię to imię, bardziej mnie określa i wyraża, może sobie kiedyś zmienię.
Masz jakieś polskie korzenie?
Jestem Rosjanką z krwi i kości. Nie mam polskich korzeni.
Jak to się stało w takim razie, że jesteś w Polsce?
To dość dziwna historia, dużo rzeczy w moim życiu dzieje się spontanicznie, jestem bardzo emocjonalną osobą i za tymi emocjami podążam. Przyjazd do Polski, to że się zaczęłam uczyć polskiego, to też był spontan – po prostu mi się tu spodobało. Pierwszy raz przyjechałam do Polski na konferencję, potem byłam w szkole letniej w Siedlcach i tak się zaczęło. Zakochałam się tu we wszystkim, miałam 18 lat, byłam na I roku studiów, wszystko było nowe, dziwne, fajne. Zaczęłam się uczyć języka polskiego, bo najpierw jak tu przyjechałam, to mówiłam po angielsku.
W Rosji znałaś wcześniej jakichś Polaków?
Nie, tylko jakichś nielicznych, którzy przyjeżdżali do Rosji. W dzieciństwie można powiedzieć, że jakiś kontakt z Polską też miałam. Mój tata studiował w Moskwie i tam poznał Polaków, mieszkał z nimi w pokoju. To byli Polacy z Częstochowy. Byli nawet u nas w domu, gdy ja byłam mała, ale zupełnie ich nie pamiętam. Pamiętam za to, że bardzo długo w domu moich rodziców wisiało godło polskie i nie mogłam sobie tego racjonalnie wytłumaczyć: co takie godło robi u nas w domu. Pewnie był to taki prezent od tamtych Polaków.
Języka polskiego zaczęłaś się uczyć dopiero w Polsce?
Tak, przez dwa lata przyjeżdżałam do Polski na letnią szkołę, w której się uczyłam języka. Siedlce to było dla mnie pierwsze polskie miasto.
Bardzo szybko opanowałaś w takim razie język w takim stopniu, by wybrać się na studia polonistyczne. Godne podziwu.
Dziękuję, byłam na studiach faktycznie jedyną Rosjanką, bo większość obcokrajowców pochodziła z Białorusi i Ukrainy. Właściwie jako jedyna przyjechałam tu z innego kraju nie mając zupełnie polskich korzeni, teraz też zresztą w Polsce Rosjan nie jest dużo.
Ile lat już mieszkasz w Polsce?
7 lat mija właśnie w tym tygodniu.
Czujesz się już trochę Polką?
Ciężko mi to określić, pojawia się problem… Na przykład dziś będzie mecz siatkówki Polska – Rosja i nie wiem zupełnie komu będę kibicować. Kiedy jeżdżę do rodziców, do Smoleńska, to czuję jakiś sentyment. To jest takie moje miasto dzieciństwa i wzbudza we mnie dużo różnych wspomnień i uczuć, a jak przyjeżdżam do Moskwy i do Petersburga (bo ja mieszkałam w Moskwie przed przyjazdem tutaj), to chyba nadal Moskwa jest dla mnie takim niespełnionym marzeniem. Zawsze tam chciałam mieszkać. Nie wiem właściwie do końca jednoznacznie, kim ja się dziś czuję. Jakaś dziwna rzecz się dzieje z tożsamością, kiedy nie mieszkasz w swoim kraju. Czuję się teraz takim mieszańcem. Z jednej strony bardzo lubię Polskę i czuję się bardzo z tym krajem związana, a z drugiej jestem Rosjanką i nadal tęsknię za krajem i utożsamiam się też z Rosją.
A jak widzisz swą przyszłość? Sądzisz, że zostaniesz w Polsce na dłużej, a może na stałe?
Z moim spontanicznym życiem nie wiem, czy jeszcze gdzieś mnie nie wywieje, ale nie odrzucam takiego pomysłu, że zostanę tutaj. Polska, jak każdy kraj, ma swoją specyfikę. Szczególnie jeśli jest się Rosjaninem i tutaj mieszka, to może ci być trochę ciężko ze względu na historię albo to, co się teraz dzieje. Ale ja bardzo lubię Polskę. Zawsze, jak wyjeżdżam gdzieś za granicę, a potem wracam tutaj, to cieszę się, a o Warszawie mówię, że to jest mój dom. Nawet już o domu rodziców w Smoleńsku tak nie mówię.