Po co mi smartwatch, czyli o tym jak Apple Watch zmienił moje życie

Po co mi smartwatch, czyli o tym jak Apple Watch zmienił moje życie

Nie będę owijać w bawełnę: jestem fanką produktów z jabłuszkiem. Długo jednak wzbraniałam się przed zakupem Apple Watch. Ani mi się te zegarki jakoś specjalnie nie podobały, ani nie widziałam sensu w posiadaniu kolejnej elektronicznej zabawki. A jednak teraz każdego dnia mój nadgarstek zdobi Apple Watch Series 4. Dlaczego? Co się zmieniło? Po co mi smartwatch? Opowiem Wam o tym, jak Apple Watch zmienił moją codzienność.

Po co mi smartwatch, czyli o tym jak Apple Watch zmienił moje życie
Fot. Pixabay

Po co mi smartwatch, czyli o tym jak Apple Watch zmienił moje życie

Nigdy się tym specjalnie nie interesowałam, ale na potrzeby tego artykułu (i w celu uzupełnienia własnej wiedzy) wpisałam kilka haseł do wyszukiwarki i odkryłam kilka ciekawostek.

Historia „mądrych zegarków” jest znacznie dłuższa, niż moglibyście przypuszczać. Pomijając fakt, że sam koncept pojawił się już w 1946 roku w komiksie o przygodach detektywa Dicka Tracy’ego, pewnym rodzajem smartwatcha były przecież te ze Star Treka czy Nieustraszonego z Davidem Hasselhoffem. 

Jednak pierwszym prawdziwym, produkowanym na masową skalę smartwatchem był ten noszony przez Jamesa Bonda w filmie „Żyj i pozwól umrzeć”. Był to Hamilton Pulsar P2. I było to w roku… 1973. 

Od tamtej pory upłynęło sporo wody i jeszcze więcej było prób zawojowania rynku różnego rodzaju urządzeniami z kategorii wearables.

Wszystko się jednak zmieniło w okolicach 2015 roku, kiedy to dwie firmy stanęły ze sobą w szranki. Mowa oczywiście o Samsungu i Apple. Choć Samsung już od 1999 roku tworzył urządzenia naręczne, to dopiero 2015 był przełomowy dla tej kategorii.

Nie będę się tu rozpisywać o różnicach pomiędzy jednym a drugim i nie znajdziecie ani słowa na temat tego, czy jeden jest lepszy od drugiego. Wybór smartwatcha był podyktowany wyłącznie faktem korzystania z iPhona i… niechęcią do zmiany telefonu na jakikolwiek inny.

Apple Watch Series 4

Apple Watch nie jest najładniejszym smart zegarkiem dostępnym na rynku. Oj, nie. Wiele osób jako jedną z jego największych wad wymienia właśnie jego wygląd. Głównym zarzutem jest tutaj fakt, że… nie przypomina on klasycznego zegarka. Cóż, dla mnie to akurat zaleta, bo gdybym chciała, żeby wyglądał jak tradycyjny zegarek, to po prostu nosiłabym klasyczny czasomierz, a do celów fitnesowych kupiłabym najtańszą fit-opaskę. Jest ich przecież na rynku całe mnóstwo.

Po co mi smartwatch, czyli o tym jak Apple Watch zmienił moje życie
Fot. Instagram/lareinemargotpl

Osobiście uważam, że mimo sporej grubości (ponad centymetr), Apple Watch wygląda na nadgarstku przyzwoicie. Poza tym wybór pasków i bransoletek jest w tej chwili tak ogromny, że każdy dobierze dla siebie coś odpowiedniego.

W ten właśnie sposób stałam się posiadaczką zegarka ze stajni Apple. Nie oszukujmy się, ale biorąc pod uwagę fakt, że jest to coś, co nosi się na co dzień, a nie tylko podczas uprawiania sportu, zależało mi również na jego wyglądzie.

Jak Apple Watch zmienił moją codzienność

Co jednak finalnie wpłynęło na to, że w ogóle zdecydowałam się na zakup smartwatcha i jak on zmienił moją codzienność?

Odpowiedź jest prosta: zdrowie. 

Z natury nie lubię sportu, jednak ze względów zdrowotnych zostałam zmuszona do regularnych wizyt na basenie. Jednak pływanie w tę i z powrotem jest dość nudne, dlatego zaczęłam liczyć ilość przepłyniętych długości. Po kilku takich wyjściach na basen uznałam, że świetnie byłoby wiedzieć, ile w ten sposób spaliłam kalorii, jak szybko pływam i czy z wizyty na wizytę poprawia się moja kondycja.

Dzięki Apple Watch mogę to obserwować i w aplikacji „Aktywność” porównywać przebieg swoich treningów na basenie.

Po co mi smartwatch, czyli o tym jak Apple Watch zmienił moje życie
Fot. zrzut ekranu z aplikacji Aktywność

Wkrótce po tym, jak wciągnęło mnie obserwowanie postępów na basenie, zauważyłam, że w ogóle smartwatch stał się moim motywatorem do zwiększenia ruchu fizycznego. Zaczęłam regularnie ćwiczyć na stepperze, co również mój zegarek skrupulatnie odnotowuje.

Ale ponieważ zwykle najprostsze sposoby są tymi najskuteczniejszymi… najbardziej motywuje mnie wskaźnik ilości kroków. Taka banalna rzecz, a ma niezwykłą skuteczność! Nie dość, że w ciągu dnia często weryfikuję, ile kroków zrobiłam, to autentycznie jestem niezadowolona, kiedy jest ich za mało! Wielokrotnie zdarzyło mi się również pójść specjalnie na spacer, żeby dobić do dziesięciu tysięcy kroków danego dnia.

Po co mi smartwatch, czyli o tym jak Apple Watch zmienił moje życie
Fot. Apple

Teoria 10 000 kroków dziennie dla zdrowia ma swoich zwolenników i przeciwników. Z jednej strony mówi się, że jest to zalecana minimalna ilość kroków, jakie powinno się robić. Z drugiej, że jest to bzdura i nic nam to nie da. Z mojej perspektywy sprawa wygląda tak, że wziąwszy pod uwagę siedzący tryb życia, każda dodatkowa aktywność wpływa pozytywnie na moje zdrowie. Nawet jeśli jest to zwykłe chodzenie. 

Chodzenie dotlenia, obniża ciśnienie, reguluje poziom glukozy i zmniejsza stres. I choć nie wykonywałam żadnych specjalnych badań, wiem, że tak jest. Bo po prostu lepiej się czuję.

Odkąd zatem jestem użytkownikiem Apple Watch, zdecydowanie poprawiła się moja kondycja i rzadziej boli mnie kręgosłup. Bo więcej się ruszam. I choć zdaję sobie sprawę z tego, że brzmi dziwnie, przecież nie trzeba mieć smartwatcha, żeby się ruszać, to dla tych, którzy nie znoszą ruchu fizycznego tak jak ja, jest to po prostu dodatkowy motywator.

Jak widać – skuteczny.

Apple Watch ratuje życie

Nie jestem w tej miłości do funkcjonalności zdrowotnych zegarka Apple odosobniona. Podczas wrześniowej konferencji, na której Tim Cook i jego współpracownicy prezentowali nową odsłonę Apple Watch, mogliśmy zobaczyć, że zegarek potrafi nawet uratować komuś życie. Apple przedstawiło bowiem poruszający film z wywiadów przeprowadzonych zdalnie z osobami, które korzystają z funkcjonalności Zdrowie na swoich smartwatchach.

I choć całość może wydawać się zbyt cukierkowa i pewnie niejedna osoba oglądająca tę prezentację pomyślała o tym, że pewnie był to jedynie chwyt marketingowy, to w internecie wcale nie brakuje tego typu historii. 

Na stronie HackRead możemy nawet znaleźć artykuł o siedmiu konkretnych przypadkach, w których Apple Watch dosłownie uratował czyjeś życie. Nie myślimy o tym, dopóki nas to nie spotka, a opisane tam przykłady pokazują, że nawet mając dwadzieścia kilka lat, nie możemy być pewni swojego zdrowia.

Po pierwsze zegarek ciągle mierzy nasz puls i informuje, kiedy przekracza on właściwy poziom. Bywa, że możemy się nagle gorzej poczuć i nie będziemy wiedzieć dlaczego. Komunikat na zegarku pozwoli nam na szybszą reakcję i poszukanie pomocy.

Po co mi smartwatch, czyli o tym jak Apple Watch zmienił moje życie
Fot. Apple

Po drugie Apple Watch posiada funkcję wykrywania upadku. Jeśli zdarzy nam się upaść i nie będziemy się poruszać przez minutę, Apple Watch połączy się ze służbami ratunkowymi, a także prześle wiadomość do osób, które mamy wprowadzone jako kontakty alarmowe.

Po co mi smartwatch, czyli o tym jak Apple Watch zmienił moje życie
Fot. Apple

Jasne, Apple Watch pokazuje mi powiadomienia z aplikacji. Tak, pozwala mi dyskretnie zerknąć na wiadomość czy odrzucić połączenie bez wyciągania telefonu z torebki czy kieszeni. Jak się uprę, to mogę przez niego rozmawiać. Pozwala mi też na odnalezienie telefonu, kiedy na przykład czymś go przykryję i nie pamiętam, gdzie go odłożyłam. Wszystkie te funkcje wykonuje poprawnie i nie mam tutaj żadnych zastrzeżeń.

Ale to właśnie jego wpływ na moje zdrowie sprawił, że go pokochałam i się z nim nie rozstaję.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ