„Nie nazywajcie mnie celebrytką!”

sonia life4styleBez wątpienia jest piękniejszą częścią programu Kuby Wojewódzkiego. Z gracją i powabem częstuje zaproszonych gości wodą, jednak nie chce być kojarzona tylko z „Wodzianką”. Sonia Wesołowska to fotomodelka, która nie boi się wyzwań. Przyznaje, że jest molem książkowym i pasjonuje się sztuką. W rozmowie z nami, mówi o tym, jak zyskać na pewności siebie i nie dać się przeciwnościom losu!

Joanna Łuszczykiewicz: W jednym z wywiadów powiedziałaś, że jeszcze jakiś czas temu nie byłaś w stu procentach pewna siebie. W jaki sposób uległo to zmianie?

Sonia Wesołowska: Wynikało to chyba z tego, że jestem dość wrażliwą i podatną na złe słowa osobą. Dlatego zawsze gdy docierały do mnie informacje, że ktoś nieprzychylnie wypowiada się na mój temat, od razu odczuwałam spadek własnej wartości i samooceny. Mój brak pewności siebie prawdopodobnie tym właśnie był spowodowany, ale na szczęście moi przyjaciele lub mama, która jest również moją najlepszą przyjaciółką, zawsze potrafią postawić mnie na nogi. Jestem również perfekcjonistką i uważam, że zawsze może być lepiej niż jest. Dlatego nawet jeśli wyglądałabym niczym „aniołek” Victoria’s Secret (marka bieliźniana – przyp. red.) to wiem, że i tak zawsze mogłoby być lepiej.

Czyli dużo od siebie wymagasz?

Tak. Zostało mi to jeszcze z czasów liceum, ponieważ moja szkoła nosiła imię Jana Pawła II, a mottem było: „Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali”. Ja już wcześniej byłam bardzo wymagająca wobec siebie i wobec innych, ale właśnie w liceum jeszcze bardziej się to we mnie zakorzeniło.

Przyznałaś, że łatwo Cię zranić, zatem jak radzisz sobie z negatywnymi komentarzami na Twój temat?

Nie czytam takich komentarzy. Już się tym nie przejmuję i staram się być ponad to. Moją wrażliwą stronę tak naprawdę znają tylko moi przyjaciele. Gdy wychodzę z domu, zamieniam się w odrobinę zimną osobę i staram się przyjmować wszystko na chłodno.

Zatem podchodzisz do tego z dystansem?

Tak, bo w Polsce jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Nawet jeśli zrobiłabym setki bardzo dobrych sesji zdjęciowych, to ludzie i tak wyciągnęli by na wierzch tę, która mi nie poszła najlepiej. Media również nie interesują się sukcesami lub szczęściem innych osób. Oni wolą rozwody, kłótnie i sprawy w sądzie.

Pojawiłaś się na kwietniowej okładce magazynu „Playboy”, w programie Kuby Wojewódzkiego również pojawiasz się w dosyć skąpych kreacjach, zatem czy nigdy nie miałaś problemu z pokazywaniem swojego ciała?

Prywatnie nie pokazuje ciała. Jeśli chodzi o rozbierane sesje zdjęciowe, czy o pracę u Kuby, to są to dla mnie po prostu kolejne zlecenia, które muszę wykonać. Co do sesji w „Playboyu” to starałam się, żeby była ona zrealizowana ze smakiem. Na żadnym ze zdjęć nie jestem całkowicie rozebrana. A jeśli ludzie odbierają mnie jako „seksownego kociaka” to znaczy, że jestem dobra w tym co robię, bo traktuję to jak pracę, do której muszę podejść jak najbardziej profesjonalnie.

Nie uważasz, że obecnie niektóre modelki mają problem z nagością?

Ja też nie rozbieram się chętnie przed wszystkimi fotografami. Robię to tylko wtedy, gdy sesja jest naprawdę tego warta. Taki proces zawsze ma kilka etapów. Najpierw jest to maglowanie przez managerów, a później przez stylistki, bo zawsze zależy mi na zdjęciach w dobrym guście. Ale mimo wszystko, tak wygląda praca modelki. Realia są takie, że modelka zarabia ciałem i wyglądem. Nagość jest nieodzownym elementem tego zawodu.

Brałaś udział w pierwszej edycji programu „Top Model. Zostań modelką”. Do zgłoszenia się do showsoniaa life4style przekonała Cię Twoja mama. Jak wspominasz swój udział w programie?

Niestety program „Top model” nie miał nic wspólnego z modelingiem. Owszem, zyskałam pewne doświadczenie, jednak w programie nie nauczyłam się niczego, poza utrzymywaniem nerwów na wodzy. To było zwyczajne „show” i mam wrażenie, że producentom zależało na tym, żeby nas w pewien sposób złamać i wyciągnąć w ten sposób emocje na ekranie. Oczywiście poznałam tam wielu wspaniałych ludzi, między innymi panią Karolinę Korwin-Piotrowską, z którą nadal utrzymuję kontakt. Oprócz tych znajomości, program „Top model” nie otworzył mi żadnych drzwi do kariery ani nie nauczył wielu rzeczy.

Czy zatem ten program zmienił Twoje podejście do świata modelek?

Po programie byłam bardzo zrażona do świata modelingu. Bałam się do niego wrócić, ale mimo wszystko chciałam spróbować swoich sił. Z racji tego, że wtedy byłam trochę okrąglejsza, zaczęłam współpracę z agencją modelek „plus size”. Gdy przyszłam na pierwszą sesję, byłam trochę wystraszona. Jednak już na wejściu zaskoczyła mnie bardzo miła atmosfera! Żadnych docinek, żadnych awantur, komfortowe warunki, cała ekipa dbała o to, żebym dobrze się czuła. Byłam w szoku, ponieważ bałam się, że te sesje będą wyglądały tak jak w „Top model”, gdzie szukano tylko sensacji.

Odkąd zostałaś „piękniejszą częścią” programu Kuby Wojewódzkiego, wzbudzasz zainteresowanie mediów. Co zmieniło się w Twoim życiu i jak sobie z tym radzisz?

Zmieniło się tylko to, że media się bardziej mną interesują. Zawsze pojawiałam się na  bankietach i prestiżowych imprezach. Dorastałam w duchu kultury i sztuki, zatem bardzo lubię takie wydarzenia. Teraz faktycznie spotykam się z zainteresowaniem mediów, więc wiem, że nie mogę sobie pozwolić na włożenie zbyt skromnej kreacji lub jakąś inną wpadkę, bo to tylko mi zaszkodzi.

Boisz się tego, że powinie ci się noga?

Wiem, że media czekają teraz na dwie rzeczy: na moje zdjęcie z Kubą Wojewódzkim i na to, aż pojawię się na jakiejś imprezie w stroju „Wodzianki”. Wtedy byłaby to sensacja i medialna pożywka. Natomiast ludzie chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że gdy zamykają się drzwi od studia, to ja nie chodzę tak ubrana! Na co dzień preferuję luźny styl – nie chodzę w gorsetach i dwunastocentymetrowych szpilkach.

Jak wyglądał casting na „Wodziankę” Kuby i co Cię skłoniło, żeby wziąć w nim udział?

Zawsze lubiłam program Kuby i pewnego razu weszłam na jego stronę internetową, żeby zobaczyć jeden z odcinków. Wtedy rzuciło mi się w oczy ogłoszenie, że poszukują nowej Wodzianki. Spontanicznie pomyślałam, że napiszę list motywacyjny. Był bardzo prześmiewczy i ironiczny, napisany w sposób żartobliwy. Wkrótce zapomniałam o całej sprawie, bo nawet nie sądziłam, że mogę się zakwalifikować. Jednak miesiąc później, zadzwonili do mnie z telewizji TVN i powiedzieli, że się dostałam się do kolejnego etapu. Konkurs rozgrywał się na stronie Kuby i zakwalifikowało się do niego 15 dziewcząt. Każdego dnia odbywało się głosowanie, a dziewczyna która w danym dniu zebrała najmniejszą ilość głosów, odpadała. Drugim etapem było wyłonienie trzech finalistek, a rozstrzygnięciem było przedstawienie nas na wizji. Każda „dostała” jeden z odcinków, w którym wystąpiła i właśnie to miało zweryfikować nasze podejście do pracy, obycie z kamerą i to jak reaguje na nas publiczność. Po ostatnim etapie, znowu otrzymałam telefon od produkcji i tym razem powiedzieli mi, że niestety ale będę z nimi pracować trochę dłużej (śmiech).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ