„Nie mam już ochoty oglądać filmu sensacyjnego z sobą w roli głównej” – mówi legenda fonografii
„RRX to najlepszy hardcore od ćwierć wieku” – czytam na Twojej stronie.
Gdzieś od trzech lat robimy trap. W Stanach uliczny rap jest dziś właśnie taki hard trapowy. To co, że oldscholowy Wu-Tang sprzedał płytę za 2 miliony dolarów, skoro nabywca – właściciel leków przeciwko AIDS – 50-krotnie podniósł cenę.
Robię dojrzałą płytę. Opisuję swoje przeżycia, obraz środowiska w nowoczesnej, świeżej formie. Posłuchaj (Kozak puszcza mi pierwszy zmasterowany kawałek z płyty. Dźwięki zalewają podziemne przejście. Dudni tłusty bass. Upierdliwy Chińczyk wchodzi wreszcie w upragniony stan nirwany). Zmienne flow z lekkim podśpiewywaniem. Kąśliwe porównania zakotwiczone w czasie. Ogólna hipnoza. Wszystko oparte na amerykańskich patentach, na tym luzie, zmianach tempa, nieprzewidywalności.
Czyli wiem już, że na Twojej solówce udzielą się Arab i Guli.
Tych featuringów trochę będzie. Arab zazwyczaj nie za bardzo chce występować gościnnie. Akurat spali w Warszawie i gdy dowiedzieli się, że robię solową płytę, sami się na nią zaprosili.
Muzycznie pomoże mi Bystry z Kielc, będą też bity producenta z Kętrzyna – OG BROO, TSK SOMD-a z Gorzowa i PABLO SHIFTY-ego, który mało się ostatnio udzielał. Jak tylko usłyszał, że siekam solo, błyskawicznie wysłał mi paczkę. Wszyscy to moi ludzie, mam z nimi regularny kontakt od co najmniej trzech lat. Znają moje upodobania muzyczne i akceptują mnie jako człowieka. Nie wezmę beatów od kogoś z kim nie gadałem. Żadnych przypadkowych osób. Lojalność i szacunek.
„Freestyle’ować to sobie mogę, może każdy. Trochę lepiej lub trochę gorzej. Rapowanie? To jest moje marzenie, ale jak zabierać się za coś, gdy jest tyle niedoskonałości? Nie chcę kaleczyć stylu” – powiedziałeś w sierpniu 2010 roku. Co się zmieniło?
„Najpierw powoli jak żółw, ociężale” (Kozak sam siebie podbija – nadal słuchamy jego inauguracyjnego kawałka). Tu nawiązanie do Tuwima.
Wiesz, nie jestem nie wiadomo jakim wypluwaczem rymu. Nie będę składał słów szybciej niż Trzeci Wymiar. Z drugiej strony nie wiem czy słuchacz znajdzie czas i będzie na tyle cierpliwy, żeby puszczać po dziesięć razy przesiąkniętych punchami, wyrzucanych w sposób maszynowy wersów. Czy da sobie szansę zrozumieć każdą przekminę. To tak na marginesie.
Co się zmieniło? Każdy ma swoje pięć minut i myślę, że teraz jest mój czas. Doszedłem do wniosku, że skoro wydałem tyle płyt, zainwestowałem mnóstwo pieniędzy, to w końcu mogę też zasponsorować sobie swój krążek.
Rapersko kojarzę Cię z szalonego freestyle’u na nielegalu Szybkiego Szmalu, Hot 16 Challenge i dwóch występów na płycie Faziego Cienka biała linia. Coś przeoczyłem?
Niejednokrotnie jeździłem na koncerty w roli hypeman’a. Przez ostatnie trzy lata z Fazim wykonałem ich może z dwadzieścia. Rapowałem część jego tekstów. Do Hot 16 Challenge nominował mnie TomB. To też będzie jeden z gości na moim projekcie.
Ile dzisiaj sprzedajesz płyt? Rynek fonograficzny umiera.
Zwykle tysiąc, tysiąc pięćset sztuk.
Mało.
Najlepiej sprzedaje się Fazi. Cycki i Krew z 2010 rozeszły się w trzytysięcznym nakładzie. Kodexu czwartego sporo, oj sporo.
Nie nastawiam się na komercję, robię rzeczy niszowe, ale biorąc pod uwagę to, że ostatnią płytę NAS, której nie wydawałem – sprzed siedmiu lat – kupiło zaledwie tysiąc osób. Nie wygląda to tak źle, więc…
(W pół zdania przerwał Kozakowi szpakowaty mężczyzna. Kolejny klient. Nie po raz pierwszy tego dnia muszę wyłączyć dyktafon.
– Dzień dobry, ma pan coś z komedii polskich?
– Tutaj niech pan popatrzy, z tych tanich po pięć złotych. Albo z droższych. Disco Polo osiemnaście, Wkręceni…
Tym razem to ja uciąłem rozwojową pogawędkę. Klient spokojnie przebierał towar, a 48-letni wydawca znów obrócił się w moją stronę)
Sam oglądałeś Disco polo?
Jeszcze nie.
Jednym z głównych bohaterów tego filmu jest spec od wyszukiwania młodych talentów – wydawca Polak. „Jak Polakowi się spodoba, to wszyscy Polacy będą kupować”. Ilekroć przesłuchiwał demo jakiegoś zespołu i włosy na ręce stawały mu dęba, wiedział, że będzie hitem na rynku. Też tak miałeś? „Ksywa Kozak nie wzięła się wyłącznie z nazwiska” – to Twoje słowa.
Nadal mam! Elektryzuje mnie wspomniany TomB, świetny jest Solar, Guzior z QUE. Znakomicie składa rymy Żabson z Kielc.
Czemu nie masz ich pod swoimi skrzydłami?
Wiesz, to nie jest tak, że każdy podchodzi do tego na zasadzie: „Jak Kozak zaproponuję, to wydam u niego”. I ja też nie mówię im: „O, jesteś zajebisty. Chodź do mnie zrobimy zajebistą płytę”. Często myślą, że sami zrobią. Ja mogę zauważyć pewne cechy. Usłyszeć coś niezwykłego w składni albo w sposobie artykulacji. I to może mi powiedzieć, że ktoś naprawdę ma szanse.
Chcesz zrobić trapowo-klubową płytę, nowocześnie brzmiącą, czyli rozumiem, że materiał ukierunkowany na koncerty. Planujesz trasę?
Chciałbym połączyć koncerty ze spotkaniami autorskimi. Edukacyjnymi i motywującymi dla młodzieży. Wiem co osiągnąłem, ale jestem na tyle skromny, że nie bujam w obłokach. Jestem człowiekiem z doświadczeniem, wydałem wiele płyt i czuję się odpowiedzialny za to, jak młodzi ludzie postrzegają rap. Jak będą się na nim rozwijać. Chciałbym parę rzeczy sprostować, a o kilku opowiedzieć. Także jeśli rodzice młodzieży uzależnionej będą zgłaszali się na spotkania, chętnie podpowiem im jak powinni się zachować.
Pamiętasz tę ankietę?
(Przekazuje Kozakowi numer Ślizgu z 2004 roku)
Że ten gość jest niby podobny do mnie?
(Marszczy czoło przyglądając się swojej podobiźnie)
To jest taki mix mnie i Volta. Nigdy np. nie miałem modelowanej brody.
Ale byłeś tęższy.
Tak, schudłem 25 kilo. Sześć lat temu wykryto u mnie cukrzycę i przestałem słodzić.
Dobra, wracam do lektury.
(Kozak przegląda uważnie ankietę i czyta na głos)
Trzy ulubione kolory. O, wciąż te same!
Trzy antypatie: Deliś, Kiełpo, IGS. No, tak było.
Plany na przyszłość: szkółka rapowania dla młodych raperów i Siedem Łez – wtedy miałem ich wydać.
Trzy rzeczy ode mnie: głosujcie na mnie jak będę w Barze.
O co chodzi?
Bar jest Polsatu i był kręcony we Wrocławiu. Byłem tam akurat, gdy odbywała się któraś edycja. Podpity usiłowałem wtargnąć do lokalu, w którym bawili się uczestnicy. Nie docierało do mnie, że odbywa się tam jakiś program. Zatrzymali mnie ochroniarze: „Pan nie wejdzie. Jest pan pod wpływem alkoholu”. „Dajcie spokój, chcę się napić” – wybełkotałem. Chciałem się dobić. Musieli mnie wyprowadzić.
W rubryczce „największe porażki” wpisałeś: trzy pobyty w izbach wytrzeźwień.
A w „trzy sukcesy”: porzucenie twardych, wspaniałe przygody związane z wydawaniem płyt i wychowanie dzieci. Spójrz jakie wskazałem trzy kobiety: Aleksandra, Patrycja, Klaudia. To imiona moich córek.
Dalej mamy trzy programy.
Alfabet Mafii, Kuba Wojewódzki i Big Brother. Wtedy była beka z Big Brothera.
Filmy: Doberman – mistrz, American Psycho – mistrz, Pulp Fiction – mistrz.
Trzy książki: Encyklopedia Andrzeja Budy (śmiech), Quo vadis, Pismo Święte.
A gdzie książki o psychologii sukcesu? Podobno zaczytywałeś się w takich pozycjach.
To były książki motywacyjne, pisane przez miliarderów, którzy dzielili się własnymi metodami osiągnięcia sukcesu. Punktem widzenia na otaczający świat. Na początku działalności lektura ich zwierzeń bardzo mi pomogła. Nie widziałem żadnych przeszkód, parłem od przodu.
Trzy postacie/bohaterowie.
Rumcajs, Nicolas Cage, Magik i… A skąd ten Dyzma? A, pewnie dlatego, że tak mnie nazywali.
Dyzmą polskiego rapu?
Tak. Tylko na czym polega kazus Dyzmy? Że ktoś z niczego robi hajsy, bo ma świetne pomysły.
Flinston pisał, że jesteś geniuszem biznesu na miarę handlu warzywami. Tede doprawiał: „Miał wszelkie szanse by być Rockefellerem. Ale nie zrobisz ze Szwejka Króla Artura”.
To takie złośliwości, po pewnym czasie przestały mnie ruszać. Wolałem je przemilczeć.
Spotkałem Flinstona dwa lata temu. Doskonale pamiętam jak krytykował wszystkie nasze produkcje, wskazywał ich wady. Robił to także w Klanie. Nie lubiliśmy go, ale słuchaliśmy jego krytyki. To niesamowicie sprawny intelektualnie człowiek. Dzięki niemu nasze kawałki były coraz lepsze. Motywował nas, był naszym guru.
Teraz mamy trzy napoje: Kawa, Bols, Pepsi Twist. Teraz nie piję z cukrem…
A Bols? Popsuł się?
Teraz wolę coś lżejszego. Martini, może jakieś dobre wino. Nie odpowiada mi już awanturniczy tryb życia. Luźny – jak moich raperów. Jestem samotnikiem.
Samotnikiem? Widujesz się na co dzień z dziesiątkami osób.
Spotykam tutaj profesorów, muzyków, czasem przychodzi taki rzeźbiarz, są to jednak bardzo szybkie wymiany poglądów. Jeśli ktoś podchodzi i zaczyna mówić o pierdołach, komunikuję, że zamykam budkę i idę do WC. (śmiech) Nie rajcują mnie gadki z dzieciakami o bzdurach, nie mam już siły sprawdzać ludzi. Wolę być samotnikiem niż wpakować się w następną toksyczną przyjaźń. Jestem ideologicznie białą panterą.
Dużo Ci dzisiaj potrzeba do szczęścia?
Realizacja pasji i minimum socjalne, by nikogo się o nic nie prosić. Reszta to marzenia.
Lubisz samego siebie?
Uwielbiam takim, jakim jestem. Patrzę w lustro i ono nie pęka. Żyję godnie, według norm lojalnościowych. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie utrzymuję może przyjacielskich kontaktów z dawnymi artystami RRX, lecz też nie ma między nami zgrzytów. Nie boję się iść na koncert, ostatnio na paru byłem. Wszyscy podchodzą, witają się, szepczą kilka miłych słów. Taka spuścizna.
Proceente powiedział w sądzie, że docenił jak dużo dla niego zrobiłem, dopiero, gdy sam zaczął prowadzić firmę fonograficzną. Myślę, że inni raperzy również sporo mi zawdzięczają. Dzięki mnie zaistnieli na rynku i teraz jakoś sobie na nim radzą. Z mniejszym bądź większym zadowoleniem.
Rok temu byłem na imprezie, gdzie przypadkowo spotkałem siedmiu moich wrogów. Nie wyszedłem z niej. Czekałem aż któryś mnie zaczepi. Nikt nie podbił, cisza. A ja czekałem…
Napisałeś w Sylwestra, że ledwo przeżyłeś 2015-ty.
Ostatnie trzy lata miałem ciężkie. Oj, bardzo ciężkie. Parę osób mi pomogło, niekoniecznie z branży muzycznej. To specyficzna dziedzina. Jeśli nie zapłacisz, niczego nie dostaniesz.
Jak sobie poradziłeś?
W człowieku odzywa się determinacja i nieprzerwanie brnie dalej. Jeżeli robi to co kocha, wciąż wydaje mu się, że za mało się stara. Chcę jeszcze bardziej. Nie szukasz wtedy wymówek, że zupa była za słona.
Ile straciłeś finansowo przez moją wizytę?
(śmiech) Miło, że pytasz. Poniedziałki nie są jakimś szczególnym dniem. Dlatego później otworzyłem (po 12 – przyp. HK). Widzisz, trzy transakcje przez kilka godzin, a i tak spuszczałem z ceny. Po nowym roku to co innego. Wtedy był tutaj straszliwy sajgon i niezły zarobek. Parę razy zainkasowałem po tysiaku, przed świętami półtora. Ale nie dalej niż trzy miesiące temu obrót wynosił zaledwie 70-100 złotych. Nie dbałem wówczas o towar. Byłem zafascynowany kończeniem płyty.
Raz stówa w kieszeni, raz 10 koła. Grunt, żeby becel cie nie zmienił. Elo!
*
Rozmawiał: Hubert Kęska (obserwuj na Twitterze)
_______________
Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.