Mr. Pancake – Królestwo Pornfooda

pankejk tekst 3 life4styleMyślę, że każdy widząc górę bitej śmietany, masła orzechowego, czekoladowych gwiazdek i całej reszty, ma tego świadomość.

Jasne. Moim zdaniem ludzie, którzy tu przychodzą, chcą zjeść właśnie coś takiego. Z resztą, jak wspomniałaś, jesteśmy alternatywą dla jakiś tam fast foodów. U nas jedzenie, mimo, że jest kaloryczne, jest też robione tylko z produktów najwyższej jakości, nie oszczędzamy na tym. Nawet jeśli chodzi o wyrabianie ciasta, co dzień robimy nowe partie, wszystko jest świeże. Mogę zagwarantować, że nigdy nie było tu żadnych przypadków zatruć, nic z tych rzeczy.

Ja Ci wierzę. Choćby dlatego nie ma teraz z nami Piotrka, który musiał zasuwać po nowy mikser, bo stary się zepsuł, a korzystacie z niego, wyrabiając ciasto na bieżąco.

Dokładnie, zawsze mamy jakiś zapas, który przygotowujemy rano. Mamy pewne normy. Wiemy, ile schodzi, ale trzeba tez być przygotowanym na każdą ewentualność. Nieźle pozmieniało w ostatnim czasie, zapotrzebowanie wzrasta. W ogóle cała logistyka lokalu się ciągle zmienia. Sam wystrój w porównaniu, do tego, co było na początku, to jest zupełnie inna sprawa.

Jasne. Przyszłam tu pierwszy raz chyba tydzień po otwarciu. Te 3 lata temu i teraz to zupełnie co innego. Dużo się pozmieniało.

Sama widzisz, możesz sobie porównać, jak to wyglądało wtedy, a jak prezentuje się teraz. Sam lokal był o wiele bardziej pusty, ale to chyba normalna rzecz w miejscu, które dopiero się rozwija. Fajne jest też to, że ludzie, którzy przychodzą do nas od początku, mogą zauważyć, jak wiele się zmieniło. Wtedy juz wszystko obracało się w spoko klimacie, ale tak naprawdę nikt nie wiedział jeszcze, w którą stronę to pójdzie.

Potem, a nawet już kilka dni po otwarciu, okazało się, że przyjęliśmy się tak dobrze, że ludzie chcieli otwierać Pankejka w innych miastach, w Poznaniu, w Krakowie i do tej pory mamy różne telefony, nawet z zagranicy, na przykład ostatnio jedna dziewczyna zadzwoniła z Anglii.

Zawsze możecie otworzyć filię.

Myśleliśmy też o franczyzie, ale zastanawiamy się nad tym, bo chcemy to najpierw z Piotrkiem doszlifować.  To jest nasz mały „diamencik”, który cały czas ulepszamy, coś dodajemy, zmieniamy. Chcemy przede wszystkim powiększyć lokal, bo jest trochę za mały. Ma to swój klimat, oczywiście, ale gdyby był większy można by było trochę więcej zajawki tu wpompować.

Super opcją jest wasz letni ogródek przed Pankejkiem, kiedy teraz z nim ruszacie?

Już w kwietniu i w tym roku będzie o wiele większy niż w zeszłym. Ale większa knajpa na pewno jest potrzebna, zwłaszcza, że Powiśle robi się coraz popularniejsze i przyciąga coraz więcej ludzi.

Chociaż jeśli chodzi o naszą bezpośrednią okolicę, to ludzie przychodzą tu raczej specjalnie do nas, bo sam Solec nie tętni życiem, a u nas jednak lokal zawsze jest pełen ludzi, do tego stopnia, że stoją nawet przed nim, na chodniku, co dobrze rokuje, ale wpływa też na wiele rzeczy, na przykład na jakość i ilość obsługi. Kiedyś we dwóch z bratem prowadziliśmy i obsługiwaliśmy cały lokal, z resztą sama widziałaś jak to wyglądało, a teraz, po 3 latach, zatrudniamy chyba z czternaście osób pracujących na zmiany. Mamy czynne od poniedziałku do niedzieli, od rana do wieczora, a  jak będzie ogródek, to chcemy ten czas jeszcze wydłużyć, myślimy o wprowadzeniu śniadań i paru innych rzeczy, których na razie też może nie będę jeszcze zdradzał.

Wspomniałaś o tej filii, myślimy o jakimś kolejnym oddziale, ale na razie skupiamy się na innych rzeczach.

Poniekąd w sumie macie już coś takiego. Jest Diner 55, w którym też robicie naleśniki, w samym centrum, na Żurawiej.

No tak, racja. Diner ma ten atut, że ma dużą powierzchnię, więc jakieś rezerwacje, czy większe ilości osób zawsze możemy przekierować tam. W Diner 55 nie ma jednak pełnego menu, na przykład naszych burgerów, ale są burgery jednego z dwóch innych brandów, z którymi wspólnie tworzymy to miejsce. To też jest coś nowego, trzy różne brandy działające razem, też fajny klimat i miejsce, o którym warto wspomnieć.

Ale Wasza współpraca z 55 zaczęła siępankejk tekst 4 life4style poniekąd poprzez Pornfood Party, którego jesteście pomysłodawcami i Wasze imprezy pod tym hasłem też stały się juz kultowe i wspominane jako jedne z najlepszych melanży.

Imprezy „pornfoodowe” to też jest taki dodatek dla nas, bardzo istotny, taki motor, który jakoś napędza marketing i sprzedaż u nas. Pozyskiwanie nowych ludzi i szarzenie świadomości tego, kim właściwie jesteśmy. „Mr. Pancake” równa się dobra zabawa, młody styl życia i życie bez konwenansów.

Ostatnio organizowaliśmy juz chyba siódmą imprezę, świętującą nasze trzecie urodziny.

Z tego co widziałam, nie tylko w Warszawie?

Zgadza się, zaczęliśmy w Warszawie, z naszymi wspólnikami,  którzy prowadzą też razem z nami Dinera. Oni mają swój klub, tam było już sześć imprez. Było również wydarzenie w Krakowie, teraz będzie w Lublinie. Nasze imprezy są też nieco inne niż wszystkie, oczywiście muzycznie utrzymane w konwencji hip-hopowej, ale stawiamy na nowe mieszanki muzyki. Zbieramy zawsze dobrych Dj-ów, robimy naleśniki, wbijamy z bitą śmietaną. Jest naprawdę fajnie, wystarczy być na tej imprezie, żeby sie przekonać.

Wiele rzeczy, które promujecie nie ma już bezpośredniego związku z samym jedzeniem, ale z całą kulturą i klimatem, który reprezentujecie, czyli nie tylko imprezy, festiwale hip-hopowe tybu BRUK, ale też ciuchy, bo po pierwsze „PLNY”, o których już wspominaliśmy, a po drugie – Wasze własne bluzy.

Dokładnie. Właśnie to jest fajne, że zaczęliśmy wychodzić naprzeciw jakimś tam oczekiwaniom ludzi, nie tylko w stronę gastronomiczną. Tak jak mówisz, mój brat zajął się produkcją swoich bluz, z dobrych materiałów, wychodzących w limitowanych ilościach, więc od czasu do czasu można sobie taką zamówić. Oprócz tego współpracujemy też z firmą odzieżową KXM, mojego znajomego. Bardzo dobra firma, która ma moim zdaniem jedne z najlepszych ciuchów w Warszawie, jeśli chodzi o streetwear. Sprowadza je z USA, z Anglii. Mamy również u siebie deskorolki formy Fish, od naszego znajomego. Wszystko w sumie wpisuje się w ten jeden klimat hip-hopowy, bo i ta deskorolka i ten streatwear. Generalnie staramy się „zarażać” ludzi tym fajnym stylem życia, który zbiera to wszystko razem do kupy.

Ale przede wszystkim Wy też jesteście tacy, ubieracie się w tym stylu, więc sami w jakiś sposób jesteście wypadkową tego klimatu i tworzycie to miejsce.

No i nie jesteśmy jakimiś osobami zadufanymi w sobie, jakimiś szefami w garniturach, którzy cały czas narzekają i liczą hajs. Cały czas sie tu kręcimy, gadamy ze znajomymi, którzy wpadają o każdej porze. I ludzie, którzy u nas pracują też są mega fajni, bardzo elastyczni i wychodzący naprzeciw temu, czego chcą klienci. Nie zawsze każdy chce to, co jest w menu. Wszystko można sobie dowolnie zmodyfikować, zamówić tzw. „golasa” i dorzucić do niego dowolne dodatki.

Zdarzają się nam czasem jakieś małe wpadki, ale ludzie to rozumieją i chyba jeszcze bardziej lubią Pankejka dzięki temu, że jest taki normalny, bez spiny.

Jednym z ważniejszych czynników, który wpływa na atmosferę w Pankejku są znajomi. Wpadają tu nawet po to, żeby wypić szejka, pogadać. Zawsze można tu kogoś znajomego spotkać. Już nie mówię tutaj nawet o Groniu (wspólny znajomy, rezydent i samozwańczy menadżer Pankejka – red.), który jest tutaj naszym zagorzałym fanem (śmiech).

Ok, ale nawiązując do Gronia i dodatkowych inicjatyw, które wspieracie – ostatnio zostaliście również oficjalnym partnerem drużyny footballu amerykańskiego, w której gra – Warsaw Warewolves, więc rozgałęzień jest mnóstwo i jesteście mega wszechstronni.

Tak, działamy na wielu szczeblach. Trudno teraz nawet określić wszystkie firmy, z którymi współpracujemy, wszystkie partnerstwa. Najczęściej są to nasi znajomi. Tak samo Filip, który prowadzi na Tamce sklep Street Supply, z takimi streetwearowymi butami na przykład New Balance czy Assic’sy. Wszyscy fajnie sie uzupełniamy, ale też nakręcamy nawzajem.

Fartownie, że znaleźliście się w tym powiślowym zagłębiu, gdzie w sumie jesteście od 3 lat i tak naprawdę to Powiśle rozwijało sie razem z Wami. Niedaleko Wisła, tam Barka, Kolor Niebieski, w którym była Wasza impreza pornfoodowa chyba w zeszłym roku?

W ogóle Wisła zrobiła się bardzo modna i też mamy w planach otwarcie tam stoiska z jedzeniem. Teraz w lecie, z naleśnikami, z goframi może, nawet nie przy okazji samych imprez, ale również w ciągu dnia.

Co do Koloru Niebieskiego tam była nasza pierwsza impreza pornfoodowa, potem druga, okrzyknięta w zasadzie szlagierem roku, jedną z lepszych imprez, przez którą nawet Barka zamknęła sie podobno już o drugiej, bo wszyscy przyszli do nas.

A wracając do znajomych, to oni też tworzą klimat tego Pankejka, bo mamy takich przyjaciół, którzy przychodzą tutaj stale, od początku, jak tylko się otworzyliśmy. Mamy tez świadomość, że klienci bardzo fajnie postrzegają taką atmosferę rozmów i ogólnego luzu. Dodatkowo poczta pantoflowa też jest mega ważna, Facebook to Facebook, ale opinie przekazywane sobie z ust do ust są najbardziej wartościowe.

A co z konkurencją? Macie jakieś obawy?

Wiadomo, że jakaś tam konkurencja zawsze jest, ale tak naprawdę nie ma bezpośredniego zagrożenia dla nas, właśnie przez to jakim jesteśmy lokalem, z jakim klimatem, muzyką, ludźmi i amerykańskimi pankejkami we własnych aranżacjach, czyli tym, w czym się specjalizujemy. Tymi czynnikami na pewno jesteśmy zabezpieczeni. Tak samo współpraca z PLNYami, bo nie ma drugich PLNYów, ani drugiego TEDEgo. Mamy też swoich fanów, którzy zawsze są za nami i jakikolwiek plagiat, próba stworzenia podobnego miejsca, na pewno nie przyjęłaby się dobrze, jeśli to miałby być jakiś „brat” Pankejka, czy coś takiego. Oczywiście zdarzyła się jakaś nieudolna próba otwarcia czegoś podobnego, gdzieś w Katowicach, taki foodtruck, który sprzedawał właśnie gofry, pankejki, ale nie wytrzymał chyba nawet sezonu, bo wszyscy zaczęli go „hejtować” za kopiowanie od nas. Z jednej strony, nie mam nic przeciwko samej inspiracji – my coś zaczęliśmy, ktoś to podchwycił itd. Ale tamten przypadek był skrajny. Oni zaczęli powielać wszystkie nasze pozycje z menu, w którymś momencie to było takie „wypisz, wymaluj Pankejk”, więc to już było przegięcie. A jak wiemy, w Internecie nic się nie ukryje, więc wszystko wydało się bardzo szybko i „konkurencja” szybko się zwinęła. Myślę, że nie wytrzymali komentarzy, pojawiających sie pod ich adresem, bo postąpili trochę nie fair, zgapiając wszystko od A do Z.

Umówmy się, że na ten hip-hop, tę atmosferę, tę współpracę z PLNYami i tą swoją szamę, którą mamy, rezerwujemy sobie dla nas. Niech sobie od nas odgapiają burgery i inne rzeczy, ale przynajmniej tych nazw i tych klasyków jak „Gruby Grubas” niech ludzie starają się… Starajcie się nie odgapiać! No, to chyba tyle.

Tak, dzięki za rozmowę!

Rozmawiała: Olga Kowalczyk

Mr. Pancake na Facebooku https://www.facebook.com/pankejk

Mr. Pancake na Instagramie http://instagram.com/mrpancakepl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ