Statkiem po Meksyku

 

meksyk tekst 2.sporteuroMeksyk. Każdy wyobraża go sobie inaczej. Jedni tęsknie spoglądają na mapę, widząc niewyczerpany potencjał latynoskiego żaru. Inni patrzą nań z obawą, bo wydaje się nieodgadniony i niebezpieczny zarazem. Jednak prawie każdego kraj ten kusi swą egzotyką. Meksyk to świat skąpany w słońcu, smakujący tequilą, pachnący przygodą i jakby z lekka, leniwie podrygujący w rytm muzyki.

Dziś zafundujemy Państwu wycieczkę po jego typowo turystycznym, zachodnim wybrzeżu. Skorzystamy z drogi morskiej, wsiadając w Los Angeles na gigantyczny statek pasażerski (4 tys. osób na pokładzie). Odwiedzimy kolejno trzy porty: Puerto Vallarta, Mazatlán i Cabo San Lucas. Zatem w drogę, wśród spiętrzonych fal!

Mija kilka dni melancholijnego rejsu. Choć szczęśliwie uniknęliśmy sztormów i prawie nie kołysało, to jednak z ulgą wyglądam zza burty wielkiego liniowca patrząc na Puerto Vallarta – malowniczą miejscowość, z jednej strony otuloną Oceanem Spokojnym, a z drugiej pasmem gór Cuale. To jeden z głównych meksykańskich kurortów wypoczynkowych. Ponad 250 tys. jego mieszkańców żyje przede wszystkim z turystyki i rolnictwa. Corocznie prawie 2 mln turystów przybywa w to miejsce, by delektować się urokliwymi plażami, piękną pogodą, sportami wodnymi oraz bogatym życiem nocnym. Kurort ten ciągnie się na przestrzeni ok. 40 km wzdłuż zatoki. Jego centrum, a zarazem najstarsza dzielnica to Viejo Vallarta. Miejsce to zachowało cechy typowej meksykańskiej osady – pełne jest brukowanych uliczek oraz domów krytych dachówką i bielonych wapnem. Ponadto w Puerto znajdziemy m.in. ogród botaniczny, delfinarium oraz masę ciekawych sklepów i romantycznych kawiarenek.meksyk tekst 4.sporteuro.jpg

Noc na statku i oto naszym oczom ukazuje się Mazatlán – miejscowość turystyczna, położona tuż pod Zwrotnikiem Raka, dzięki czemu charakteryzuje się nieco łagodniejszym klimatem. Ciągnące się kilometrami plaże czynią to miejsce wyjątkowo popularnym wśród turystów. Eksperci twierdzą, że pod względem wystawności Mazatlán zajmuje trzecie miejsce na świecie po karnawale w Rio i Nowym Orleanie. Obecnie Mazatlán to miejsce, gdzie tradycja styka się z nowoczesnością. Można tu natrafić na kolorowe i gwarne fiesty oraz Indian sprzedających najróżniejsze wyroby i pamiątki. Kiedyś Mazatlán było siedliskiem słynnych bandidos, podopiecznych generała Pancho Villi. Potomkowie rewolucjonistów meksykańskich (rewolucja z lat 1910-1917) zarabiają dziś na chleb pilnując amerykańskich hoteli, a generał widząc to zapewne przewraca się w grobie, bo przecież podczas rewolucji meksykańskiej wraz z ich przodkami walczył przeciwko interesom amerykańsko-brytyjskim.

Kapitan z wielkim kunsztem uwalnia wodnego kolosa z objęć Mazatlán. Cała naprzód – brzmi komenda – kierunek Cabo San Lucas. Tutaj jednak nie wpłyniemy do samego portu – zatoka jest zbyt płytka. W blasku bajecznie wschodzącego słońca na brzeg dowożą nas specjalne łódki. W oddali majaczy nasz statek, jakby trochę nierealny. Położone nad niezwykle spokojną zatoką Cabo jest zarazem najbardziej wysuniętym na południe przylądkiem półwyspu Kalifornijskiego. Główną atrakcją tego miejsca jest grupa skał wyrastających z oceanu w artystycznym nieładzie. W jednej z nich widnieje olbrzymia dziura. Jedna z hipotez mówi, że nazwa Kalifornia oznacza właśnie zatokę z dziurą, czyli cale fornix. Miał ją nadać Cortez wpływając do zatoki Cabo. To najbardziej malownicze miejsce z odwiedzanych przez nas podczas tej podróży. Jest jednym z najpiękniejszych i najmniej zniszczonych przez człowieka terenów na świecie. Można tu pływać między skałami piętrzącymi się ponad poziom morza, rozkoszować nurkowaniem w przeźroczystych i wyjątkowo spokojnych wodach zatoki, a także leniwie wylegiwać na piasku niebiańskiej plaży, czekając na wręcz zjawiskowy zachód największej z gwiazd.

meksyk.tekst 5.sporteuro.jpgNiestety trzeba wracać – czas jest nieubłagany. Musimy opuścić jedno z tych miejsc, którym nie da się nasycić i za którym można tylko tęsknić. Bo Meksyk to barwny i ciekawy kraj. Uśmiechnięci ludzie, bajeczna pogoda, romantyczne plenery – to wszystko tworzy atmosferę jak z pięknego snu. Gdyby tylko można zabrać ze sobą ten kalejdoskop kolorów, którymi mieni się Meksyk, byłbym spokojniejszy. A tak pozostają wspomnienia i zdjęcia – to w końcu też jakaś pamiątka. Trzeba pamiętać, że pozostało tu jeszcze sporo do zobaczenia – ruiny Majów, ośnieżone wulkany i ciągnące się po horyzont pustynie. Bo przecież Meksyk to kolebka prastarych cywilizacji Inków i Azteków, których dziedzictwo w dużej mierze zniszczyli hiszpańscy konkwistadorzy. W przyszłości warto zbadać także tę stronę Meksyku, który skolonizowany już nigdy nie był taki sam. My odwiedziliśmy typowo turystyczne rejony, dające uciechę swym gościom kurorty wypoczynkowe, czyli Meksyk trochę inny, przygotowany „pod turystę”, skomercjalizowany. Jednak, nawet taki jest w stanie kusić i uwieść, niczym morska syrena.

Radomir Rek

ZOSTAW ODPOWIEDŹ