Mężczyźni cierpią bardziej!

Rozstanie – temat rzeka, tak samo długi jak zakochanie… Jest co rozkminiać.

Na nasze odczucia po rozstaniu składa się kilka elementów. Znaczącym jest pewna utrata akceptacji – w końcu odszedł ktoś, kto swego czasu kochał nas w pełnej okazałości, z każą wadą i niedoskonałością naszego wyglądu i charakteru. Cierpi tutaj nasza potrzeba przynależności, którą w końcu każdy z nas posiada. Odczuwamy tęsknotę za tym co utracone – fakt ten jednak dotyczy zarówno miłości, jak i przyjaźni, czy nawet straty pracy. Równie częstym odczuciem, które nam towarzyszy są wyrzuty sumienia, spowodowane naszymi własnymi działaniami, a raczej konsekwencje tych działań, które mogły doprowadzić do rozpadu związku romantycznego. W końcu związek jaki tworzymy to suma naszych decyzji. Stąd też tak wiele myśli, zaczynających się od słów „a gdybym wtedy…”. To jest mierzenie się z odpowiedzialnością za swoje czyny i decyzje. Tutaj w końcu sporo zależało od naszej woli. Kolejnym odczuciem, jakie nas dotyka po rozstaniu, jest żal ze względu na trudności, jakie nas czekają. Tajemnicą nie jest, że lepiej jest radzić sobie we dwójkę i dzielić trudności na dwa. Natomiast jeszcze większym wysiłkiem zdaje się być wyzwanie znalezienie nowego partnera, a następnie utrzymanie tej relacji. Po długoletnich związkach ludzie raczej potrzebują odpoczynku, uciekają od zobowiązań i związków. Chcą, a nawet potrzebują – i bardzo dobrze, bo to zdrowe podejście, nauczyć się żyć na nowo, samemu. Często też są zniechęceni do poznawania kogoś nowego. Dobrze wiemy ile to kosztuje wysiłku. Udawanie idealnego na początku, by potem obić się o rzeczywistość i rozczarować. Nie chce się nam angażować, nie chce się nam starać na nowo, w obawie, że znowu skończy się fiaskiem. Oczywistym jest, że lubimy to co znane, bo daje nam to pewne poczucie bezpieczeństwa. I właśnie uświadamiając sobie to wszystko pojawiają się myśli typu: „Po co ja się rozstawałem?! Ją znałem na wylot, nie musiałem nikogo udawać. Gdzie ja znajdę drugą taką, która mnie zaakceptuje od A do Z… Umiała gotować. Tylko ona tak dobrze robiła moje ulubione danie, co więcej – zawsze wiedziała na co mam ochotę… Była taka zabawna… Teraz tak trudno kogoś poznać, a co dopiero pokochać”. Takie myśli podkopują nasze przekonanie o słuszności decyzji o zakończeniu związku. Czujemy jakby omijało nas lepsze życie, które jeszcze przed chwilą było dla nas na wyciągnięcie ręki. A już go nie ma wcale. I nie widzimy żadnej opcji powrotu. Więc w głowie przewija nam się scenariusz, smutnego życia w samotności, do którego podkład robią najsmutniejsze ballady świata.

„Myślenie kontrfaktyczne – polega na myśleniu o tym, co mogłoby się wydarzyć, choć w rzeczywistości się nie wydarzyło. Pomaga wyobrazić sobie alternatywną wersję wydarzeń, „z jednej strony może pomóc znieść nieszczęścia (o ile jesteśmy w stanie wyobrazić sobie jeszcze gorszą wersję wydarzeń), a z drugiej ułatwia unikanie nieszczęśliwych wypadków w przyszłości”. Traci swoją przystosowawczą rolę, gdy wywołuje negatywne emocje i nie służy poszukiwaniu własnych błędów w celu uniknięcia ich w przyszłości.

Czynniki, które opisałam powyżej, są częścią, tak zwanej – żałoby po rozstaniu. Którą musi przejść każdy z nas, by faktycznie uwolnić się od przeszłości. Zjawisko to w roku 2015 badał Craig Eric Morris – antropolog z Binghamton University, i Emily Roman z University College London. Z badań tych wynika, że aż ponad 90 procent respondentów przeżyło rozstanie, które wspomina jako traumatyczne. Wiązało się ono głownie z cierpieniem, zarówno psychicznym jak i fizycznym. Rozstaniu, co również udowodnione, może towarzyszyć depresja, bezsenność i lęki, a co za tym często idzie – utrata masy ciała. Według tych badań, oczywiście partner, który zainicjował rozstanie, jest tym który odczuwa mniejszy ból, niż porzucony. Aczkolwiek obie strony przeżywają to równie mocno, tylko że w innych etapach.

Przeżywając rozstanie, mamy wrażenie, że nikt nas nie rozumie, bo nikt nie jest w naszej sytuacji, i nikt nie przeżył takiej miłości, jak ty, która musiała się zakończyć – czasem z przyczyn nie do końca zależnych od ciebie. Nie przemawiają do nas żadne argumenty najbliższych, a co więcej – irytują nas i wyprowadzają z równowagi. Dla nas to nie była, jak twierdzą pozostali „tylko miłość”. I na jej miejsce nie będzie „pięć innych, lepszych”. Dla nas jest to prywatny, jakiś, koniec świata, i nie bez powodu to właśnie relacje miłosne są tymi, przez które głównie odczuwamy głęboki smutek i żal. Według respondentów, żadna z innych dziedzin życia, nie wiąże się z tak dużym cierpieniem, jak miłość.

Przyczyny odczuwania żalu prezentują się następująco:

1.minionym związek romantyczny – 19 % respondentów

2. sytuacje rodzinną – 17 % respondentów

3. edukacje – 14 % respondentów

4. karierą – 14 % respondentów

5. inwestycje finansowe – 10 % respondentów

Wyniki mówią same za siebie. W badaniu uczestniczyło 5 705 uczestników, pochodzących z 96 krajów. Badania uwzględniały osoby homoseksualne. Badanie więc potwierdziło, że ból psychosomatyczny i emocjonalny, to zjawisko naturalne, w przypadku rozstania – bez względu na orientację czy płeć. Czego nie możemy powiedzieć, o procesie uzdrawiania, po rozpadzie związku. Tutaj ujawniły się pewne różnice, pomiędzy płciami.

Jak wynika z badań, ku zdziwieniu, to mężczyźni są tymi, którzy bardziej przeżywają i rozpamiętują zakończone związki. Wspominają swoją ex partnerkę jako „tą najlepszą”, marząc o… powrocie.

Dlaczego tak się dzieje? Patrząc na aspekt społeczny, to wciąż na facecie spoczywa presja inicjowania relacji (to pozostałości po stwierdzeniu, że to facet jest żywicielem rodziny). Rozstanie, może się więc wiązać z naruszeniem samczego wizerunku – może oznaczać, że facet, nie radzi sobie ze swoją życiową rolą. Związek, wciąż może być postrzegany jako status społeczny, a jego utracenie, może być nie do przełknięcia, dla typowego samce. Może właśnie dlatego, mężczyźni tak chętnie wracają do swoich byłych partnerek – według antropologów to powrót do swojego utraconego statusu społecznego.

Co więcej, to głównie kobiety szybko wyciągają wnioski po rozstaniu, po czym, silniejsze, i bogatsze o nową wiedzę, ruszają do przodu, nie rozpamiętując. Wszystko to dlatego, że kobiety lubią się dzielić swoimi emocjami, w związku z czym robią to ze swoją rodziną, znajomymi, czy… nieznajomymi. Co pomaga im przetrwać ten trudny okres i pójść dalej. Mężczyznami z kolei, lubią dusić takie rzeczy w sobie, w końcu nie wypada się rozklejać… Duszenie tych emocji przynosi odwrotny skutek – to co w nich siedzi nie chce odejść. Mają oni też tendencję do udawania, że wszystko jest super, a wręcz dużo lepiej, niż było podczas związku z ex… Ale cóż tu dużo mówić – to jakaś taktyka, a bardziej oszukiwanie wszystkich wokół, jak i przede wszystkim samego siebie. Zupełnie skrajną tendencją jest wspominanie swojej byłej jako coś najlepszego, co im się w życiu przytrafiło. Co również nie pomaga w zapomnieniu…

Nieodłącznym elementem rozstania jest ból, żal, nostalgia, czasem rozpacz, i smutek. Jednak, dla większości z nas to uczucia i emocje przejściowe, z którymi – po czasie, ale sobie radzimy. Tęsknota, którą odczuwamy na samym początku jest zupełnie naturalna – pełni funkcję przystosowawczą, do nowej sytuacji a także poznawczą – pomaga w przyszłości unikać podobnych błędów, które prowadziły do rozpadu związku.

Rozstanie pełni także istotną funkcje w popkulturze. Gdyby nie doświadczenia i uczucia z nim związane, zapewne nie powstałoby mnóstwo smętnych ballad, wierszy, powieści, czy filmów. Podobno nic nie daje takiej weny jak złamane serce.

W każdym razie – większość z nas na pewno ma już za sobą bolesne, a nawet traumatyczne rozstania. Tracenie jest wpisane w dorosłość. Jednak jesteśmy tak zaprogramowani, by przezwyciężyć to co nas spotyka – rozstanie również. Wiadomo, że świeżo po zakończeniu ważnej relacji, lub gdy ktoś wciąż jest dla nas ważny, ukuje nas mocniej serduszko i poczujemy ścisk żołądka, za każdym razem gdy zobaczymy zdjęcie swojego ex partnera w mediach społecznościowych. Tym bardziej gdy będzie na nim świecił śnieżnobiałym uśmiechem, ze swoją nową partnerką! Ale podobno, i to mija. Ale jeżeli serio nam na kimś zależy, lepiej po prostu nie doprowadzać do sytuacji, które mogą być drogą bez wyjścia, do rozpadu związku. Bo możemy żałować latami – na pewno znacie te filmy o cierpieniu do końca życia z powodu niespełnionej miłości, lub co gorsza – życia z kimś kogo tak naprawdę się nie kocha. Lub nigdy nie pokocha, jak tej osoby, którą wciąż trzymamy w sercu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ