Materialny hedonista z Wall Street

wilk life4styleJordan Belfort jest niczym pokręcony Robin Hood, który zabiera bogatym, a daje sobie. – Tak w latach 90. określono tytułowego „Wilka z Wall Street” w popularnym magazynie „Forbes”. Ekranizacja Martina Scorsese to w skrócie: pieniądze, narkotyki, seks i jeszcze więcej pieniędzy. Ale po co skracać tak świetne dzieło?

Wiele osób twierdzi, że „Wilk z Wall Street” to najlepszy film roku i jedno z najlepszych dzieł w karierze niezawodnego Martina Scorsese. Fakt. Mimo długich trzech godzin spędzonych w kinie, reżyser nie pozwala widzowi się nudzić. Od pierwszych minut filmu, niemalże „wchodzimy” w tą historię. Chcemy więcej. Więcej chciał też Jordan Belfort.

Film jest biograficznym dramatem z elementami czarnego humoru. Oparty na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce pod koniec lat 90. w Nowym Jorku.

Belfort pochodził z przeciętnej rodziny. Nie zaznawał w życiu luksusów, jednak od zawsze był obrotny i przedsiębiorczy. Jako dwudziestoparolatek handlował owocami morza. Później postanowił rozpocząć karierę w branży finansowej. Jedyne czego pragnął to zostać bogatym człowiekiem.

Zaczął pracować na Wall Street jako makler. Tam poznał pierwsze tajniki zawodu. Okazało się, że sektor finansów jest nadzwyczaj rozrywkowy i ekscentryczny. Jeden z przełożonych powiedział mu, że bez kokainy i prostytutek nie przetrwa w tym zawodzie. Jordan po kilku latach go posłuchał.

Po spadku akcji na Wall Street, Belfort uporczywie szukał zatrudnienia. Wraz ze swoim przyjacielem Dannym (w filmie Donnie), w przestronnym garażu otworzyli firmę Stratton Oakmont. Ich praca polegała głównie na wciskaniu inwestorom „śmieciowych akcji”, na których bohaterzy szybko się bogacili pobierając wysoką prowizję.

Na sukces nie trzeba było czekać długo. Z każdym miesiącem firma rosła w siłę. Wkrótce maklerzy przenieśli się do dużego biura, gdzie oddawali się nie tylko pracy, ale i różnym uciechom życia.

Belfort organizował w biurze imprezy na nieprawdopodobną skalę. Białe ścieżki kokainy ciągnęły się przez biurka. Nagie prostytutki biegały ochoczo po korytarzu, a alkohol lał się strumieniami. Belfort szybko wspiął się po szczeblach kariery. W wieku 30 lat zarabiał milion dolarów tygodniowo. Twierdzi, że w niektórych momentach pieniędzy miał tak dużo, że nie wiedział na co je wydawać. A nie żył oszczędnie. Mieszkał w jednym z najdroższych domów w USA, w jego garażu stały najlepsze auta światowej klasy, posiadał również wyspę, gigantyczny jacht i helikopter, którym sterował pod wpływem narkotyków. Wymienił również żonę, na lepszy model. Piękną blondynkę o nieziemskim ciele i uwodzicielskim spojrzeniu.wilkk life4style

Czego chcieć więcej? Belfort ciągle chciał więcej. Owszem, był doskonałym charyzmatycznym mówcą i przedsiębiorcą, jednak tak szybko jak wspiął się na szczyt, z niego spadł.

W firmie zaczęły się przekręty i pranie pieniędzy. O „Wilku” krążyły już legendy. Jego kontrowersyjny styl życia szybko przykuł uwagę FBI. Aż pewnego dnia, Belfort skończył na Sali sądowej. Spędził 22 miesiące w więzieniu i do tej pory spłaca ogromne kwoty oszukanym inwestorom.

Mężczyzna będąc w więzieniu napisał książkę o swoich poczynaniach, na podstawie, której nakręcono „Wilka z Wall Street”. Dziś Jordan Belfort jest mówcą motywacyjnym. Osiągnął bardzo wiele, jednak stracił wszystko.

Scorsese świetnie przedstawia obraz materialnego hedonisty. Musimy wspomnieć również o doskonałym Leonardo DiCaprio, bez którego ten film nigdy by się nie udał. Aktor z każdą rolą zaskakuje. Potrafi pokazać skrajne emocje. W jednej chwili widzimy go jako charyzmatyczny autorytet pewny swoich racji, a w drugiej jest tylko żałosnym narkomanem robiącym z siebie błazna. Krytycy twierdzą, że to najlepsza jak do tej pory rola, w której widzieliśmy DiCaprio. Nie bez powodu, aktor wczorajszej nocy otrzymał za tą kreację Złoty Glob. Czyżby pora na pierwszego Oscara? Mamy nadzieję, że tak!

Wspominając o aktorach, trzeba także zwrócić uwagę na to jak pokazał się w komediowej roli Jonah Hill, który był bezbłędny. Świetnie wypadł również Matthew McConaughey, pojawiając się w bardzo małej, lecz znaczącej roli. Natomiast piękna Margot Robbie, wcielająca się w drugą żonę Jordana, sprawia, że nie możemy oderwać od niej wzroku.

Film to dużo nagości, erotyzmu, narkotyków i wulgaryzmów. Niektórzy uważają, że zbyt dużo. Ci, którzy nie są filmem zachwyceniu twierdzą, że Scorsese za bardzo skupił się na tych aspektach, a samemu filmowi brak fabuły. Jednak chyba jeszcze więcej osób, którym film się podobał, twierdzi, że właśnie tak jest i to trzeba było pokazać na ekranie.

Ekranizacja pokazuje również, jak bardzo pieniądze potrafią manipulować ludźmi i jak wielką stanowią pokusę. Mimo smutnego losu jaki spotkał Belforta, chyba każdy widz był odrobinę zauroczony obrazem bogactwa i luksusu. Mimo materialnego hedonizmu, który nie jest dobrą postawą, chyba wszyscy chcielibyśmy choć przez chwilę żyć jak żył Jordan Belfort w swoich „najlepszych” latach.

My twierdzimy, że „Wilk z Wall Street” to kawał dobrej roboty! Czapki z głów. Polecamy wszystkim gorąco.

Joanna Łuszczykiewicz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ