„Jestem komikiem, a nie recenzentem”

Mieciu Mietczyński, znany także jako Masochista, prowadzi swój kanał na Youtube już prawie 3 lata. Jest rubaszny, bezpośredni i przekorny, które to cechy pomagają mu wytykać absurdy polskich filmów i lektur szkolnych. Postanowiłam zadać mu kilka pytań o sferę youtubową, jego plany i opinie.

facebook.com/mieciumietczynski

Małgorzata Szpak: Dlaczego wybrałeś taką, a nie inną tematykę?

Mieciu Mietczyński: Podczas emigracji, która na całe szczęście jest już za mną, uzależniłem się od recenzji Douga Walkera, znanego lepiej jako „Nostalgia Critic”. Po dłuższym molestowaniu jego kanału uznałem, że u nas w kraju powstaje przecież masa filmowego chłamu i jest to temat niezwykle wdzięczny do objeżdżania. Jako że chyba zawsze miałem parcie na wszelkiego rodzaju występy, uznałem, że warto spróbować założyć własny program, poświęcony tylko i wyłącznie polskim produkcjom. Początki były marne i kiedy oglądam swoją pierwszą recenzję –  „Gulczasa” – to aż krzywię ryj w niesmaku, przede wszystkim dlatego, że widać było bardzo mocno to moje wzorowanie się na wspomnianym wcześniej panu. Im dłużej jednak tworzę ten program, tym bardziej widać w nim chyba mój własny, nieściągany od nikogo styl i format, z czego bardzo się cieszę. Zawiało pewnie nieco megalomanią, no ale tak to już chyba jest w wywiadach, cóż poradzę.

Czemu to właśnie filmy klasy B, albo i Ż? Jaki naprawdę jest twój gust filmowy? Można zgadnąć, że lubisz Hydrozagadkę, a co poza tym?

Ano, tu odpowiedź jest prosta. Jestem komikiem, a nie recenzentem, a właśnie z tej klasy filmów jest najłatwiej się śmiać. Przecież nie będę wyśmiewał „Dnia Świra” albo „Róży”. To by była przecież niepotrzebna profanacja. Tak naprawdę mam ostatnio mało czasu na oglądanie dobrych filmów, więc jestem do tyłu w nowościach. Jeśli chodzi o gust, to niestety, będę mało oryginalny. Uwielbiam filmy Quentina Tarantino, każdy z nich oglądałem po kilka – kilkanaście razy. Poza tym lubię rzucić okiem na to, co ktoś mi poleci w prywatnej rozmowie, bądź wręcz przeciwnie – odradzi i ustosunkowywać się do cudzych opinii.

Rzuciłeś się na lektury, żeby zdobyć młodsze grono odbiorców?

Od dawna chciałem dodać jakiś inny format na kanał, żeby nie zmęczyć się robieniem ciągle tego samego. Pierwszy odcinek „streszczeń” to był totalny spontan, a że temat podchwycił, to postanowiłem kontynuować serię. Przyznaję, że daje mi ona masę zabawy, przy czym wyprodukowanie odcinka kosztuje mnie bardzo mało czasu w porównaniu do stworzenia nowego „Masochisty”.

Czemu służy wulgarność na Twoim kanale?

Czy ja wiem, czy czemuś służy? Na co dzień używam przekleństw bardzo często, to i w programie jest ich od groma. Tworzę rozrywkę internetową, dzięki czemu nikt mi niczego nie zabrania i mogę być sobą. Bardzo to sobie cenię. Poza tym uważam, że dobrze wpleciona „kurwa” nadaje czasem zdaniu charakteru i humorystyki. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy podziela ten pogląd, ale właśnie to jest plus Internetu – nikt nikomu nie narzuca, co ma oglądać. Jeśli kogoś to śmieszy, komuś się to podoba, to znaczy, że trafia w moją, że tak to absurdalnie nazwę, „estetykę” i „poczucie humoru”. Jeżeli nie, zawsze może zwyczajnie sobie pójść gdzieś indziej.

Obserwujesz polską scenę youtuberów? Co o niej sądzisz?

Wydaje mi się, że największym problemem polskiej sceny youtubowej jest powtarzalność. Rzadko kiedy ktoś stara się zrobić coś nowego, częściej jesteśmy świadkami powielania sprawdzonych już formuł przez kolejnych twórców. Dajmy na to – po sukcesie chłopaków z „Abstachuje” zaczęła pojawiać się masa kopii tego formatu. Nie będę wymieniał tutaj nazw kanałów, bo nie czuję potrzeby wyżywania się na twórcach, ale jest to coś, co mi osobiście przeszkadza. Nie lubię też „vlogowania” dla samego „vlogowania”, czyli typowego pierdolenia o wszystkim i o niczym – tego typu rzeczy unikam. Nie mniej jednak grzechem byłoby nie odnotować, że w ciągu ostatnich kilku lat polski Youtube poczynił niewiarygodny postęp. Pamiętam doskonale czasy, w których obejrzeć można było w zasadzie tylko produkcje „Damianero”. Teraz jest tego tyle, że aż nie sposób jest być ciągle na bieżąco, no chyba że nie ma się życia.

Czy jest jednak jakiś program, którego nowych epizodów wypatruję codziennie w gorączce? Raczej nie. Czekam na to, co pokaże w nowej serii Karol Paciorek, gdyż wydaje mi się, że mamy dość podobne poczucie humoru (o ile nie będzie starał się być zbyt poprawny, wiadomo – to jest starszy Pan, musi trzymać fason). Lubię też oglądać program Maćka Dąbrowskiego [Z Dupy – przyp. red.], gdyż widać u niego chęć robienia w każdym odcinku czegoś nowego, eksperymentowania. Nie zawsze wprawdzie trafia on w mój gust w stu procentach, jednak bardzo doceniam kreatywność i zaangażowanie w to, co robi. Fajnie ogląda się też „Polimaty”, w czym jest jednak duża zasługa prowadzącego, który prawdopodobnie potrafiłby zainteresować widza nawet opisując dwadzieścia sposobów na wiązanie pierdolonych sznurowadeł. No gość ma dar. Jednak zdecydowanie moim najbardziej ukochanym kanałem (i to chyba nawet nie tylko w Polsce) jest „Kraina Grzybów”. Aż ciężko opisać mi podziw, jaki czuję do autora tego łachtajstwa. Niepowtarzalny, jedyny, zawsze oglądam z otwartym ryjem. Szkoda tylko, że o projekcie słuch zaginął.

Zarabiasz na tym, co robisz, czy to tylko hobby?

Jeszcze nie tyle, ile bym sobie życzył, ale z miesiąca na miesiąc mogę być coraz bardziej zadowolony z tego aspektu mojej twórczości. Chciałbym jednak zarabiać, dlatego że tworzę, a nie tworzyć po to, aby zarabiać (tfu, banał!).

Kim są Twoi widzowie?

Nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Mam zarzucić statystykami z Youtuba? Ponad połowa to widzowie z przedziału wiekowego 18-24, następni w kolejce to Ci do sześciu lat starsi. Czy wiek ma tu jednak znaczenie? Chyba po prostu są to ludzie o podobnym poczuciu humoru do mojego, którzy mają na tyle wolnego czasu, aby marnować go na oglądanie śmiesznych filmików w sieci.

Jakie są Twoje plany na vlogową przyszłość?

Oj, nie lubię słowa „vlogowy”. Uważam, że nie prowadzę „vloga”, wolę to jednak nazywać programem. Mam zamiar prowadzić te dwa formaty, które sobie wymyśliłem i może w drugiej połowie tego roku dodać trzeci, ale na ogół nie lubię bawić się w przewidywanie przyszłości.


Małgorzata Szpak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ