Jak bardzo określa nas ubiór?

Dzięki strojom, jakie nosimy możemy zrobić wrażenie, możemy także się wyróżnić, oraz wykreować swój wizerunek. Jak ważny jest nasz styl ubioru?

Otóż okazuję się, że jest on bardzo ważny. Podobno nic nie mówi o nas tak wiele, jak właśnie strój. Dlaczego? Pewnie dlatego, że jako jeden z nielicznych elementów wyglądu, zależy wyłącznie od nas. Każdego dnia, każdy z nas, staje przed wyborem, stając jednocześnie przed szafą. Do nas należy decyzja w jak sposób zaprezentujemy się w danym dniu światu. Od nas też zależy wybór – czy wolimy wyróżnić się w tłumie, czy wręcz w niego wtopić. Od nas zależy także, to jak wiele odsłaniamy, i jak dużo zasłaniamy. To czy stawiamy na klasykę czy ekstrawagancję. Oraz to jaki styl, i czy jakikolwiek reprezentujemy.

Każdy z nas wie, że wygląd w dzisiejszych czasach gra kluczową rolę. Okazuje się, że tak samo jak ubrania które nosimy. To właśnie one zdradzają o nas najwięcej. Mimo, że często wcale nie jesteśmy tego świadomi. Tymczasem nasze ciuchy wysyłają komunikat do świata. O nas samych, o naszym guście, charakterze, zwyczajach, a nawet o statusie społecznym. Podobno to właśnie ubranie może nam pokazać czy ktoś jest w gotowości na przelotny flirt, bądź nowy związek. Wiedzieliście o tym?

Nasz styl jest przedłużeniem naszego „ja”. Które może wiele pokazać na zewnątrz – o naszym wnętrzu. Wpływa na to wszystko, nawet faktura, czy kolor ubioru. To informacja o tym co nam się podoba i co uważamy za atrakcyjne i modne. Jak się jednak okazuje, kobiety nie zawsze wiedzą jaki jest ich styl:

„Kiedy pracowałam jako kreator wizerunku, zauważyłam, że kobiety, które do mnie przychodziły, w większości nie wiedziały, jaki jest ich styl, co do nich pasuje, co lubią, jak chciałyby się ubierać. Najczęściej mówiły: „Chcę wyglądać jak…” I tu zwykle padało nazwisko Małgorzaty Sochy lub Małgorzaty Kożuchowskiej. W sumie dobrze, że wiedziały chociaż, czyj styl im się podoba. Ale to niewiele mówiło o nich samych. Dopiero kiedy zaczęłam pytać, skąd pochodzą, co lubią, jak wygląda ich życie, jakie mają marzenia – wyłaniał się ich pełen obraz. I zwykle dochodziłyśmy do tego, że nawet jeśli wiedziały, jak chcą się ubierać, to brakowało im do tego odwagi. Kiedy podczas wspólnych zakupów podsuwałam pewne propozycje, na początku je odrzucały. Mówiłam wtedy: „Dobrze, odłóżmy je na bok, zacznijmy od czegoś bardziej komfortowego”. Ale w miarę, jak czuły się bardziej bezpiecznie, przymierzały też zaproponowane przeze mnie stroje. Robiłam im wtedy zdjęcie i radziłam, by zamiast w lustro patrzyły właśnie na nie. Dlaczego? W lustro patrzymy codziennie i zwykle z góry wiemy, co w nim zobaczymy, patrzymy na siebie przez stały filtr. Jeśli uważamy, że jesteśmy za grube – takie siebie w nim ujrzymy. Jeśli uważamy, że mamy krótkie nogi – też je zobaczymy w lustrze. Inaczej jest ze zdjęciem – tu mamy wrażenie, że patrzymy na siebie z dystansem, jak na obcą osobę. Kiedy pokazywałam moim klientkom, jak wyglądają na zdjęciach, bardzo im się podobało to, co widziały. Zawsze mówię, żeby nie kupować ubrań od razu, tylko zrobić sobie zdjęcia, iść do domu, przyjrzeć się im jeszcze raz i jeśli nadal nam się podobają – wrócić po daną rzecz. Dlatego wiele kobiet pisało do mnie, że wróciły do sklepów, kupiły ubrania, które im proponowałam, założyły je raz i… więcej nie miały odwagi. By zaakceptować siebie w całości, ze swoimi wadami, ale i ze swoimi atutami. To zresztą naturalne, wszyscy w jakimś stopniu boimy się pokazać światu prawdę o sobie, eksponować swoje najpiękniejsze cechy (poprzez dekolt, krótką spódnicę czy przylegające do ciała fasony). Boimy się zwracać na siebie uwagę, boimy się opinii innych. Zastanawiała się pani, dlaczego tak wiele kobiet korzysta z porad stylisty, poddaje się różnym metamorfozom, ale zmienia się na chwilę i potem znowu wraca do dawnych nawyków? Często dzieje się tak, bo za zmianą zewnętrzną nie podąża wewnętrzna. Dlatego żeby pomóc zmienić się danej osobie – a tak naprawdę nie zmienić, tylko dotrzeć do prawdziwego „ja” – nie można jej tylko inaczej ubrać, trzeba zacząć od pracy wewnętrznej. Wygląd jedynie odzwierciedla to, co mamy w środku.”

I to prawda – kobieta, która akceptuje siebie oraz swoje ciało, z chęcią będzie podkreślała ja, właśnie strojem. Pojawią się tutaj przeźroczystości, kuse tkaniny, czy odsłonięte ciało. Natomiast kobieta, niekoniecznie zadowolona ze swoich kształtów, schowa je za oversize’owymi, zbyt obszernymi ubraniami. Równie wiele demaskują o nas same kolory. Możemy je dopasować do urody. Są pewne kanony – brunetka o oliwkowej karnacji, idealnie odnajdzie się w butelkowej zieleni. Co wcale nie musi być akurat modne i na czasie. Ale zwyczajnie, pasuje do takiego typu urody. To bezpieczne kolory, które nie dominują, a wydobywają z nas urodę. Są także barwy, które dodają nam blasku – sprawiają, że nasze oczy błyszczą, cera wydaje się gładka i zdrowa, a usta intensywniejsze. Pomimo tego Polki lubią inwestować w dominujące i silne barwy, jak przytłaczający czarny. 

To jak się ubieramy wzbudza w innych emocje. Widząc dziewczynę, która jest ubraną w kolorową i zwiewną sukienkę, pewne jest, że zwróci ona naszą uwagę i zostanie zapamiętana. W przeciwieństwie do dziewczyny, która przejdzie w tym samym momencie, ale będzie ubrana cała na czarno. Nasz wygląd jest komunikatem, wysyłanym światu.

„Często jest tak, że ktoś bliski, na przykład mama, mówi nam od dziecka: „Dobrze ci w stonowanych kolorach”, „Nie maluj oczu i zwiąż włosy” – wyrastamy wtedy w przekonaniu co do własnego wyglądu, które nie do końca jest nasze. Często nie jesteśmy w stanie oddzielić go od własnego „ja”. Kiedyś pracowałam z kobietą o bardzo zgrabnej, proporcjonalnej sylwetce, która za żadne skarby nie chciała założyć ołówkowej spódnicy. Długo rozmawiałyśmy i okazało się, że kiedy miała 18 lat, ojciec powiedział jej, że jest już za stara na krótkie spódniczki, że to bezwstydne pokazywać kolana. Takie przekonania zapisują się w nas czasem na lata, blokując przed odsłanianiem czy podkreślaniem określonych części ciała. Na szczęście są też przekonania, które nas budują.”

By odnaleźć swój styl powinniśmy najpierw poznać siebie i swoje wartości, wsłuchać się w siebie. To c lubimy robić, również nas definiuje. Ubierając coś na siebie, musimy pamiętać, by utożsamiać się z tym jak wyglądamy – czyli z samym sobą. Dopiero wtedy będziemy zupełnie świadomie wybierać rzeczy i dodatki, które faktycznie do nas pasują – które podkreślą nasze piękno i charakter. Przecież gołym okiem widać, kiedy ktoś jest ubrany, i dobrze się czuje, a kiedy jest przebrany. W tym pierwszym przypadku, nie zakładamy rzeczy przypadkowych – tylko dlatego, że akurat są modne. Celebrujemy własne ciało, czujemy siebie, wiemy czego chcemy i emanujemy swoją prawdą. To nic innego jak osobista marka i harmonia.

I tego życzę każdemu, w poszukiwaniu swojego, niepowtarzalnego stylu. 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ