Handmade ciągle w modzie
Zainteresowanie ręcznie tworzonymi przedmiotami nie ustaje, w modzie są nadal misternie wykonane dodatki, ubrania, a nawet rzeczy domowego użytku. Szycie i rękodzieło powróciły do łask na dobre? Czy może to tylko chwilowe zainteresowanie odbiorców? A może warto samemu spróbować i wyciągnąć choćby zapomniane druty? Efekt bezcenny, satysfakcja gwarantowana, a nowa pasja może nas naprawdę pochłonąć, tak jak widać to na przykładzie trzech młodych, kreatywnych kobiet.
Trampkowe Hande-Mande
Karolina Załęska to niespokojny duch. Typowa artystka, tysiąc pomysłów na minutę, różne pasje i aktywności. Maluje obrazy, urządza pokoje dziecięce, projektowała też wzory tatuaży, obecnie zawodowo zajmuje się szeroko pojętą grafiką komputerową. Na pomysł, by nietypowo ozdabiać trampki wpadła nagle, gdy zapragnęła mieć buty z Simons Catem. Złapała za pędzel i po prostu zaczęła malować. Swe pierwsze trampki wspomina jako niezbyt udane, ale projekt okazał się wart realizacji, bo już wkrótce spotkał się z zainteresowaniem, a zamówień przybywało. Prezentowała je na blogu pod nazwą Hande-Mande.
– Bazą do takich zabaw są buty z materiału, po których maluję tak jak po płótnie. Ludzie po prostu przysyłają mi swoje ulubione trampki, a ja je ozdabiam. Nie produkuję ani nie sprzedaję butów, oferuję swą usługę projektową. Najpierw po konsultacjach z klientem tworzę wizualizację, a potem przenoszę ją ręcznie na bucik – opisuje Karolina. Niektóre projekty klienci mieli już gotowe i przemyślane, innym pomagała, doradzała i podsuwała pomysły. – Ja uwielbiam postaci kreskówkowe i takie też najchętniej maluję. Jestem dużym dzieckiem, a ta praca pozwala mi „wyżyć się” artystycznie. Dać radość innym poprzez tak małą rzecz, to naprawdę świetna sprawa – podkreśla Karolina.
Dotychczas udekorowała około 30 par butów, każde indywidualne, spersonalizowane, nigdy nie powtarza wzorów. Tworzy buty dedykowane jednemu, konkretnemu odbiorcy, ma to wyróżniać kogoś, kto zamawia usługę i nadać głębi i pazura na pozór zwykłym trampkom. Jak mówi Karolina: to taki rodzaj pozytywnego przesłania na rzeczach codziennego użytku, pozbawionych charakteru. A dla mnie olbrzymia frajda, zabawa przy malowaniu i radość, jaką mogę dawać innym.
Malowane trampki klienci zamawiają często dla swych dzieci, wybierając bajkowe wizerunki, ale też dorośli, którym podoba się taki powrót do dzieciństwa, beztroski i szalony akcent wśród tłumu szarych, przeciętnych przechodniów. Projekt spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem, choć początkowo miał być tylko zabawą i eksperymentem. – Idea najmniej przemyślana, bardzo spontaniczna, a spotkała się z zainteresowaniem, jakiego się nie spodziewałam. A robiłam już bardzo wiele różnorodnych rzeczy i nigdy nie było takiego echa – wspomina z rozbawieniem Karolina. Chwilowo zawiesiła malowanie trampek na szerszą skalę z powodu braku czasu, teraz skupia się na pracy przy projekcie w Europejskim Centrum Solidarności, ale do trampkowej przygody z pewnością powróci na wiosnę, wraz z nowym „trampkowym” sezonem.