Gdzie te Chodakowskie i Lewandowskie na polskich plażach?

Sezon plażowy otwarty!

Choć tak naprawdę zaczyna się on jeszcze zimą. Wtedy, gdy wraz z Nowym Rokiem, wszystkie siłownie przeżywają prawdziwe bum, i pękają w szwach (wiem o czym mówię, bo pracowałam na trzech siłowniach, i za każdym razem schemat był powtarzalny). Sezon bikini rozpoczyna się wtedy, co festiwal wyrzeczeń, postanowień i obietnic. Choć jednym zdaniem, festiwal ten moglibyśmy nazwać – festiwalem kompleksów. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby festiwal ten determinowała zdrowa chęć porządnego życia i dbania o siebie – a nie opinia publiczna, presja, i właśnie kompleksy. Popijając szampana o 00 w sylwestrową noc, myślami już jesteśmy na siłowni, katując się katorżniczymi ćwiczeniami, i będąc na diecie – 567 kcal – listek sałaty dziennie (w cheata jabłko). Po co? By do lata wyglądać jak miss bikini. No dobra, z tym miss bikini to może faktycznie przesadziłam… Ale żeby chociaż jakoś wyglądać! Tylko po co? Po to by czuć się dobrze w swoim ciele? Czy może po to, by nie wstydzić się przez chudszymi koleżankami, i nie zastawić zbędnych fałdek, pod niby modną w tym sezonie chustą, ochronnie zarzuconą na nie idealny brzuch i biodra. 

Do bycia #fit inspirują nas, oczywiście #fit celebrytki i fitnessfreaki. Którzy mogą sobie pozwolić na spędzanie całego dnia na sali treningowej i dietetyczny katering z dowozem, prosto pod tą sale. Motywują one zwyczajne kobiety, do pracy nad sobą. Dając złudzenie, że zwyczajna Halina, może wyglądać tak jak ona, a już niebawem wbić się w rozmiar 36. Festiwal wsparcia odbywa się w sieci. I nawet wszystko byłoby spoko, gdyby nie fakt, że motywacje te często nie są ukierunkowane na odpowiedni i bardziej świadomy tryb życia, a po prostu na to, że do lata musisz być perfekcyjna i idealna. 

A w realu? Przypomnijmy sobie typowy sezon w Mielnie. Któremu naprawdę daleko do wybiegu fit celebrytek. Zamiast umięśnionych kopi Chodakowskich, idealnych i perfekcyjnych ciał, znacznie częściej dostrzeżemy cellulit, oponki, fałdki i nierówną opaleniźnie – bo ten strój kąpielowy z wycięciami to jednak nie był dobry pomysł, a fajnie wyglądał tylko na manekinie, bo do jakichkolwiek praktycznych i użytkowych względów to mu daleko.

Pojawia się więc pytanie – gdzie się podziały ideały kreowane w mediach i na Instagramach? Na Bahamach, czy może zostały tam gdzie ich najwięcej – w social mediach?

Płaski brzuch i kaloryfer, dla wielu jest potwierdzeniem własnej wartości. Mówi o tym, że mamy silną wolę i jesteśmy waleczne. Różnym kosztem. Fakt faktem, prawie każda kobieta chciałaby taki posiadać. W związku z czym, w momencie gdy go nie mamy, a przyszło nam wkroczyć na plaże – to w jaki sposób to zrobimy – zależy tylko i wyłącznie od nas samych i naszego nastawienia. Zamiast cieszyć się słońcem i wolnym, możemy cały dzień na plaży spędzić na mega napince, prężąc się na wdechu, i spinając poślady. Tylko po co? Bo ktoś zobaczy i źle cie oceni? Zapewnia cię, że obce osoby bardziej interesuje ich parawan, niż twoje wydatne biodra. 

Z jednej strony rozumiem tą napinkę i obsesje na temat swojego wyglądu (czasem sama wpadam w tego typu pułapki). Sama ostatnio byłam świadkiem niemiłej, autobusowej awantury, podczas której, kobieta o pełniejszych kształtach została nazwana „grubą s*ką”, przez jakiegoś randoma. Reakacja ludzi – zero. Kobieta – upokorzona na maksa… 

Oczywiście nie jestem zwolenniczką fat trybu życia – objadania się fast foodami, leżenia na kanapie z chipsami, litrową colą i narzekania, że życie jest nie fair, bo masz takie geny i jesteś gruba, a taka gwiazda ma hajs, więc ma czas na siłownie i odpowiednią dietę. Powiem ci coś – jeśli będziesz chciała – też go będziesz miała. Sama od pięciu lat regularnie trenuje 5 razy w tygodniu i staram się odpowiednio odżywiać. Chociaż przechodziłam już przez naprawdę przeróżne etapy, z tym związane, w swoim życiu. Oczywiście biorę pod uwagę zmieniające się ciało po ciąży, po której nie jest już tak łatwo wrócić do formy (podobno). Czy różnego rodzaju choroby, które uniemożliwiają zrzucenie zbędnych kilogramów, na przykład przez przyjmowane hormony. Ale umówmy się – to są wyjątkowe sytuacje. Tak naprawdę większość z nas może się wziąć za siebie – wystarczą tylko chęci i samodyscyplina. I nie – na twój cellulit nie pomogą magiczne kremy, które reklamowane są w telewizji. Pomoże jedno – to gdy ruszysz tyłek.

Jednak nie popadajmy w skrajności. Mimo wszystko – wakacje to wakacje. Od diety również. Jak by smakowały wakacje bez bez lodów, gofrów i mocniejszych trunków na allu? Nie smakowały! Nawet największe fitness freaki, robią sobie wakacyjną przerw od standardowego trybu życia. Więc jeśli przez okrągły rok dbasz o siebie, nie tylko starasz się – ale uprawiasz jakiś sport, a na talerzu w głównej mierze masz, tak zwane #cleanfood – wrzuć na luz na ten tydzień, i przestań spinać poślady. Bo plaża to nie Ewka i Ania – to normalne kobietki. Takie jakie w ostatniej kampanii strojów kąpielowych zaczęły promować marki takie jak H&M czy nawet Victorias Secret. To jest prawdziwe. Nie Instagram. Dbaj o siebie – na miarę swoich możliwości, wtedy gdy potrzeba! Odpoczywaj – wtedy gdy się należy.

Udanego urlopu!

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ