Czy w tym szaleństwie jest metoda?
„Klasyka? Banał? Dokładnie! Cały ja!”. Czy aby na pewno? Często komentowano, że jego projekty to instalacje, w których nie można wyjść na ulicę. Zarzucano mu, że tylko dzięki szczęściu znalazł się w finale programu „Project Runway”. Szalony konstruktor podbił serca Polaków, a jego teksty stały się kultowe. Już niebawem otworzy swój pierwszy butik w stolicy, a ja miałam okazję zapytać go o modowe inspiracje i to, kim naprawdę jest Maciej Sieradzki.
Patrycja Ceglińska: Zacznę od tego, że w programie „Project Runway” dałeś się poznać jako osoba raczej niemedialna, a jednak ludzie Cię pokochali, a niektóre Twoje wypowiedzi stały się kultowe. Z pozoru nieśmiały chłopak z duszą szalonego artysty. Czy taki właśnie jest Maciek?
Maciej Sieradzky: W tym, co powiedziałaś jest sporo prawdy. Jednak format programu jest taki, że z 7 dni zdjęciowych powstaje 45 minutowy odcinek, więc każdego można pokazać z innej perspektywy. Mimo wszystko myślę, że byłem sobą w programie.
A więcej jest w Tobie tego szalonego artysty czy nieśmiałego chłopaka?
Chyba pół na pół. Nie sądzę, żebym był aż tak nieśmiały, jak niektórzy mnie odbierają. Może zmieniło się to dzięki udziałowi w programie. Teraz, kiedy od finału minęło już trochę czasu, nie uważam się już za nieśmiałego faceta.
No właśnie, co dał Ci program „Project Runway”?
Na pewno dał mi pewność siebie i przekonanie, że to co robię nie jest złe. Jestem świadom, że jeszcze wiele pracy przede mną, ale wiem, że jest we mnie potencjał i jakaś nutka nadziei. Okazało się również, że potrafię pracować pod presją czasu. Generalnie same plusy. Absolutnie nie żałuję, że wziąłem udział w programie.
Często zarzucano Ci, że przechodziłeś fartem do kolejnego odcinka…
Na pewno kilka razy przeszedłem fartem, ale tego nie ukrywałem. Na przykład projektując sukienkę koktajlową od razu wiedziałem, że nie będzie dobrze. Myślę, że niektórzy zapomnieli, że to jest telewizja i program też się rządzi swoimi prawami. Tam nie zawsze najlepszy wygrywa i nie zawsze najgorszy odpada. Trzeba mieć to na uwadze.
Kolekcję, którego z uczestników programu chciałbyś zobaczyć najbardziej?
Widziałem kolekcję Serafina i choć to nie moja bajka, cenię go za konsekwencję. Ciekaw jestem, co zaprojektowałby Piotrek.
Byłeś w finałowej trójce, program zwyciężył Kuba. Myślisz, że zasłużenie?
Ja się cieszę z takiego obrotu spraw. Faktycznie zryczałem się po ogłoszeniu wyników, ale nie z powodu werdyktu, tylko dlatego, że coś się skończyło. Myślę, że gdybym ja wygrał to nie wydarzyłoby się kilka rzeczy, które teraz mają miejsce. Pewnie gdybym wygrał, to miałbym na sobie większą presję. Kuba ma większe doświadczenie i należała mu się ta nagroda.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że Twoja przygoda z projektowaniem zaczęła się przypadkowo. Czy w przypadku kariery również chcesz zdać się na los, czy będziesz stawiał bardziej przemyślane kroki?
Już chyba za długo działałem na spontanie i mówiłem „co ma być to będzie”. Szansy, która teraz przede mną stoi, nie chciałbym zmarnować. Nie chcę też popełnić falstartu, jeśli chodzi o moją nową kolekcję. Wydaje mi się, że mam plan na najbliższy czas i zależy mi na jego realizacji.
Niedawno ukazała się Twoja mini kolekcja. Czemu zdecydowałeś się na jej wydanie?
Chciałem zaproponować coś na teraz, póki ludzie mnie kojarzą. Chciałem pokazać, że nie spocząłem na laurach i nie czekam teraz na gwiazdkę z nieba. Chcę wykorzystać swoje 5 minut! Staram się co jakiś czas uzupełniać ją o nowe elementy. Zapraszam wszystkich na www.maciejsieradzky.com
W programie komentowano, że Twoje projekty to instalacje, których nie da się nosić na co dzień. Jednak Twoja mini kolekcja jest bardzo miejska i na luzie, dla nowoczesnych kobiet. Czy projektując tę kolekcję musiałeś pójść na pewne ustępstwa, aby zdobyć serca ludzi, czy miałeś już taki zamysł wcześniej?
Nie, miałem już taki zamysł. Chciałem stworzyć mini kolekcję czysto sprzedażową. Myślę, że na bardziej odważne, odjechane projekty przyjdzie jeszcze czas. Kolekcja linii dzky. miała być bardziej przystępna dla ludzi. Jesienią chciałbym wypuścić kolejną linię, już pod swoim imieniem i nazwiskiem. Zobaczymy jak to pójdzie.
Czy to oznacza, że jak wyrobisz sobie nazwisko, to wrócisz do instalacji?
Tak, tak, tak. Jak najbardziej. Nie będę nikomu wmawiał, że to są projekty do noszenia na co dzień, bo tak nie będzie.
Będziesz projektował tylko dla kobiet?
Nie. Chciałbym, żeby było pół na pół.
Jak widzisz swoją pozycję na polskim rynku modowym za kilka lat?
Nie wiem. Na razie skupiam się na najbliższych miesiącach, maksymalnie roku. Najpierw muszę zobaczyć, czego ludzie chcą.
A czy ktoś ze świata mody wyjątkowo Cię inspiruje? Kogo podziwiasz?
Cały czas podtrzymuję, że estetyka Viktor&Rolf mi odpowiada. Natomiast jeśli chodzi o polskich projektantów to najbliższa jest mi Gosia Baczyńska. No i oczywiście Tomasz Ossoliński.
W programie podkreślałeś, że nie jesteś krawcem tylko projektantem. Zatem czy projektanci muszą mieć podstawowe umiejętności krawieckie czy wystarczy dobra wizja?
Nie! Ja nie powiedziałem, że jestem projektantem (śmiech). Nie ukrywałem, że mam mało umiejętności i idąc do programu też nie ściemniałem, że jestem mistrzem konstrukcji i ogarniam wszelkie techniczne sprawy. Na pewno chciałbym wiedzieć, jak rozwiązać technicznie pewne rzeczy, bo to podstawa w tym zawodzie.
Powiedz mi, jak oceniasz styl Polaków?
Jeśli chodzi o chłopaków to coraz śmielej się ubierają. Na pewno, gdyby mężczyzna 5-6 lat temu wyszedł w czerwonych spodniach na ulicę to usłyszałby dwa słowa, niezbyt miłe. Teraz się to powoli zmienia, wszystko idzie ku lepszemu.
W „Project Runway” tworzyłeś często na ostatnią chwilę i w dużym chaosie. Czy w tym szaleństwie jest metoda?
Myślę, że tak. Zawsze sobie powtarzam, że ostatni raz robię coś w ostatniej chwili i że następnym razem wezmę się wcześniej za pracę. W tych ostatnich chwilach zawsze jest największy stres, ale wtedy potrafię też się bardziej zmobilizować. Myślę, że nie mogę też mieć za dużo czasu do myślenia. (śmiech)
Otwierasz teraz swój butik w Warszawie. Gdzie i kiedy będzie otwarcie?
Pod koniec lipca planujemy otwarcie butiku w Ethosie na Placu Trzech Krzyży 10/14. Dzięki marce STRIMA będę miał tam swoją profesjonalną pracownię. Razem z Kariną Snuszką i Dorotą Kuć z pracowni architektonicznej Mood Works staramy się nadać tej przestrzeni wyjątkowy charakter. Dzięki HTC powstał blog, na którym można śledzić moje postępy związane z tym projektem. Na dodatek, TVN kręci mini dokument o mnie i o moim projekcie, który w kilku odcinkach będzie można obejrzeć na www.tvnplayer.pl. Myślę, że otwarcie mojego butiku okaże się warte uwagi, także serdecznie zapraszam!
Rozmawiała Patrycja Ceglińska