Czy świat streeatwearu przyjmie w swoje progi kicz w postaci Skechersów?

Sneakersy to coś więcej niż buty. To cała kultura. A jej członkowie śmiertelnie poważnie i krytycznie traktują nowe, pojawiające się na rynku, sneakersy. Czy do łask wrócą pojawiające się, znowu coraz częściej, Skechersy?

Dla tych, którym nazwa niekoniecznie dużo mówi, szybkie wyjaśnienie. Skecher to amerykańska marka. Specjalizuje się w stylu sportowym, casualowym  oraz wieczorowym. Rok 1992, to rok powstania marki. Wszystko za sprawą Robert Greenberga i jego syna Michael Greenberga. Skechersy to dość charakterystyczne, sportowe buty. Linia „SKECHERS Sport Utility Footwear”, to linia, która określiła w Stanach, charakterystyczny styl lat dziewięćdziesiątych. Marka szybko wyszła poza granice USA, i importowała swój towar na takie kraje jak: Australia, Hiszpania, Nowa Zelandia czy Singapur. Na dzień dzisiejszy, marka dostępna jest już aż w stu krajach, między innymi:  Kanadzie, Francji, Szwajcarii, Belgii, Austrii czy Luksemburgu.

Kiedyś buty pokroju Skechersów – specyficznych butów na platformie, kojarzone były głównie z erą Spice Girls – nosiły je zarówno i same zainteresowane, jak i ich fani. Styl ten bliski był również bywalcom rave’ów, całonocnych imprez, w stylu muzyki elektronicznej. Początek millenium zdecydowanie kojarzony jest ze Skechersami. Buty, podobne do tych, które opisuje, obecne na salonach są również teraz. Mowa o bardzo popularnych ostatnio Nike 95 czy modelu Fila Disruptor. Skechersy wyglądają jak połączenie tych dwóch – a więc całkiem wpisują się w obecne trendy. Ponadto, pod koniec października w Londynie oraz Berlinie, miała miejsce premiera nowej linii od Skechers. Linia nosi nazwę „Skechers D’Lites”, a inspirowana jest japońskim anime – serialem „One Piece”. Nowe modele są odzwierciedleniem niesłabnącego fenomenu i trendu na tak zwane „dad shoes”. Co to takiego? Jak sama nazwa wskazuje to nic innego jak… tatusiowe buty. Często nazywane także… brzydkimi butami. Zazwyczaj masywne, ciężkie, nie za ładne. O ich fenomenie świadczą kolekcje takie jak Louis Vuitton x Supreme oraz Raf Simons x Adidas. A także – wciąż dyktujący trendy w streetwearowych sneakersach – Kanye, i jego Yeezy. A konkretniej model modelu Yeezy Wave Runner 700, na punkcie którego, świat oszalał.

Największym tego typu, trendem sezonu okazały się jednak model Balenciagi Triple S. Jak sama nazwa wskazuje – but posiada potrójną podeszwę. Co jak najbardziej wpisuje się w trend masywnych, olbrzymich, wcale niezgrabnych butów. Co ciekawe, ten but ma wagę ponad kilograma. Ich cena detaliczna wynosi  850$ czyli ponad 3 tysiące złotych – a więc równowartość wypłaty co drugiego no namea. Jednak wśród Hypebestie to model naprawdę pożądany.

Trend ten zapewnił Skechersowi rekordowy wzrost zysków w obecnym roku. Dzięki niemu, marka zaznaczyła swoją obecność także podczas tygodnia mody odbywającego się w Nowym Jorku.

Mówimy tutaj o obciachu i kiczu czy hypie i modzie? Między jednym a drugim jest cienka granica. Fakty są jednak faktami – buty te przeżywają teraz drugą młodość. Co za nimi przemawia? Zdecydowanie ich cena – kilkakrotnie tańsze niż Balenciagi i niektóre Nike. Czy te dziwne „ugly sneaker”, wciąż będą kojarzone z marketową tandetą czy masowo zobaczysz je na ulicach swojego miasta?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ