Antykoncepcja a depresja

Czy antykoncepcja ma skutki uboczne?

 

W roku 2016 opublikowano badanie, które pokazało korelację między antykoncepcją hormonalną a kliniczną depresją. Przez następne sześć lat, grupa około miliona kobiet zażywających różne leki antykoncepcyjne, była obserwowana. Okazało się wtedy, że kobiety, które stosowały antykoncepcję hormonalną – w formie tabletek, pierścienia czy wkładki domacicznej, znacznie częściej stosowały także leki antydepresyjne. Odkrycie to rozwiało wątpliwości wielu kobiet na świecie, które czują się oszukane przez lekarzy, w kwestii antykoncepcji:

„Tabletki łykałam przez 10 lat (…) Jedna z nich, Yasmin, wywoływała potworne skutki uboczne: depresję, stany lękowe, ataki paniki. Dopiero po dwóch latach zrozumiałam, że za to, co się ze mną działo, odpowiadała pigułka.”

Duńskie badania udowodniły istnienie związku między antykoncepcją hormonalną a depresją i wahaniami nastrojów, w szczególności w przypadku nastolatek. Bo to właśnie w tym przypadku istniało największe (bo aż 80-procentowe) ryzyko, że jednocześnie w niedalekiej przyszłości będą zmuszone przyjmować antydepresanty. Wiadomości te zaniepokoiły społeczeństwo w USA. Warto wspomnieć, że antykoncepcja hormonalna często przepisywana jest także w przypadkach, w których nastolatki nie są aktywne seksualnie. Nie jako środek zapobiegawczy a na przykład w przypadku zaburzeń w miesiączkowaniu. To pierwsze tego typu badania. Jednak już wcześniej, temat poddawany był analizie.

W Ameryce, na początku XX wieku wszelakie formy zabezpieczania się były nielegalne. Tak było aż do lat 60. W tamtych czasach kobiety zdawały się na odpowiedzialność partnera – stąd też taka duża ilość nieplanowanych ciąży. Wówczas popularna stała się histerektomia – usunięcie macicy:

„Robiliśmy ją niedługo po porodzie, zazwyczaj jakieś sześć, siedem tygodni po narodzinach dziecka (…) Przeprowadzając histerektomię pochwową u kogoś, kto urodził już trójkę lub czwórkę dzieci, z czego ostatnie niecałe sześć tygodni wcześniej, lekarz tak naprawdę ma dwie opcje: albo być szybkim jak błyskawica, albo przygotować się na olbrzymią utratę krwi u pacjentki. To były absolutnie prehistoryczne metody.”

Antykoncepcja hormonalna to dziecko kilku aktywistów: Margaret Sanger, biologa Gregory’ego Pincusa, Katherine McCormick, i ginekologa Johna Rocka.

„Pincus odkrył, że zwierzęta, którym wstrzyknięto progestageny, przestawały owulować. Jednak ponieważ częste zastrzyki nie stanowiły dobrego rozwiązania, skupili się na stworzeniu doustnej antykoncepcji. McCormick sfinansowała opracowanie pigułki z własnej kieszeni. Rock w latach 50. przeprowadził badanie, podczas którego podał pigułkę swoim pacjentkom w Massachusetts pod pozorem badania płodności. Nie poinformował ich o tym, że pigułka została zaprojektowana z myślą o tym, aby uniemożliwić im zajście w ciążę. Wiele kobiet wycofało się z testów, ponieważ nie były w stanie wytrzymać skutków ubocznych: opuchlizny, potencjalnie śmiertelnych skrzepów krwi i wahań nastroju. Zespół miał trudności z rozpoczęciem badań klinicznych w Ameryce, częściowo dlatego, że w większości stanów antykoncepcja wciąż pozostawał niezgodna z prawem. Drugim powodem było to, że wiele kobiet wycofało się z poprzednich testów. Tak więc Pincus i Rock zainteresowali się Portoryko, gdzie obawy przed przeludnieniem (napędzane częściowo przez ruch eugeniczny) sprawiły, że zarówno aborcja, jak i wszelkie formy antykoncepcji były na wyspie legalne. Co więcej, wiele Portorykanek w tamtym okresie poddano sterylizacji, często bez ich zgody, a nawet wiedzy. Owe przymusowe zabiegi odbywały się w ramach tzw. „La Operacion”, którą przeprowadzono w Portoryko w latach 50. i 60. XX wieku. Pincus i Rock uznali Portorykanki za uległe kobiety, które świetnie odegrają rolę królików doświadczalnych. Uznali, że jeśli biedne, niewykształcone kobiety z Portoryko będą mogły używać pigułki, reszta świata również. Na początku Rock i Pincus znowu mieli kłopoty ze znalezieniem kobiet, które byłyby w stanie znieść efekty uboczne pigułki. „Portorykanki również wycofywały się z badania, więc zaczęli szukać kobiet, które mogliby do tego zmusić, także i w swojej ojczyźnie” – napisała Ann Friedman z „The New Republic„. „Rozkazano wziąć w nim udział kobietom z zakładu psychiatrycznego w Massachusetts, a także uczennicom szkoły medycznej w San Juan. Tym drugim powiedziano, że albo się podporządkują, albo zostaną wyrzucone”. Tym razem kobietom również nie wyjawiono przeznaczenia pigułki; zamiast tego kazano im siedzieć cicho, grzecznie łykać proszki i poddawać się częstym oraz bardzo inwazyjnym badaniom lekarskim.

Ostatecznie doktor Edris Rice-Wray, dyrektor medyczny Portorykańskiego Stowarzyszenia Planowania Rodzin wymyślił nową strategię: poinformowanie kobiet, czym dokładnie jest ten lek. Pracownicy socjalni zaczęli chodzić od drzwi do drzwi w biedniejszych dzielnicach San Juan i mówić kobietom, że przyjmowana codziennie, tabletka będzie zapobiegać ciąży. Kiedy tylko kobiety się tego dowiedziały, do programu zgłosiły się setki z nich. Jednak nie powiedziano im, że biorą udział w eksperymencie medycznym, a one same stanowią króliki doświadczalne. Po zakończeniu badań doktor Rice-Wray powiedział Rockowi i Pincusowi, że pigułka ze 100-procentową skutecznością zapobiega ciąży. Jednak 17 procent uczestniczek doświadczyło wielu efektów ubocznych, w tym „nudności, zawroty głowy…„.

W trakcie badania zmarły trzy kobiety, ale nigdy nie przeprowadzono autopsji, aby sprawdzić, czy to właśnie uczestnictwo w testach doprowadziło do ich śmierci. Doktor Rice-Wray w końcu ogłosił, że pigułka – przynajmniej w formie i dawce, jaką dostawały Portorykanki – miała „zbyt wiele efektów ubocznych, aby można było z niej korzystać”.

To nie powstrzymało firmy G.D. Searle & Co. przed wypuszczeniem pierwszej wersji pigułki antykoncepcyjnej. Miała ona dokładnie taki sam skład co lek, który wywoływał efekty uboczne u prawie jednej piątej uczestniczek badania klinicznego. Proszek o nazwie Enovid zawierał dziesięciokrotnie więcej hormonów, niż jest to potrzebne do zapobiegania ciąży. Nawiasem mówiąc, Pincus i jego współpracownicy pierwotnie chcieli stworzyć antykoncepcję hormonalną dla mężczyzn. „Została ona jednak odrzucona ze względu na dużą liczbę efektów ubocznych, w tym kurczenie się jąder” – powiedziała Grigg-Spall. Uważano, że kobiety będą lepiej tolerować efekty uboczne niż mężczyźni, ponieważ ci drudzy domagają się lepszej jakości życia.”

W roku 1970 Barbara Seaman – dziennikarka, napisała książkę, pod tytułem „The Doctors’ Case Against the Pill”. W której umieściła efekty uboczne Enovidu. Które były oczywiste dla lekarzy, natomiast nie byli oni skłonni informować o tym swoich pacjentek. Książką zainteresował się senator Gaylorda Nelsona. Chciał on stworzyć ustawę, która miała gwarantować pacjentom prawo do pełnej informacji, przemysł medyczny miał być przejrzysty i oczywisty dla konsumentów. „W styczniu 1970 roku Nelson rozpoczął przesłuchania przed komisją Senatu w celu zbadania związku między używaniem pigułki a zmniejszeniem libido, depresji oraz zakrzepów krwi. Żadna kobieta nie została poproszona o zabranie głosu podczas przesłuchań, co sprawiło, że członkowie Ruchu Wyzwolenia Kobiet, na którego czele stała Alice Wolfson, zaczęli protestować na ulicach Waszyngtonu. „Trzeba przyznać, że kobiety są świetnymi królikami doświadczalnymi” – poiedział wtedy Wolfson. „Nic nie kosztują, same się karmią, czyszczą własne klatki, a do tego płacą za pigułki i okazują wdzięczność. Nie będziemy już dłużej tolerować terroru bożków w białych kitlach, którzy z daleka sterują naszym życiem”. Przesłuchania zwołane przez Nelsona doprowadziły do znacznego zmniejszenia ilości hormonów w doustnych środkach antykoncepcyjnych, a także wprowadzenia obowiązku dołączania do każdego opakowania leku informacji na 100 słów, w której miały być wypisane potencjalne skutki uboczne.”

Jak więc widać, ryzyko wystąpienia wahań nastroju, a nawet depresji było widoczne od samego początku. Obecnie mamy prawo, a nawet obowiązek zapoznać się z wszelkimi zagrożeniami, jakie wiążą się z zażywaniem danych lekarstw. A co więcej, powstała także Krajowa Rada ds. Zdrowia Kobiet.

„Antykoncepcja to tylko jedna z rzeczy, przy których uważamy, że kobiety powinny mieć zagwarantowany dostęp do wszystkich istniejących informacji (…) danych nie powinno się ukrywać przed kobietami z powodu lęku, że kierując się nimi, mogą popełnić jakiś błąd” – wyjaśniła. „Należy zaufać kobietom, że podejmą dobre decyzje, jeśli będą miały zapewniony dostęp do wiarygodnych informacji”.  

Informacje te są niezbędne do podejmowania świadomych decyzji dotyczących naszego zdrowia i ciała. 

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ