Freebirthing, czyli samodzielny poród
Ostatnio na Zachodzie coraz popularniejszy staje się trend samodzielnego porodu w domu, bez obecności lekarza czy położnej, tzw. freebirthing. Dlaczego kobiety podejmują taki krok? Jakie są jego zalety, a jakie niesie za sobą zagrożenia?
Freebirthing to samodzielny poród bez tzw. „asysty”, określany również mianem DIY (do-it-yourself), czyli „zrób to sam”. Chodzi o wydanie na świat potomka w zaciszu domowym, bez opieki medycznej i leków przeciwbólowych. Istnieje kilka typów frebirthing’u:
– poród bez asysty z rodziną i przyjaciółmi,
– poród bez asysty z partnerem,
– samodzielny poród bez asysty.
Wbrew pozorom freebirthing to nie to samo co poród domowy. Podczas porodu domowego obecna jest położna, która w razie potrzeby zawsze pomoże i doradzi. W przypadku porodu bez asysty nie ma pomocy medycznej! Czy taki poród może mieć jakieś zalety? Okazuje się, że tak. Panie, które zdecydowały się na poród „w pojedynkę” podkreślają wyjątkową i intymną atmosferę. Określają ją jako magiczną. Zmniejsza się też poczucie dyskomfortu, jakie przyszła matka może odczuwać w szpitalu. Dodatkowo kobieta nie odczuwa presji ze strony personelu medycznego, a to sprawia, że akcja toczy się swoim naturalnym rytmem, nikt nie pospiesza, a kobieta nie odczuwa aż tak wielkiego stresu. Zwolennicy tej metody wskazują, że taki poród pozytywnie wpływa na relacje matki z dzieckiem i że więzi te stają się jeszcze silniejsze.
Wada frebirthing’u jest tak naprawdę jedna, ale bardzo ważna. W zasadzie najważniejsza. Coś po prostu może pójść nie tak. Poród bez asysty lekarza albo położnej może zakończyć się źle zarówno dla matki, jak i dziecka, jeśli nastąpią jakiekolwiek komplikacje. A czy kobieta, która rodzi sama będzie w stanie zauważyć, że coś idzie nie tak?
Patrycja Ceglińska