Motyle – w sidłach anoreksji
Cicho zamykasz drzwi łazienki, odkręcasz kran, włączasz muzykę, jeszcze tylko gumka do włosów – „cholera, gdzie ona się podziała!”. Kilka szklanek letniej wody – rodzaj wspomagacza … obiecuję, za chwilę znowu poczujesz się lepiej…
Zaczyna się niewinnie, prostym założeniem – chcę schudnąć. Powoli przeradza się w obsesję, determinuje życie, będąc najlepszym przyjacielem i największym wrogiem jednocześnie. Nie lubi, gdy nazywa się ją po imieniu, pragnie być zauważoną, nic nie podsyca jej tak, jak zainteresowanie – anoreksja, towarzysz Motyli.
Motyle – tak o sobie mówią. Kruche istoty, które zgubiły gdzieś po drodze poczucie własnej wartości. Mają jeden cel – ważyć jak najmniej. Często im się udaje, jeszcze częściej triumf okazuję się ich największą przegraną. Wspierają się wzajemnie zamieszczając wpisy na blogach. Wymieniają się odczuciami, poradami, choć tak naprawdę szukają podobnych sobie – słabych i silnych równocześnie.
Kiedyś znałam jednego Motyla, choć nigdy nie usłyszałam od niego tego określenia. Przeczytałam o nim przypadkowo, przeglądając strony związanie z tematyką zaburzeń odżywiania. Motyl, którego znałam, za wszelką cenę pragnął udowodnić sobie, że potrafi schudnąć. Schudnąć na tyle, aby odzyskać pewność siebie i z zadowoleniem patrzyć w lustro. Mój motyl zachowywał się jak inne motyle – nie jadł, pochłaniał kilka litrów wody dziennie, wymuszał wymioty i wyrzucał jedzenie, a miał to opanowane do perfekcji. Zyskał nowego przyjaciela – wagę, której przesunięte w górę lub w dół wskazówki, potrafiły zmienić jego nastrój o 180 stopni. Zaglądał do niego kilka razy dziennie, a największą satysfakcję sprawiały mu poranne odwiedziny. Te bez ubrania i biżuterii, kiedy jego przyjaciel mówił mu dokładnie to, co mój Motyl pragnął usłyszeć. Muszę przyznać, że z dnia na dzień stawał się coraz bardziej przezroczysty. Cieszyły go wystające kości, zapadnięte policzki, ciuchy, kupowane w najmniejszych rozmiarach. Mojemu Motylowi było ciągle zimno i czasami wydawało mi się, że przenosił swój chłód na tych, którzy starali się go ogrzać. Łatwo wybuchał, drażniły go drobnostki. Odsuwał od siebie najbliższych i udawał, że własne życie ma pod kontrolą. Faktycznie, potrafił mówić o tym, co robi źle, przyznać, że sprawia przykrość najbliższym i niszczy swoje zdrowie – nie umiał jednak tego zmienić, a może inaczej – nie chciał. Chudość sprawiała mu radość. Radość przypłaconą nieustanną walką z samym sobą, która objawiała się nawet w tak prozaicznych czynnościach, jak sięgnięcie do lodówki po coś do jedzenia. Mój Motyl zawsze cofał rękę, a jeżeli na chwilę się zapomniał miał jedną zasadę – jak najszybciej wypluj lub pozbądź się tego co zjadłeś i porządnie wypłucz usta… Kiedyś tato mojego Motyla kazał mu stanąć na wagę, która na chwilę miała przestać pełnić rolę przyjaciela. W skarpetce, zasłoniętej za dużymi spodniami, wylądowała wówczas połowa lakierów do paznokci i innych, łatwych do ukrycia drobnostek. Zabawne czy przykre? Sami oceńcie. Co jeszcze obsesyjna walka o wiecznie niewystarczająco chude ciało zmieniła w życiu mojego Motyla? Pokochał gotowanie, nawet jeżeli nigdy sam niczego nie jadł. Piekł ciasta kilka razy w tygodniu i cieszył się, gdy inni wcinali je ze smakiem. Podciągnął się w nauce, chociaż nie miał z nią większych problemów. Otrzymał pierwszą piątkę z historii. Czuł się atrakcyjnie, pierwszy raz od dawna…
Mój Motyl ma dzisiaj 22 lata. Po prawie 3 latach walki udało mu się wyjść na prostą. Nie była to łatwa walka. Psychiatra i szpital – którzy pomogli mu jedynie stracić wiarę w skuteczność tych instytucji, napięcia rodzinne, kłótnie, momenty załamania, głód, który nie pozwalał zasnąć przez tak wiele nocy i wyrzuty sumienia, które towarzyszyły każdemu przełkniętemu kęsowi, poczucie niezrozumienia… Zaczął jednak studia, przeniósł się do innego miasta, poznał nowych ludzi. Jedni powiedzą, że pomocna okazała się być zmiana środowiska. Na pewno. Duża zasługa leży po stronie tych, którzy walczyli o niego do końca i dzięki którym mój Motyl zaakceptował siebie. Nie, nie od razu. To przyszło z czasem. Dużo rzeczy musiał poukładać w swojej głowie i chociaż zdarza mu się jeszcze myśleć o wcześniejszym etapie swojego życia, nie chciałby do niego wrócić. Dopiero teraz zauważył, jak wielkim był wówczas egoistą, jak wiele osób zranił i jak prawie zapoznał z anoreksją bardzo bliską mu osobę, która wówczas starała się mu pomóc. Dodam jeszcze, że jedna rzecz uległa gruntownej zmianie – mój Motyl boi się wagi i chociaż stara się ten strach przełamywać, nie brakuje mu starego towarzysza, dużo bardziej woli bliskość prawdziwych przyjaciół.
Chciałabym, aby artykuł ten stał się przesłanką dla wielu osób. Zaburzenia odżywiania mogą objawiać się na wiele sposobów. Wiążą się nie tylko z wyniszczeniem organizmu, lecz także z trwałymi zmianami w psychice, które dużo trudniej zwalczyć. Zanim wpadniesz w błędne koło, pomyśl czy warto. Czasami dobrze posłuchać byłego Motyla.
Aneta Filipowicz
Zdjęcie: http://wzory-tatuazy.com/upload/foto/5/13283749393.jpg