Stworzyłem małego koszmarka bądź trzy

Piotr „Bober” Pyrchała, półfinalista drugiej polskiej edycji Project Runway dał się poznać szerszej publiczności jako osoba, która nie boi się być sobą. W programie pokazał również, że ma wypracowany styl, a ubrania z jego metką rozpoznamy z daleka. Bober zdradza nam, kto jest na liście jego ulubionych projektantów, dla kogo chciałby tworzyć kreacje i… czy ostre wymiany zdań z Tomaszem Ossolińskim były potrzebne. Projektant powiedział nam również co naprawdę myśli o cyklu Project Runway Bez Majtek, który budzi popłoch wśród uczestników telewizyjnego show.

Zdjęcia: Kaja Rata, Makeup: Karolina Kroczek, Modelka: Anna Berezowska

Daria Sekula: Podobno chciałbyś projektować dla Róisín Murphy. W co ubrałbyś wokalistkę Moloko?

Piotr „Bober” Pyrchała: Miałem przyjemność wielokrotnie być na jej koncertach i zawsze hipnotyzowała mnie swoją energią … Niejednokrotnie rozmyślałem nad tym, w co bym ją ubrał. Z jakiegoś powodu do głowy zawsze przychodzi mi czerwony wełniany płaszcz w stylu lat 60., biała sukienka o koszulowym kroju z wysokim kołnierzem złapana w pasie granatowym paskiem i o długości przed kolano. Do tego najlepiej pasowałaby ciężka srebrna biżuteria…. Oczywiście jest to jedna z setek stylizacji, w których z przyjemnością zobaczyłbym Roisin.

Jesteś założycielem marki Birds of Prayers. Pewnie nazwa Twojej marki to jedno ze źródeł inspiracji – ptaki. W Project Runway mówiłeś, że Japonia również Cię inspiruje. To właśnie przez projekt, który miał przywodzić na myśl Kraj Kwitnącej Wiśni, pożegnałeś się z programem. Czy teraz zdecydowałbyś się jeszcze raz na taką samą realizację zadania?

Już na panelu wspominałem o tym, że inaczej zrealizowałbym zadanie. Dla mnie japoński styl w dużej mierze wyraża prostota i elegancja kimona. Niejednokrotnie pokazywałem to za sprawą swoich projektów. Zdecydowanie poszedłbym w totalny minimalizm. Wtedy odpadłbym przynajmniej za coś co mi się podoba i czuje, że jest bliskie mojej estetyce.

Według Ciebie ikoną mody jest Cate Blanchett. Dla mnie jej najlepszą kreacją była różowa suknia o futurystycznym kroju z metką Balenciaga, w której zaprezentowała się podczas premiery filmu „Blue Jasmine”. Reszty jej strojów z czerwonego dywanu nie pamiętam, przykro mi. Nie uważasz, że ikona mody musi być na tyle wyrazista by pamiętano jej stylizacje?

Oczywiście wiele zależy od tego, kto jaką ma pamięć. Ja osobiście pamiętam wiele stylizacji Cate. Żartuję oczywiście, dla mnie to nie poszczególne kreacje się liczą, a raczej całokształt jej osobowości i stylu. Widać, że jest w pełni świadoma własnego ciała i wie, w czym wygląda dobrze. Nie obawia się pasteli, mimo swojej jasnej karnacji. Zawsze perfekcyjnie podkreśla proporcje własnego ciała oraz smukłą sylwetkę. Nie stroni od lekko męskich krojów, które podkreślają jej mocny charakter i kobiecość. I o to w tym wszystkim chodzi. To my mamy nosić ubrania, a nie ślepo dążyć za modą i być jej niewolnikami. Nieistotne, co Cate założy, zawsze wygląda zjawiskowo i wiemy dokładnie kim jest – w pełni świadomą siebie kobieta.

Jakich projektantów cenisz sobie najbardziej? Kto jest Twoim wielkim mistrzem, a projektów jakiego domu mody nigdy byś nie polecił?

Może zacznę od moich idoli. Zdecydowanie jest kilku projektantów, którymi zawsze będę się zachwycać i inspirować. Z tak zwanych „starych mistrzów” mogę wymienić Christiana Diora, Christobala Balenciagę oraz Madame Vionnet. To jedni z twórców tego, co obecnie nazywamy modą. Do tego grona zaliczyłbym również nieobecnego Alexandra McQueena. Nie trzeba nawet tłumaczyć dlaczego. Rick Owens trafia do tego zestawienia dzięki konsekwencji, Yohji Yamamoto za swoja życiową filozofie, Walter van Beirendonck za bezkompromisowość oraz Vivienne Westwood za swoją brytyjskość.

Nie potrafię zdzierżyć twórczości Ralpha Laurena…. Nie lubię amerykańskiego podejścia do mody. Trochę mnie wzdryga na widok jego projektów.

Kogo z młodych polskich projektantów uważasz za największy talent?

Muszę przyznać, że dopiero od niedawna zacząłem się zagłębiać w świat młodych polskich projektantów. Z osób, które znam i bardzo jestem ciekaw dalszego rozwoju ich kariery, mogę wymienić Agatę Mickiewicz (Atagata) – konkurencję z Project Runway. Jest niesamowicie utalentowana i trzymam za nią kciuki. Poza tym mamy wielu zdolnych projektantów. Niestety wielu z nich pojawia się i znika.

Piotrze chociaż bardzo bym chciała nie pytać, to ciekawość nie pozwala mi tego nie zrobić. Wydaje mi się, że dostatecznie wyjaśniłeś sytuację rzekomego coming outu w Project Runway. Mnie zastanawia nie to, czy Twój tata wiedział czy nie o Twojej orientacji i ilu gejów jest w Project Runway. W całej branży modowej jest ich o wiele więcej niż oglądający program o młodych projektantach mogliby sądzić. Tylko po co mówić o swojej orientacji? Heteroseksualni nie mówią, że są heteroseksualni. Dlaczego wiec na oczach całej Polski mówić o swojej orientacji?

Wiesz, w programie zostało to przedstawione tak, jakbym nagle zaczął mówić o tym, że jestem gejem, a ja najzwyczajniej od samego początku się z tym nie kryłem. Nie mam wpływu na to, jak to zostało pokazane. Mój tata w trakcie kręcenia programu nie wiedział o mojej orientacji. Powiedziałem mu przed emisją. Prywatnie, sam na sam. Niech liczba gejów w programie pozostanie tajemnicą. Muszę przyznać, że moi znajomi w UK nie mieli najmniejszych problemów z odczytaniem, kto jest, a kto nie.

Oczywiście, że osoby heteroseksualne mówią o tym, że są heteroseksualne. Dokładnie w ten sam sposób, w jaki ja mówiłem o tym, iż jestem gejem. Normalne jest, że chcemy się dowiedzieć czegoś o drugiej osobie. Podam prosty przykład: od Sylwii dowiedziałem się, że ma męża i dwójkę dzieci, czytaj jest heteroseksualną kobietą, która ma rodzinę. Z mojej strony było podobnie, tylko mówiłem, że mam chłopaka. Dla mnie to nie jest rozgadywanie się na temat mojej seksualności. Wspominałem o swojej orientacji tylko wtedy, gdy mówiłem, że będę musiał się ojcu przyznać bo i tak dowiedziałby się z programu. Nie szedłem do programu aby udowadniać, jak wielu gejów jest w mediach. W takiej sytuacji cofnąłbym się w rozwoju osobistym. Inne okazje pojawiały się w związku z atakami Bartka na moja osobę – powiem tyle, że za tego typu wypowiedzi w UK zostałby wyrzucony z programu i wszystko skończyłby się sprawą w sądzie. Polska to nie UK. Ucieszy mnie dzień, kiedy kwestia czyjejś seksualności będzie dla ludzi po prostu nudna i nie będzie przyczyniała się do tworzenia sensacji w mediach.

Oglądając edycje PR z innych krajów, nigdy nie zauważyłam, żeby mentor w pewnych momentach był traktowany jak osoba, która bardziej przeszkadza niż pomaga i nie wnosi nic do projektu. Czy pyskówki z Tomaszem Ossolińskim były rzeczywiście potrzebne?

Oczywiście, że pyskówki nie były potrzebne. Wiem, że może to dziwnie zabrzmi, ale my z Tomaszem dobrze się dogadujemy i bardzo szanuje jego osobę. Fakt, że zachowałem się niejednokrotnie jak totalny buc, to najczęściej efekt moich własnych frustracji, stresu i zmęczenia. Tomasz po prostu wytykał rzeczy, których byłem świadom, ale bardzo chciałem, aby nikt inny tego nie widział. Desperacja niejednokrotnie przejęła nade mną kontrole. Kiedy człowiek się spieszy, bo ma pół godziny do końca, to każdy kto zawraca wtedy głowę jest irytujący. Tomasza uwielbiam – jest niesamowicie ciepły. Zawsze będę mu szczególnie wdzięczny za to, w jaki sposób zaopiekował się moim tatą podczas odcinka z rodzinami. Tomasz powiedział mi, że lubi się ze mną droczyć. Gdy wiedziałem, że posunąłem się za daleko, to zawsze usłyszał ode mnie „przepraszam”.

Czytasz bloga Freestyle Voguing? Tobiasz Kujawa prowadzi cykl Project Runway Bez Majtek. O Twoich projektach wypowiada się m.in. tak „szyk bazarowy wymieszany z elegancją PGR-ów”, „worek ściągnięty w pasie, z otworami na głowę i ręce” czy „basic rodem z oferty trzecioligowej polskiej marki”. Co odpowiesz na takie podsumowanie Twoich prac?

Tobiasza miałem przyjemność poznać osobiście przed programem. Jego bloga czytam z wielką przyjemnością. Pisałem z nim prywatnie i mówiłem, że uwielbiam czytać Project Runway Bez Majtek, niezależnie od tego, co o mnie pisał. Mam spory dystans do moich projektów z programu. Spójrzmy na to realnie – gdzie w normalnym świecie projektuje się w taki sposób jak w PR? Na wykonanie całego zadania wraz z przemyśleniem, jaką kreację chcemy stworzyć, mieliśmy zawsze mało czasu. Za mało. Nieraz spędzam godziny, rozmyślając nad projektem, a co dopiero mówić o szyciu. Realia są takie, że w programie nie było miejsca na błędy. Jeżeli zabrnęło się za daleko, to trzeba to było ciągnąć. Kilkukrotnie chciałem się poddać i wiedziałem, że stworzyłem małego koszmarka bądź trzy. Tobiasz zarabia na życie swoim pisaniem i do tego też mam lekki dystans. Lubię jego styl i poczucie humoru. Mam nadzieję, że również pokwapi się na wyrażenie swojej opinii na temat mojej kolekcji, nad którą obecnie pracuję.

Cieszysz się z uczestnictwa w Project Runway?

Muszę przyznać, że program to była dla mnie wielka huśtawka uczuć i emocji. Z jednej strony cieszę się z tej przygody, z drugiej strony jestem zawiedziony tym, że kilkukrotnie straciłem nad sobą kontrolę. Niesamowita była możliwość spróbowania własnych sił oraz poznania tak wspaniałych osób. Utrzymuje kontakt ze wszystkimi uczestnikami (z wyjątkiem jednej osoby, ale to nie jest tajemnica której). Bardzo zżyłem się z kilkoma osobami i już planujemy różne wspólne przygody na przyszłość. Teraz muszę tylko zadbać, by ludzie o mnie nie zapomnieli.

___________________

Zapraszamy do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ