lemur

Polka uczy hodowli by… ocalić lemury

Lemur, fossa, niektóre orchidee to gatunki żyjące wyłącznie na Madagaskarze. Wycinka lasów może jednak spowodować ich wymarcie. Naukowcy prowadzą tam już 900 projektów, w których uczą tubylców, jak hodować ryby czy kury, by walczyć z biedą i ocalić unikalne gatunki.
lemur

Madagaskar jest jednym z najbiedniejszych państw świata. Tamtejsza ludność żyje w skrajnej biedzie – za mniej niż 1,25 dolara dziennie. Jednocześnie to miejsce o bardzo dużych wartościach przyrodniczych. „Wyspa znajduje się w znacznej odległości od Afryki, dzięki czemu w tamtejszych lasach żyje wiele gatunków endemicznych – charakterystycznych tylko dla tego jednego rejonu. Przykładem takiego gatunku jest lemur” – mówi Ewa Siwicka z brytyjskiego Aberystwyth University. Do innych endemicznych gatunków Madagaskaru należą niektóre gatunki orchidei czy drapieżny ssak zwany fossą madagaskarską.


Połączenie cierpiącej biedę ludności i wyjątkowej przyrody jest jednak dla Madagaskaru niezwykle groźne. Miejscowa ludność – nie mając innych możliwości zdobywania zasobów naturalnych – masowo wycina tamtejsze lasy, używając drewna do palenia, budowy domów, budynków gospodarczych, zdobywania miejsca na inne rodzaje działalności np. pola ryżowe. „Badania pokazały, że miejscowi szanują różnorodność biologiczną, mają też dużą wiedzę o współzależnościach między procesami środowiskowymi. Niestety, uciśnieni wizją głodu, nie mają innego wyjścia – muszą zapewnić sobie pożywienie, co wiąże się z wycinką lasów” – zaznacza Siwicka.


Dodaje, że jeśli nie uda się szybko powstrzymać tej wycinki, to lemur i wiele innych gatunków, nie będzie miał gdzie żyć i w końcu wyginie. Na razie wiele gatunków lemura jest na liście gatunków krytycznie zagrożonych wyginięciem. „Jeśli nie przerwiemy tej reakcji łańcuchowej, to jej skutki będą nieodwracalne” – podkreśla Siwicka.


Polska badaczka bierze udział w międzynarodowym projekcie P4GES (Can Paying For Global Ecosystem Services Reduce Poverty http://www.p4ges.org/), który jednocześnie ma ochronić madagaskarskie lasy, zachować zasoby naturalne tego miejsca, ale też poprawić jakość życia miejscowej ludności. Projekt jest jednym z nowocześniejszych sposobów podejścia do ochrony środowiska. „Zazwyczaj w takich sytuacjach po prostu otwierano park narodowy, do którego lokalna społeczność nie miała wstępu. Przez to miejscowi popadali w coraz większą biedę, rozwijały się konflikty między lokalnymi mieszkańcami i władzami parku narodowego. Jakby tego było mało, to i tak znajdowano sposoby, żeby dostać się na teren nielegalnie i kontynuować wycinkę. Przyczyniało się to do rozwoju czarnego rynku na drzewo i inne produkty. To w sumie nie dawało dobrych rezultatów” – ocenia rozmówczyni.


Na czym polega ten nowoczesny projekt ekologiczny, w którym uczestniczy Siwicka? Madagaskarskie wioski otrzymują od naukowców coś materialnego, np. zwierzęta hodowlane i pomoc w postaci szkolenia, jak z tego wszystkiego korzystać, hodować, sprzedawać, co zrobić z ewentualnym nadmiarem. Na Madagaskarze w ciągu pięciu lat naukowcy i ekolodzy przeprowadzili już około 900 takich mikroprojektów. Można wyróżnić cztery rodzaje takich projektów: hodowla zbóż i ryżu; hodowla pszczół w ulach; hodowla zwierząt; hodowla ryb.


„Ten ostatni pomysł jest najbardziej technicznie zaawansowany. Na terenie należącym do danej wioski buduje się zestaw trzech stawów przelewowych ze specjalnymi pojemnikami, w których ryby składają ikrę. Raz na jakiś czas w zbiornikach trzeba poprzelewać wodę. Gdybyśmy dali tubylcom sam sprzęt, to przedsięwzięcie na pewno by się nie udało, ale dzięki wcześniejszym szkoleniom system całkiem dobrze działa. Jedna ze społeczności, z którymi rozmawiałam, za pieniądze zarobione ze sprzedaży ryb kupiła krowę. Mają teraz mleko, a niedługo będą mieli następną krowę” – opisuje Siwicka.


W dodatku dzięki temu, że taka rodzina ma źródło dochodu i pożywienia, nie musi już eksploatować lasu ani prowadzić w nim wycinki. „Ponieważ dajemy im wędkę, a nie rybę, to mogą rozpocząć własną działalność ekonomiczną. Zajęci tą czynnością, nie muszą już chodzić do lasu i wycinać drzew. Badania pokazały, że sami dostrzegają tę zależność” – podkreśla Ewa Siwicka.


Innym czynnikiem, który przekonuje miejscowych, jest to, że jeśli wycinają las, to z każdą wycinką będzie się od nich „oddalał”. „W ten sposób wydłuży się czas, który muszą poświęcić na dojście do tego lasu. Będzie w nim też mniej zwierzyny do upolowania” – mówi badaczka.


Po pięciu latach realizacji miniprojektów widać ich efekty. Miejscowi – jak podkreśla Siwicka – zwykle chętnie w nich uczestniczą i podpytują o kolejne pomysły. Nie każdy może brać udział w projekcie. Wybór społeczności, które biorą udział w projektach, to zadanie lokalnych instytucji, nadleśnictw, lokalnych władz. Choć współpraca z lokalnymi partnerami pozwala na sprawiedliwą selekcję, umożliwiającą zaangażowanie do projektu odpowiednich osób, to – jak przyznaje badaczka – niektóre z nich nie zakończyły się sukcesem. „Mieliśmy np. dobrany zły gatunek kury, który nie był przystosowany do panujących na Madagaskarze warunków klimatycznych. Kury zachorowały, więc zostały zabite i zjedzone” – opisuje.


Jednak – jak podkreśla Siwicka – tego typu lekcje wyniesione z prowadzenia projektów pozwalają zwrócić uwagę przyszłym autorom podobnych inicjatyw, jak ważna jest lokalna wiedza i uważne, skrupulatne zaprojektowanie badania. „Mamy nadzieję, że nasze rezultaty pozwolą przyszłym projektom ochrony przyrody – poprzez zmniejszenie ubóstwa – odnieść jeszcze większy sukces i przyniosą zadowolenie lokalnym mieszańcom” – podkreśla.

Ewa Siwicka swój projekt prezentowała podczas konferencji Science. Polish Perspectives, która odbyła się w Oksfordzie. Za swoje wystąpienie otrzymała nagrodę konferencyjnej publiczności.


źródło: PAP – Nauka w Polsce

fot. Ewa Siwicka

 

__________                                                  

 

Zapraszamy również do polubienia naszego profilu na Facebooku oraz zapoznania się z ofertą naszego sklepu internetowego.  


ZOSTAW ODPOWIEDŹ