Jak spać, żeby szef nie zauważył?

Wstawanie bladym świtem do pracy to rzecz, której nikt nie życzy nawet najgorszemu wrogowi. Zawsze to samo: patrzymy na budzik z niedowierzaniem, sprawdzamy kalendarz, czy na pewno nie ma niedzieli i jak co dzień, soczyście klnąc pod nosem, idziemy do łazienki. Podkrążone oczy,  synchroniczne ziewanie w autobusie i zasypianie na szybie. W końcu nadchodzi nasz przystanek: trzeba odkleić się od siedzenia, obudzić chrapiącego obok kolegę i  stoczyć nierówną walkę z samym sobą, żeby do tej pracy jednak dotrzeć.  Co jednak, gdy mimo usilnych starań, głowa opada nam na komputer, a klepanie się po twarzy i nucenie pod nosem nie pomaga? Z przymrużeniem oka, podajemy kilka sposobów na drzemkę w pracy.

 

drzemka obrzlife4style


Na myśliciela

Siedząc przed komputerem, wystarczy delikatnie położyć głowę na ręce opartej na biurku. Dobrze, żeby stół był antypoślizgowy, bo istnieje ryzyko, że może Ci się śnić coś nieprzyjemnego, ręka się zsunie, a ty uderzysz głową w monitor. W tym wypadku tłumaczenie „ręce mi opadły, jak zobaczyłem te dane”, może nie wystarczyć. Mimo wszystko, jest to dość wdzięczna pozycja. Z boku wyglądamy jak mocno zaabsorbowany czymś pracownik, zatroskany losami firmy. Może się zdarzyć, że szef będzie stawiał cię za przykład dla innych, no bo skoro człowiek tyle myśli przed komputerem na pewno obmyśla nową strategię działania. Trzeba jednak uważać, żeby nie okazało się, że w efekcie musisz ową strategię przedstawić tego samego dnia na posiedzeniu zarządu.

Na krótkowidza

Spędzając całe dnie przed komputerem nie sposób zachować sokoli wzrok. Zacznij narzekać, że słabo widzisz, nie wziąłeś okularów albo pies zjadł ci soczewki. Przygotujesz grunt pod misterny plan drzemki. Teraz wystarczy tylko przyłożyć swoją twarz do monitora („w końcu widzę wszystkie liczby!”) i zamknąć oczy. To niebezpieczna pozycja dla wszystkich chrapiących. Widok człowieka, którego  tak nudzi wyznaczone mu zadanie, że aż zaczyna chrapać, nie jest zachęcający i oznacza sporo dodatkowej pracy. No bo skoro uważa dotychczasowe pomysły za mdłe, na pewno ma lepsze.

Krople do oczu

Problemy ze wzrokiem można wykorzystać jeszcze w jeden sposób. Jak się okazuje, nie trzeba chować się za monitorem, żeby uciąć przysłowiowego komara. Rozłóż się wygodnie w fotelu i unieś wysoko głowę. Ważne, żeby ostentacyjnie nie opadała w dół. W ręku trzymaj krople do oczu. Jeśli ktoś niespodziewanie zaczepi cię albo wejdzie do pokoju, nie zrywaj się gorączkowo z miejsca i absolutnie się nie tłumacz. Z miną pokerzysty wyjaśnij, że przy tak intensywnej pracy, okulista zalecił ci stosowanie kropli do oczu, więc zanim przystąpisz do pracy, musisz je wpuścić. Ludziom będzie głupio, że ci przeszkadzają, a ty, po chwili, spokojnie będziesz mógł wrócić do sjesty.

Gdzie ten długopis?

Jesteś tak zmęczony, że wszystko leci ci z rąk? Teraz to twój atut! W końcu zrzucisz wszystkie długopisy z biurka i będziesz zmuszony je podnieść (bo jak inaczej zapisać coś ważnego w notesie?). Pamiętaj, że tak jak snajper, masz tylko jedną próbę, więc wymagana jest precyzja i stalowe nerwy. Energicznie opuść rękę i zacznij szukać długopisu. Głowę spokojnie możesz położyć na biurku i kiedy całe zamieszanie minie, a ludzie przestaną się patrzeć, zamknij oczy i pozwól sobie na zasłużony odpoczynek. Bez długopisu i tak nic nie zrobisz.

Szukam czegoś

To propozycja dla odważnych, jednak gdy cała operacja się powiedzie – wyśpisz się za wszystkie czasy. Biurka mają wielką zaletę – dużo miejsca na nogi. Wystarczy, że zaczniesz coś kombinować z zasilaczem albo szukać kabla. Po kilku minutach szperania nikt nie będzie zwracał już na ciebie uwagi, a ty możesz ułożyć się w nieco wygodniejszej pozycji. Najlepiej gdyby twoje nogi nie wystawały mocno za biurko, wtedy z boku będziesz absolutnie niewidoczny. Przytul się do ściany (tam jest kontakt, tam są kable) i śpij słodko.  Ludzie założą, że skoro tak długo tam siedzisz, widocznie problem jest poważny i nie ma co ci przeszkadzać.

Problemy żołądkowe

Fizyczna niedyspozycja może zdarzyć się każdemu. Wystarczy, że napomkniesz kolegom, jak źle się czujesz i albo zaczniesz się zaklinać, że już nigdy nie zjesz chińszczyzny. Zrobisz dobre wrażenie, że mimo wszystko przychodzisz do pracy, a może nawet dostaniesz łatkę pracoholika. Tak oto zyskałeś alibi na częste i długie podróże do łazienki. Przecież żaden statut firmy nie przewiduje maksymalnej ilości wizyt w toalecie. Ta metoda gwarantuje ci niewidoczność. Jesteś zamknięty, zatem nikt nie może zobaczyć, co w środku robisz. Mało prawdopodobne, żeby ktoś wezwał ślusarza albo wyrwał drzwi. Możesz oprzeć się na ścianie przykładając pod głowę papier toaletowy lub podeprzeć głowę na rękach. Czując się bezkarny, pilnuj, żeby nie odpłynąć na długo. Najlepiej jest nastawić budzik. Nie chodź na drzemkę po drugim śniadaniu – wówczas dużo osób korzysta z toalety.

Katarzyna Mierzejewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ