Po co nam subkultury?
Punki, dresiarze, emo, skinheadzi… Subkultury towarzyszyły nam od zawsze i za każdym razem wiązały się z szerzeniem jakiejś idei czy poglądu. Z reguły zasady postępowania i ubiór danej subkultury odbiegają od norm przyjętych przez społeczeństwo, jednak nie zawsze działania przedstawicieli takich grup można nazwać jako kontrspołeczne. Czy w takim razie subkultury są groźnym czy pożytecznym zjawiskiem? I dlaczego w ogóle decydujemy się na przynależność do grupy, która poniekąd dyktuje nam, kim mamy być?
Każdy z nas pamięta przechodzenie przez wiek młodzieńczy. Dla wielu osób jest to ciężki okres związany z dokonywaniem trudnych wyborów. To również czas buntu i przeciwstawiania się całemu światu. Wydaje nam się wtedy, że nikt nas nie rozumie i wszyscy są przeciwko nam. Perfekcyjnym rozwiązaniem w tak trudnej sytuacji jest znalezienie grupy osób z podobnymi zainteresowaniami i poglądami. Osób, które słuchają podobnej muzyki lub wyznają tę samą religię. Sposób ubierania się i mówienia jest najczęściej w tym przypadku kwestią nabytą, ponieważ młodzież chce pokazać się z jak najlepszej strony w nowym środowisku, pragnie być zaakceptowana. Można powiedzieć, że subkultury kojarzą się głównie w\z wiekiem młodzieńczym. Czy jednak na pewno dotyczą tylko nastolatków?
[moduleplant id=”1019″ id_article=”8756″ ]
Tłumaczy Wojciech Sulimierski, certyfikowany psychoterapeuta PTP, na co dzień pracujący w Pracowni Dialogu (www.pracowniadialogu.pl).
Zgodnie z wybranymi definicjami subkultury, przynależność rasowa, pochodzenie etniczne, miejsce zamieszkania, a nawet orientacja seksualna może decydować o członkostwie w danym „światku”. Podobnie sytuacja wygląda z grupami zawodowymi. Lekarze, nauczyciele i politycy tworzą własne subkultury, które wiążą się z określonymi normami i socjolektem – specyficznym językiem, jakim posługują się ich członkowie. Idąc tym tokiem myślenia każdy z nas należy do minimum jednej subkultury niezależnie od tego, czy chce, czy nie.
Potrzeba przynależności do grupy jest zapisana w genach człowieka. Najbardziej uwidacznia się jednak w okresie dorastania, kiedy to tęsknota za miłością i zrozumieniem jest największa. Psychoterapeuta Wojciech Sulimierski wyjaśnia to zjawisko.
Przeważająca większość z nas – dorosłych, młodych, dzieci ma potrzebę przynależności do jakiegoś większego „ciała”, wspólnoty, społeczności. Potrzeba ta wybiega naprzeciw najgłębszym ludzkim tęsknotom dotyczącym sensu, porządku istnienia, relacji z innymi, miłości. W tym kontekście subkultura młodzieżowa jest częścią większego, uniwersalnego zjawiska – przynależności niezbędnej do zdefiniowania tożsamości. Określenie własnej tożsamości jest, można powiedzieć, aktualne całe życie, ale szczególnie palące w okresie dorastania, nastoletniości, gdy dziecko przeistacza się w młodego dorosłego, Pomostem między tymi etapami jest nastoletniość – swoisty „plac budowy” między możliwościami, jakie tkwią w jednostce, a ich realizacją. Subkultury młodzieżowe mogą być dla wielu młodych atrakcyjną formą określania własnej tożsamości. Swoisty (najczęściej wyrazisty i jasno odcinający się od dominującej kultury) język, tonacja uczuciowa danej subkultury, jej specyficzne normy zachowania i system wartości mogą być dla młodego człowieka propozycją „nie do odrzucenia”, gdy on pyta sam siebie (świadomie lub nieświadomie): co robić w życiu, kim być, co jest ważne, ku czemu zmierzać… Propozycja atrakcyjna jest jeszcze bardziej, gdy rodzina, w której wyrasta, jest w jakiś sposób dysfunkcyjna, nie dająca optymalnej pozycji pomiędzy poczuciem bezpieczeństwa i lojalności jednostki wobec grupy (rodziny), a uszanowaniem jej autonomii i odrębności. Krótko mówiąc, każdy z nas poszukuje miłości, czyli posiadania znaczenia i subkultura może jawić się jako wielka obietnica spełnienia.
Niestety często zdarza się tak, że grupa znajomych staje się priorytetem w życiu młodego człowieka. Rodzina schodzi na drugi plan, a ważne decyzje podejmowane są pod naciskiem członków danej subkultury. Problem pojawia się, gdy wybory te dotyczą zażywania nielegalnych substancji i działań, które z reguły uznane są szkodliwe. Są subkultury, kojarzące się negatywnie, ale w społeczeństwie istnieją również te charakteryzujące się pozytywnym wpływem na innych ludzi i środowisko. Czy wobec tego czy subkultury stwarzają więcej problemów czy może korzyści?
Trudno na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć, najlepiej byłoby stwierdzić: tak i nie. Dużo zależy od tego, czy normy i cele danej subkultury prowadzą do degradacji osoby, blokują jej potencjał rozwojowy, niepowtarzalność np. sekty, organizacje przestępcze, czy przeciwnie, oferując jakiś system wartości – harcerstwo, drużyna sportowa, pozostając jednocześnie otwarta na autonomię swoich członków umożliwiają im dojrzewanie, tj. poszerzanie swoich horyzontów myślowych, nabywanie umiejętności, rozwój wieloaspektowego myślenia, rozwój uczuciowości, cnót…. Podsumowując, odpowiedź na to pytanie wykracza pewno poza obserwacje socjologiczne i psychologiczne (tym bardziej poza statystyki policyjne i sądowe) i zmierza do antropologii: kim jest człowiek i co pomaga mu w aktualizowaniu jego możliwości. Jeśli dana subkultura to umożliwia, to raczej wzbogaca społeczeństwo, niż przynosi mu szkodę. – Odpowiada na nasze pytanie psychoterapeuta pracujący w Pracowni Dialogu – Wojciech Sulimierski.
Każdy człowiek czuje potrzebę bycia kochanym i zrozumianym i głównie dlatego, nawet jeśli się do tego nie przyznaje, decyduje się na wstąpienie w szeregi danej subkultury. Mimo, że w Polsce ciągle jeszcze niektóre z tych grup wywołują negatywne skojarzenia, większość z nich tak naprawdę przynosi więcej korzyści, niż strat. Pamiętajmy, że w społeczeństwie niezwykle ważne są: wzajemne zrozumienie i wsparcie. do którego niezbędna jest samoakceptacja i poczucie własnej wartości, a takie postawy nabywamy właśnie poprzez przynależność do danej subkultury.
Wypowiedzi do artykułu udzieł Wojciech Sulimierski, certyfikowany psychoterapeuta PTP
Anna Kukiełka