Parkour jakiego nie znasz

A.K.: Czego tak naprawdę większość ludzi o Parkourze nie wie, ale uparcie twierdzi, że wie?

P.W.: Parkour jest czymś „głębszym”. Parkour ma filozofię. Ludzie tak naprawdę mają wizję Parkouru tylko z mediów. Identyfikują go z saltami, akrobacjami, bo to jest właśnie ten wierzchołek góry lodowej, który widzimy, jako efekt finalny ciężkiej pracy. Parkour to wyczerpujący trening, ale i filozofia. Filozofia oparta na wielu wartościach, na których budujemy wartość samego siebie. Systematyczna praca, odpowiedzialność, odwaga, walka ze swoimi słabościami – to jest kluczowe. Ja po swojej kontuzji, niezwiązanej z Parkour, mam dużą blokadę psychiczną przed niektórymi skokami, ale z tym walczę i uczę się. Tak samo przez to, że poznaje swoje ciało i słucham go, wiem, że mam braki i powinienem je uzupełnić. parkour 3 sporteuroTo powoduje, że z czasem, z treningu na trening stajesz się coraz lepszy, więcej chcesz osiągnąć, poszerzasz pole widzenia i myślisz „mogę tego spróbować!”. Ja zacząłem od Parkour, a teraz trenuję street workout, gimnastykę sportową, boks, a wcześniej akrobatykę sportową i interesuję się kulturystyką. Czego więc ludzie nie wiedzą o Parkour? Że wszyscy trenujący robią naprawdę wiele, ale z własnej chęci, nic nie jest narzucane z góry, wszystko co robisz w Parkour robisz dla siebie, dla swojego zdrowia, poczucia własnej wartości. Tak naprawdę filozofia definiuje to, jakim człowiekiem będziesz. Możesz wybrać ścieżkę zawojowania świata poprzez bycie sławnym. Nikt Ci tego nie zabroni. Możesz też być użyteczny w społeczeństwie jak David Belle – on poszedł do straży pożarnej, by wykorzystać swoje umiejętności do ratowania ludzi z niebezpieczeństw. To, jak wykorzystasz Parkour, zależy od Ciebie, a to jak będziesz odbierany przez społeczeństwo, jest następstwem podjętych przez Ciebie decyzji.

A.K.: A staracie się walczyć z miejskim stereotypem „Parkourowca”? Że popisuje się skacząc po ławkach, a w dodatku je brudzi i naraża się na groźne kontuzje.

P.W.: Przede wszystkim chcemy odbiec od tego „Parkourowca” – jest to slang medialny, powstał, ponieważ nie było innego określenia. My staramy się propagować wizerunek traceura – osoby wartościowej, która… No proszę cię, czy ja wyglądam na chuligana? Moja uczelnia (AWF – przyp. red.) definiuje mnie w sporcie, a nie chuligaństwie. Traceurzy to właśnie osoby kulturalne, które dbają o miejsce, w którym trenują, bo inaczej nie miałyby gdzie tego robić. To ludzie, budujący przez swoją wrażliwość środowisko, w którym są. Oni widzą osoby słabsze, którym chętnie chcą pomagać, „pchają” ich do góry i to właśnie pokazuje, że ci ludzie mogą być potrzebni w społeczeństwie. Nie będą biernie reagować na to, co dzieje się na ulicy. Traceur nie jest chuliganem, nie jest wandalem. To człowiek użyteczny społecznie, który zbudował wiele wartości i może się nimi pochwalić oraz być dumnym z tego, że robi coś pożytecznego dla siebie i otoczenia.

A.K.: A rodzicie? Jak przekonalibyście ich, że traceurzy to nie chuligani i warto zaprowadzić dziecko na Wasz trening?

P.W.: Rodzice mają, bądź nie, świadomość, że dzieci powinny się ruszać. I decyzja, jaką podejmą, rzutuje na całe życie tych dzieci. Gdyby moi rodzice mieli świadomość taką, jak ja teraz, byłbym w zupełnie innym miejscu, a ja czułbym, że to, co rodzice dla mnie zrobili, ma efekt przede wszystkim prozdrowotny. Naprawdę zachęcam rodziców do zapisywania dzieciaków na zajęcia, bo to w przyszłości determinuje podejście do życia. W naszej Akademii zawiązuje się grupa znajomych, która nawzajem się wspiera i wspólnie rozwija. Dzieciaki wśród swoich rówieśników będą się nawzajem nakręcać, żeby przychodzić na zajęcia. Pożytek jest taki, że się poruszają, zamiast siedzieć przed komputerem. Ponadto rodzice relacjonują nam, że ich dzieci po przyjściu z zajęć, wymęczone, od razu kładą się spać. Podobnie po akcji „Lato w mieście” dzieci od razu po zajęciach biegły od razu na obiad. Wiadomo, że po takim wysiłku apetyt wzrasta. Mamy same plusy: apetyt, spokój w domu, i przede wszystkim podnoszenie sprawności ogólnej. Parkour wszechstronnie rozwija fizyczność dziecka i jest idealnym początkiem czy uzupełnieniem dla każdej innej dyscypliny. Podobnie jest z gimnastyką, jednak tej nie ma gdzie w Warszawie trenować, dlatego Parkour jest odpowiedzią na to zapotrzebowanie. Pojawia się mnóstwo rodziców młodych piłkarzy czy koszykarzy, którzy przyprowadzają dzieci na treningi, by te doszkoliły dodatkowe umiejętności, bo ta baza ruchowa spowoduje, że poradzą sobie w wielu sytuacjach. Jeden z rodziców zwierzył mi się kiedyś, że jego dziecko wyratowało się z groźnej sytuacji w piłce nożnej, bo miało siłę, by się podeprzeć i utrzymać na jednej ręce. Dalej walczyło o piłkę i zwycięstwo. Nie położył się i nie symulował faulu, tylko był zdeterminowany do dalszego boju. Tego też uczą się na naszych zajęciach. Nie ma sytuacji, w której dzieciak mówi: „nie, ja tu nie wejdę” i odchodzi. Pomaga mu się, „dawaj, wchodź, walcz ze słabościami”. Dzieci mają później satysfakcję, że były w stanie pokonać cały tor i dzięki temu odnotowują sobie swoje pierwsze małe sukcesy.

A.K.: A jeśli chodzi o kontuzje i podejście rodziców? Wczujmy się w rolę opiekuna, który widzi swoje małe dziecko skaczące po murkach… Można się tylko domyślać, jaki musi czuć strach. Przecież te wszystkie akrobacje wyglądają bardzo groźnie.

P.W.: Nie wiem jakie kontuzje musieli przeżywać rodzice, że jest w nich taki strach (śmiech). Ale mówiąc serio – w naszej Akademii mówimy wprost, że dzieci w wieku 6-13 lat trenują Parkour tylko i wyłącznie na sali. Dla nich przeznaczone są bezpieczne przeszkody, na których bez obaw mogą trenować Parkour. Wiadomo – miasto może być niebezpieczne i o tym mówimy bez ogródek. Chwila nieuwagi może się źle skończyć, dlatego my stopniowo wprowadzamy tych ludzi na ten „wyższy poziom”. Ja zaczynałem od miasta, więc miałem „hardcorowe” przejścia. Musiałem od początku nauczyć się zasad bezpieczeństwa. Natomiast dzieci rozpoczynają u nas naukę od zabawy na kolorowych klockach gimnastycznych. Zaczynamy od technik na klockach, stopniowo przechodzimy na twardsze przeszkody, aż w końcu, gdy są starsi przechodzą na miasto. Mam kilku takich chłopaczków w wieku 12-14 lat, którzy już trenują na mieście, bo przeszli cały ten etap. Oni nie szarżują, bo czują, że to nie jest już ta bezpieczna sytuacja, co na sali. Dla rodziców jest to sygnał, że nie robimy tego „od czapy”, jest to przemyślany proces, w oparciu o naszą wiedzę, bo wielu z nas kończyło AWF. Mamy więc świadomość jak powinien wyglądać rozwój dzieci.

A.K.: Ile lat może mieć najmłodsze dziecko, które przyjmiecie na trening?

P.W.: 6 -7 lat, zależnie od indywidualnego rozwoju. Na pewno nie weźmiemy dziecka w wieku 5 lat pod opiekę, nawet jeśli rodzice przekonują, że jest ono już wystarczająco sprawne. Natury nie da się przeskoczyć. Bierzemy pod uwagę wiek, żeby nie uszkodzić kręgosłupa zbyt małych dzieci, nawet jeśli są to tylko klocki gimnastyczne. Skoki wykonywane są z różnych wysokości, dlatego wśród pięciolatków istnieje możliwość uszkodzenia kręgosłupa, poprzez jego skrzywienie. Dlatego chcąc tego uniknąć, zapraszamy dzieci od 6-7-lat. Z kolei górna granica to aktualnie pan w wieku 49 lat. Myślę więc, że nie ma żadnych wymówek. Trzeba przyjść na zajęcia Parkour, bo jeśli ten pan może, to każdy inny również.

A.K.: A kręci z Wami salta?

P.W.: Salt nie kręci, bo myślę, że to jeszcze nie jest ten etap, ale mamy pana, który ma lat 37 i próbuje z nami skakać. Poza tym uważam, że to nie chodzi o same salta. Chodzi o to, by pan się wypocił, wyszalał się i w bezpieczny sposób popróbował czegoś nowego.

A.K.: A gdybym dzisiaj przyszła do Akademii? Jak wyglądałyby moje treningi przez najbliższy rok?

P.W.: Jeżeli byś przyszła to od razu powiem Ci, że miałabyś dużo chętnych, którzy chcieli by Ci pomóc, oczywiście ze strony płci męskiej, dlatego, że dziewczyny są w mniejszości. Z reguły ciężej namówić je na aktywność fizyczną niż chłopaków. Jeżeli jednak przychodzą – mają stałą opiekę,parkour 2 sporteuro bo przyjemnie jest popatrzeć, jak dziewczyna się rusza. Wiadomo, że jest jej trudniej cały tor przejść, ale my staramy się jej pomóc. W naszym stowarzyszeniu mamy kilka dziewczyn, które chcą zawiązać grupę i chcą się pokazać w Warszawie, że trenują, interesują się tym, robią coś wartościowego i są wyjątkowe pod tym względem. Tak jak mówiłem, zaczynamy od Akademii, tak jest najfajniej i najbezpieczniej – masz kilku trenerów i ludzi ze środowiska, możesz się więc szybko z nimi zintegrować. Zawiązuje się grupa znajomych i tego nie da się uniknąć, ludzie aż pchają się by kogoś poznać, popytać, dowiedzieć się czegoś, zmotywować się nawzajem, coś podpowiedzieć. A potem spędzamy wspólni czas na Akademii. Planujemy wprowadzić nowe zajęcia, takie jak zajęcia dla dziewczyn a także zajęcia dla zaawansowanych w małych, zwartych grupach. Budujemy szeroki wachlarz zajęć, które pobudzą do ruchu i zachęcą, by ćwiczyć regularnie, bo to jest bardzo ważne. A gdy już będziesz czuła się pewnie, zacznie się sezon i rozpoczną się treningi plenerowe, gdzie uczymy się od A do Z jak skakać bezpiecznie. Przenosimy ruchy z Akademii na miasto – pojawia się pierwsza satysfakcja. To, co było kiedyś nierealne, nagle działa. Potem wraz z rozwojem wybierasz sobie cel, w tym co robisz. Zawsze do dyspozycji są trenerzy, którzy mogą pomóc indywidualnie, a takie treningi są bardzo skuteczne, bo trener skupia się tylko na Tobie, to daje przysłowiowego kopa. Ja mam swoich podopiecznych i bardzo szybko się przy mnie rozwijają. Uwagi wygłaszane na treningach grupowych nie zawsze trafiają do każdego, a na zajęciach indywidualnych masz 100% uwagi trenera. A później… Jeśli będziesz miała umiejętności świat staje przed Tobą otworem: pokazy, eventy, a nuż zostaniesz gwiazdą filmową? Mamy dużo osób, które siedzą w kaskaderce, biorą udział w filmach, reklamach i propagują w ten sposób zdrowy tryb życia. To też jest ważne. Bez diety nie ma szans na dobre samopoczucie. Po prostu nie masz siły i energii na trening. Zaczynasz myśleć o diecie, o zdrowym trybie życia, bo to wymusza Twój organizm. Dużo z nim i nad nim pracujesz i zaczynasz czuć, że potrzebujesz białek, węglowodanów, witamin. Oprócz tego proponujemy też wyjazdy sportowe i wypoczynkowe razem z nami, w tym również za granicę. Byliśmy w Londynie, we Francji, w Grecji a teraz będziemy jechać do Finlandii – miałabyś więc fajną okazję do pozwiedzania, rozszerzenia spojrzenia na świat i trenowania wśród innych kultur. Jeżeli chciałabyś się rozwijać i związać bardziej ze sportem i naszą organizacją to mamy dodatkowe trzy ścieżki rozwoju: CORE – czyli praca nad budową organizacji, projektów i rozwijanie różnych działów a poza tym także Trener czy Artysta w ramach grupy Action Team. Możesz też zostać po prostu członkiem stowarzyszenia i jest to o tyle fajne, że profity zaczynają się od ciuchów, darmowych treningów i udziału w eventach czy wyjazdach PKU, a w pewnym momencie pojawia się także praca z wynagrodzeniem. Możliwość rozwoju masz dużo, to gdzie się znajdziesz, zależy od Twoich chęci.

A.K.: Gdzie odbywają się treningi plenerowe o których wspomniałeś? Są w Warszawie parki-Parkour, czy po prostu idziecie w miejsce, gdzie są ławki, murki, drzewa i skaczecie tam?

P.W.: Muszę się pochwalić, że mimo różnych problemów i przeciwności losu udało nam się doprowadzić do budowy pierwszego w Polsce parku Parkour, na Bemowie, na terenie Skweru Sportów Miejskich. Jego otwarcie będzie prawdopodobnie na wiosnę 2014 roku, także serdecznie zapraszamy do śledzenia informacji na ten temat. Jest to dla nas spełnienie jednego z marzeń, bo pod nasze warunki jest budowane sztuczne miejsce, w którym my będziemy się mogli jeszcze lepiej rozwijać i nie tylko używać miejsc publicznych, w których nie zawsze jesteśmy mile widziani. Chociaż i tak ludzie nieco zmienili do nas podejście na bardziej życzliwe. Nawet policjanci czy straż miejska wolą żebyśmy trenowali na mieście, niż siedzieli pod klatką i spożywali jakieś używki. Niestety nie wszyscy to do końca rozumieją. Do tej pory mieliśmy kilka takich publicznych miejsc, z czego najbardziej znana jest teren jednej ze szkół na Ursynowie i jeśli chodzi o Warszawę to właściwie wszystko się tam zaczęło. Ale miejscówek jest naprawdę sporo. Na stronie www.parkourwarszawa.pl można podejrzeć, że takich pozycji jest kilka i mogą być fajnym miejscem treningowym. Każda miejscówka jest inna, więc inne rzeczy się na niej trenuje i takich właśnie miejsc szukamy. Parkour się nigdy nie kończy. Ruchy ograniczone są tylko przez naszą wyobraźnię. Im więcej się ich nauczymy, tym lepiej dla nas, będziemy sprawniejsi. Dwadzieścia pięć miejsc to dużo, jednak nie jest to cały potencjał Warszawy. Mamy taki projekt „poznaj miasto”, który polega na tym, że szukamy nowych miejsc. Chcemy eksplorować całą Warszawę, dlatego zachęcam trenujących do szukania nowych miejsc w swoich okolicach, a być może przyjedziemy, zobaczymy i rzeczywiście, okaże się to fajne miejsce na regularne treningi i spotkania.

A.K.: Dziękuję za rozmowę i życzę Wam, żebyście takich miejscówek znaleźli jak najwięcej i doprowadzili do budowy jeszcze kilku sztucznych parków do trenowania Parkouru.

P.W.: Dzięki.

Najświeższe informacje o Stowarzyszeniu i jego działaniach: https://www.facebook.com/Parkourunited

Strona internetowa: http://www.Parkourunited.pl/

Nowy kanał Parkour United w serwisie YouTube: http://www.youtube.com/user/theunitedspirit

Rozmawiała: Anna Kukiełka, fot. Magdalena Borowicz, Szymon Adamczyk / parkourunited.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ