Nie żałuję udziału w „Rolniku…” [WYWIAD]

Oglądałem i zadawałem sobie pytanie: po co mi to było? Dziś jednak nie żałuję udziału w programie – mówi w rozmowie z Life4Style Karol Raczyński, uczestnik IV edycji programu „Rolnik szuka żony”.

Oglądałeś ostatnią edycję „Rolnik szuka żony”?

Oczywiście!

I jak wrażenia?

Super, szczególnie jeśli się ogląda i mnie tam nie ma (śmiech). Bardzo kibicowałem uczestnikom, żeby udało im się poznać drugą połówkę, co nie jest takie proste. Życzę im, by mimo różnych perypetii, jakie mogliśmy oglądać i jakie przeszli poza kamerami poukładali sobie życie, tak jak sobie zaplanowali.

TVP zapowiada kolejną edycję. Masz jakieś rady dla uczestników, którzy myślą o zgłoszeniu się do programu?

Na pewno to, żeby byli sobą, żeby nie przytłoczyła ich obecność kamer. Jesteśmy przecież osobami, które nie mają doświadczenia w obcowaniu z kamerą. Muszę przyznać, że chwilami trudno było mi zachowywać się zupełnie naturalnie, właśnie ze względu na świadomość, że jestem nagrywany. Zastanawiałem się jak to wszystko potem zostanie pokazane, zmontowane itd.  A to nie ma sensu. Stąd rada dla uczestników, by starali się o tym nie myśleć i po prostu byli sobą.

Same kamery są gdzieś dyskretnie schowane, czy na każdym kroku towarzyszy wam operator?

Nie byliśmy nagrywani ukrytą kamerą, stąd czasami trudno było o pełną swobodę, bo jednak towarzyszy nam osoba trzecia. Ale po pewnym czasie da się do tego przyzwyczaić.

Nie żałujesz udziału w programie?

Nie ukrywam, że na początku żałowałem, ale teraz nie, nie żałuję. Było to dla mnie jakieś nowe doświadczenie, miałem okazję przekonać się jak to wszystko wygląda. Myślę, że gdybym miał dziś decydować, czy wysłać zgłoszenie (oczywiście nie chodzi mi o kolejną edycję), to postąpiłbym tak samo jak rok temu. To naprawdę była fajna przygoda.

Dlaczego wcześniej żałowałeś?

Żałowałem, gdy wyemitowano pierwsze odcinki programu. Jest tak, że człowiek nie lubi sam siebie oglądać w telewizji. I tak oglądałem i zadawałem sobie pytanie: po co mi to było? (śmiech).

PARCIE NA SZKŁO, NIE NA ROLNIKA…

Gdyby dziś przyszedł do ciebie kolega i zapytał: Karol warto szukać drugiej połówki w ten sposób, czy lepiej nie mieszać do tego telewizji? Co byś poradził?

Myślę, że poradziłbym, aby spróbował jednak w ten sposób. Problem jaki dostrzegam (nawarstwił się szczególnie w edycji, w której brałem udział), to zgłaszanie się osób, które mają większe parcie na szkło niż na rolnika…

…wśród tych osób była dziewczyna, która napisała list do ciebie i do innego uczestnika programu.

Tak było.

Wiedziałeś o tym wcześniej?

Nie, nie. Dowiedziałem się oglądając finałowy odcinek programu.

Jak na twój udział w programie reagowali znajomi, sąsiedzi?

Byli w szoku, gdy zobaczyli mnie w pilotażowym odcinku (śmiech). O tym, że zgłosiłem się do programu wiedziała tylko moja najbliższa rodzina. Odebrałem później mnóstwo telefonów, wszyscy mówili, że trzymają za mnie kciuki i mi kibicują.

Sąsiedzi nie zazdrościli?

To jest tak, że bezpośrednio spotykam się z bardzo miłym odbiorem, ale za plecami część osób swoje dopowiada. Docierały do mnie głosy, że dorobiłem się na programie, a przecież wystarczy przeczytać regulamin, który jest dostępny na stronie internetowej programu. Jest tam informacja, że uczestnicy nie otrzymują żadnego wynagrodzenia. Tylko, że ludzie takich rzeczy nie czytają i o tym nie wiedzą.

Utrzymujesz kontakt z uczestniczkami programu?

Utrzymuję kontakt z uczestnikami-rolnikami, którzy brali udział w programie na takich samych zasadach jak ja, natomiast jeśli pytasz o dziewczyny z listów to nie. Ten kontakt się urwał i nie będę ukrywał, że sam chciałem, by tak się stało. Niejednokrotnie rozmawiałem na ten temat z uczestnikami poprzednich edycji, którzy dzielili się swoim doświadczeniem. Mówili, że wiele dziewczyn chciało się z nimi spotkać jedynie dla lansu, żeby zrobić sobie zdjęcie itd. Spotykając się z tymi osobami trudno byłoby mi wybadać czy mają czyste intencje, dlatego nie chcę utrzymywać z nimi żadnego kontaktu.

„NIC NIE JEST USTAWIANE”

Śledziłeś opinie internautów na swój temat?

Czasami tak, ale ze względu na brak czasu specjalnie się nie zagłębiałem.

Internauci nie kryli oburzenia, gdy u Ciebie i innego uczestnika programu w pewnym momencie pojawiły się uczestniczki, które nie brały udziału w etapie castingowym. Pojawiły się zarzuty, że w między czasie poznaliście kogoś innego i na siłę chciano wprowadzić te osoby do programu. Część internautów uznała program za klasyczną „ustawkę”…

…nic nie było ustawiane, w tym programie nic nie jest reżyserowane! Nie chcę mówić o sytuacji kolegi, natomiast u mnie to było tak, że nie zdecydowałem się na wybór żadnej z dziewczyn, które do mnie przyjechały. Program jednak trwał dalej i jego autorzy chcieli pokazać co się u mnie dalej dzieje. A ja nawiązałem w tym czasie znajomość z Jagodą, stąd jej obecność w programie, choć oboje mieliśmy wątpliwości czy pokazywać się razem, ale jak już powiedziałem, program trwał dalej, nadal byłem jego uczestnikiem, więc siłą rzeczy widzowie zobaczyli co u mnie słychać.

„NIE CHCIAŁEM WCHODZIĆ W POLITYKĘ, ALE…”

Z sukcesem startowałeś w ostatnich wyborach samorządowych do Rady Powiatu. Skąd ten pomysł?

Znajomi, przyjaciele usilnie namawiali mnie bym startował na wójta mojej gminy. Tylko, że stanowisko to wymaga pełnej dyspozycyjności, a ja ze względu na ogrom w pracy w gospodarstwie zwyczajnie nie miałbym czasu. Namawiano mnie zatem, bym wykorzystał popularność zdobytą w programie i wystartował w wyborach do Rady Powiatu. Zawsze byłem apolityczny, nie chciałem wchodzić w politykę, ale w tym wypadku zajmuję się tym co się dzieje wokół, będę brał udział w funkcjonowaniu naszej społeczności lokalnej.

Czym konkretnie będziesz chciał się zająć?

Przede wszystkim swoją branżą, czyli rolnictwem. Wydaje mi się, że jest to społeczność nieco przez władzę zapomniana. A borykamy się z wieloma problemami, jak choćby obecnie ASF (Afrykański pomór świń). Chciałbym również poznać możliwości finansowe powiatu względem dróg, gdyż obszar ten mocno u nas kuleje, jest jeszcze mnóstwo domów znajdujących się przy polnej drodze.

Nie jesteś pierwszym uczestnikiem popularnego programu, który próbuje swoich sił w polityce. Mieliśmy już posłów, którzy występowali wcześniej w reality show, a nawet – to przypadek Bartosza Arłukowicza – ministra.  Czy Rada Powiatu to ma być wstęp przed wielką karierą polityczną i startem np. w wyborach parlamentarnych?

Nie, nie! Interesuje mnie tylko polityka na szczeblu lokalnym.

Ostatnie pytanie w imieniu czytelniczek naszego portalu: mogą pisać listy czy serce już zajęte?

(śmiech) W tej chwili nie mam nikogo. Czytelniczki mogą pisać listy, apelowałbym jednak o wyważone, racjonalne podejście, a nie przez pryzmat tego, by jakoś za sprawą mojej osoby zaistnieć.

Rozmawiał Radosław Święcki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ