Narzekanie psuje nie tylko humor – ale także mózg!
Potwierdzają naukowcy!
Jak się okazuje – nasze narzekanie może pozbawić neuronów „kilka istotnych obszarów naszego mózgu.” Samo słuchanie narzekania ma szkodliwy wpływ na nasz mózg, niszcząc go bezpowrotnie. Są to wnioski naukowców z Uniwersytetu Stanforda. To oni jako pierwsi badali „wpływ glikokortykosteroidów wydzielanych przez korę nadnerczy podczas krótkotrwałego stresu psychicznego.”
Jak się domyślamy, nawet czyjeś narzekanie może wywołać w nas stres. Oczywistym jest też, że szybko i skutecznie udziela nam się nastrój osoby narzekającej. Towarzyszce temu emocje i uczucia to przygnębienie, zmartwienie, czy nawet lęk. Niezależnie od tego czy mowa o polityce, pogodzie, zdrowiu, finansach, czy naszym kraju, razem z narzekającym wpadamy w przeświadczenie, że jest źle. Według teorii naukowców wówczas nasz mózg takie narzekanie interpretuje jako pewne zagrożenie. Co skutkuje pewnymi procesami fizjologicznymi: „Aktywowana w takich sytuacjach oś podwzgórze-przysadka-nadnercza powoduje natychmiastowy wyrzut kortyzolu. W genialnie przewidzianych przez naturę okolicznościach, napięcie wywołane kortyzolem pomogłoby nam walczyć z wrogiem lub uciekać, a to z kolei doprowadziłoby do odpowiedniej redukcji napięcia. Gdy jednak mózg odbiera sygnały o naszym złym położeniu, a my nie robimy nic (wszak wciąż siedzimy i słuchamy opowieści o czyimś niezadowoleniu) jesteśmy w fatalnej sytuacji. Nasze neurony obumierają, co niesie za sobą szereg bolesnych konsekwencji. Najbardziej zagrożona jest bowiem kora przedczołowa, która odpowiada za kontrolę emocji i podejmowanie decyzji, oraz hipokamp – znany z działania w zakresie zapamiętywania, uczenia się i inteligencji. Nie bez powodu na studiach filologicznych powtarza się studentom, że jeśli nadmiernie zestresują uczniów, niczego na lekcjach języka ich nie nauczą. Słuchanie narzekania może być w podobnym stopniu niebezpieczne, bo znacząco zmniejsza hipokamp, czyli dokładnie ten obszar mózgu, który cierpi u osób chorych na Alzheimera.”
Dr Travis Bradberry – psycholog, oraz autor bestsellera, pod tytułem: „Inteligencja Emocjonalna 2.0”, twierdzi, że: „neurony potrafią ułatwiać nam narzekanie. Kiedy bowiem robimy coś raz, neurony rozgałęziają się, żeby za kolejnym razem usprawnić przepływ podobnych informacji. Tym samym praca neuronów działa jak konstruowanie mostu. Nie ma sensu budować go za każdym razem, kiedy przejeżdżamy przez rzekę – lepiej zrobić to raz, a solidnie.”
W związku z czym, kiedy narzekamy bądź słuchamy narzekania – kolejnym razem przyjdzie nam to dużo łatwiej, i tak z każdym kolejnym razem. Aż dochodzimy do momentu w którym narzekanie jest odruchem. Całkiem naturalnym, po który sięgamy dużo częściej, niż po pozytywne myślenie. Stajemy się tak zaprogramowani, że to narzekanie jest naszym głównym i domyślnym zachowaniem. Które skutecznie psuje nam chemię mózgu. Słusznym stwierdzeniem jest także stwierdzenie, że: „narzekanie jest zaraźliwe jak wirus”. Tak zwane. „neurony lustrzane” – odpowiedzialne za odczuwanie empatii, wpływa także na „wirusowe narzekanie”. Osoby bardziej empatyczne, dużo bardziej narażone są na podłe nastroje osób trzecich. Z słuchaniem narzekania jest ja z biernym paleniem. Może przynieść dotkliwe skutki.
Należy w tym wszystkim jednak pamiętać, o tym, że narzekanie nie jedno ma imię… Jest coś takiego, jak narzekanie konstruktywne. Występuje w momencie realnego problemu, i realnej potrzeby wsparcia. Takie narzekanie, a raczej rozmowa o swoich trudnościach, może prowadzić do rozwiązania problemu. Wówczas narzekanie faktycznie ma (czasem zbawienny) sens. A osoba słuchająca narzekania nie ucierpi, a może nawet pomoże przyjacielowi w potrzebie. To w końcu istotna część relacji międzyludzkich. Co innego natomiast nieustanne widzenie wszystkiego w czarnych barwach, i wieczne gorzkie żale, bez konkretnego powodu. A po to by po prosty pomarudzić.
Jak uniknąć wirusa narzekania?
Dr Travis Bradberry twierdzi, że żeby nie wpaść w pułapkę ciągłego narzekania, należy w sobie wykształcić postawę wdzięczności, i nią się kierować. W postawie tej chodzi przede wszystkim o to, by do każdej negatywnej myśli, dla równowagi znajdować myśl równoważącą – pozytywna. Na zasadzie: „No nie… znowu pada deszcz, a miałam dzisiaj wyjść… Nici z mojego wyjścia. Ale przynajmniej po deszczu, nie będzie tak koszmarnie duszno.” Kurde… znowu czeka mnie tyle pracy, nienawidzę tych tabelek. Ale gdy to zrobię, czeka mnie wolny weekend, i wyjazd na moje ulubione Mazury.”
Najważniejsze by swoich negatywnych emocji i odczuć, nie zamiatać pod dywan. Taka postawa może przynieść przeciwne skutki. Ignorowanie i lekceważenie psychicznego cierpienia, o którym nikomu nie mówimy może nas doprowadzić do głębokiej depresji! Nasze poważne problemy powinniśmy rozwiązywać na bieżąco. Grunt to zachować równowagę. I nie doprowadzić do sytuacji w której narzekanie staje się odruchem, i dotyka każdej błahej drobnostki.
Chcąc nie chcąc, jesteśmy narodem, który lubi sobie ponarzekać. Pamiętajmy jednak o równowadze!