Na leżenie pod palmą przyjdzie czas

Prwdopodobnie jest jedyną podróżniczką, która boi się latać. Największy obieżyświat Rzeczypospolitej – Elżbieta Dzikowska, dziś ma 77 lat i nieprzeciętny życiorys. Należała do nielegalnej organizacji, za co spędziła pół roku w więzieniu. Wraz z mężem Tonym Halikiem, zrealizowała około 300 filmów dokumentalnych dla Telewizji Polskiej oraz prowadziła popularny program telewizyjny Pieprz i Wanilia. Wciąż podróżuje i właśnie wydała kolejną książkę. Nam zdradziła, skąd czerpie pozytywną energię.

Beata Mironow: Skąd w ogóle wzięła się u Pani chęć podróżowania? Jako dziecko myślała Pani o podróżach?

Elżbieta Dzikowska: Jako dziecko chodziłam po podlaskich lasach, które mnie inspirowały do coraz dalszych wypraw, ale podróże zaczęły się dopiero podczas studiów na filologii chińskiej. Każdy z nas marzył o poznaniu Wschodu nie tylko z książek i wykładów. Wysłano mnie samolotem Tu-104 do Chin po czwartym roku nauki na Uniwersytecie Warszawskim. Lot trwał dwa dni, z noclegiem w Nowosybirsku. Zniosłam pobyt w przestworzach bardzo źle i marzyłam, żeby już nigdy nie wsiąść do samolotu. Ale cóż, jest to jednak najlepsza droga pokonywania długich dystansów. Do dzisiaj latam z duszą na ramieniu, bo nierozsądnie boję się turbulencji.

Dlaczego padł wybór na sinologię?

Sinologię zaczęłam studiować, bo zachęcił mnie niesamowicie wysoki stopień jej trudności. Byłam ambitna,  a poza tym miałam kłopoty natury politycznej.  Należałam do nielegalnej organizacji i spędziłam pół roku w więzieniu. Pomyślałam więc, że łatwiej mi będzie dostać się na studia, na które przyjmowano zaledwie kilka osób co dwa lata niż na duży wydział. Tak się też stało.

Powiedziała Pani kiedyś: To, że zobaczyłam taki kawał świata, pozwala mi innymi oczyma spojrzeć na Polskę i jeszcze bardziej się nią cieszyć.Czy nasz kraj może być atrakcyjny w porównaniu z egzotycznymi zakątkami świata?

Polska to naprawdę piękny i ciekawy kraj, więc staram się ją promować. Były już cztery tomy mojego subiektywnego przewodnika „Groch i kapusta, czyli podróżuj po Polsce”. Teraz została wydana książka „Polska znana i mniej znana”, w której polecam piękne zakątki naszego kraju, takie, o których moi rodacy nawet nie słyszeli. Moje ulubione trasy to Bieszczady, Kotlina Biebrzańska, Szlak Tatarski, Szlak Piastowski, Dolny Śląsk, Opolszczyzna. Często zaglądam do Torunia, gdzie znajduje się Muzeum Podróżników im. Toniego Halika i do Sanoka, którego jestem obywatelem honorowym. W tym królewskim mieście znajduje się przepiękny skansen i wspaniałe Muzeum Historyczne. Poza tym, świetni, życzliwi ludzie. Mazury, to też cud natury. W każdym zakątku Polski można znaleźć miejsca wyjątkowo ciekawe. Ciągle podróżuję po świecie, ale z jeszcze większą radością powracam do kraju. Nigdy nie oddalam się stąd w maju, wtedy jest w Polsce najpiękniej.

Uwielbia Pani  Bieszczady. Co jest w tym miejscu niezwykłego?

Bieszczady to góry wyjątkowe. To tereny jeszcze dzikie i niezadeptane, a ludzie mówią tam sobie na trasach „dzień dobry”. Pełno tam zabytków, zwłaszcza drewnianych cerkwi, przemienionych przeważnie na kościoły o przepięknym wyposażeniu wnętrz. Ponad sto fotografii Bieszczad mojego autorstwa widnieje w Hotelu Górskim w Ustrzykach Górnych – miejscowości, której jestem obywatelem honorowym. Wystawa powstała z myślą o turystach, którym pogoda nie sprzyja i nie mogą wyjść w góry.

Zacytuję Pani słowa: Niektórzy zarzucają mi, że widzę świat przez różowe okulary naiwności, że pokazuję tylko piękno, a nie pokazuję łez. Ale wierzę, że piękno, radość życia, którą fotografuję, dają ludziom dobrą energię. Czy takie widzenie świata przyszło razem z doświadczeniem?

Upodobałam sobie szczególnie w ostatnich latach Azję Południowo-Wschodnią. Ludzie są tam znacznie od nas biedniejsi, ale są bardziej życzliwi i częściej się do siebie uśmiechają. A uśmiech to najkrótsza droga do serca. Stworzyłam album „Uśmiech świata” oraz wystawy pod tym samym tytułem, aby zainspirować rodaków do optymizmu. To naprawdę pomaga rozwiązać wiele problemów.

Czy w Pani ulubionych miejscach o których pisała Pani w ,,Grochu i kapuście’’ zaszły duże zmiany?

Oczywiście są zmiany. Polska się rozwija. Ludzie, pomimo że narzekają, stają się coraz bardziej zasobni. Jeżdżąc w różne, nawet te biedne strony kraju, widzę, że kraj jest w budowie. Przed domami są ładne ogródki, stoją przed nimi samochody, motocykle, rowery. Chciałabym jednak, żeby poszczególne regiony nie wstydziły się tradycji i bardziej dbały o swoją tożsamość. Doskonałym przykładem jest wieś Futoma na Podkarpaciu. Zbiera się tam piosenki dziadków i pradziadków, szanuje tradycyjne stroje, potrawy oraz urządza piękne festiwale. Najważniejsze, to chcieć.

Co Pani uważa za swoją największą zaletę?

Chyba właśnie to, że ciągle chcę, jest moją największą zaletą. Nie wyobrażam sobie życia bez pracy, skoncentrowanego wyłącznie na przyjemnościach. Myślę, że to by mi się szybko by się znudziło. Trzeba być kreatywnym, zostawić coś po sobie dla innych. Ja zostawię książki, programy telewizyjne, a przede wszystkim Muzeum Podróżników im. Halika w Toruniu. Lubię to co robię. Pisanie, fotografowanie oraz realizowanie filmów sprawia mi przyjemność. Ostatnio przygotowałam 10 odcinków dokumentalnych o plemionach z południowych Chin. Mam nadzieję, że trafią do telewizji publicznej.

Jakie pasje poza podróżami łączyły was z Tonym?

Z Tonim mieliśmy zainteresowania wspólne i osobne. Nie przeszkadzaliśmy sobie w ich realizacji. On kochał morze, ja – góry. Ja wolałam filmować to co stoi, więc zabytki i przyrodę, on – to, co się rusza, zwierzęta i ludzi. Nie powstawały na tym tle konflikty. Uzupełnialiśmy się. Był fantastycznym facetem, miał wyobraźnię i umiał nasze marzenia realizować.

Skąd Pani czerpie siłę i tyle pozytywnej energii?

Pozytywną energię dały mi trudne przeżycia. Potem wszystko wydawało się piękne. Poza tym życzliwi ludzie i przyjaciele. Mogę na nich zawsze polegać. A kłopoty ma każdy. Trzeba starać się je rozwiązywać, a nie narzekać.

Są jeszcze miejsca, które chciałaby Pani odwiedzić? Są w planach kolejne albumy?

Jest na szczęście jeszcze wiele miejsc, do których nie dotarłam. Może kiedyś wreszcie zacznę się opalać pod jakąś „zakurzoną” palmą? Ale to pewnie nieprędko. A planów wydawniczych jest wciąż wiele. Po „Uśmiechu świata” i „Biżuterii Świata” planuję „Drzwi i okna świata” oraz „Fryzury i nakrycia głowy”. Poza tym – dalszy ciąg „Tam, gdzie byłam” i pisanie o Polsce. Dobrze, że jestem z rodziny długowiecznej!

Rozmawiała: Beata Mironow

ZOSTAW ODPOWIEDŹ