Modoreksja – jeść mniej, więcej kupować

Wolisz kupić markową torebkę niż zjeść porządny obiad? A może zalegasz z opłatami za czynsz i prąd na rzecz kolejnej pary szpilek? To już niekoniecznie zakupoholizm, a jego groźniejsza odmiana – modoreksja.

Źródło: www.bubblews.com

Co to takiego? Modoreksja to nic innego jak wyższy poziom zakupoholizmu. Wolimy nie jeść, nie wyjeżdżać na wakacje, nie chodzić na imprezy, bo ważniejsza jest dla nas nowa torba od Prady lub sukienka od projektantki. Czym różni się od zakupoholizmu? Przy zakupoholizmie wszystkie wolne środki przeznaczasz na ubrania i akcesoria, czasem się zapożyczając. Co roku wyjeżdżasz na super wakacje, ale nie odmawiasz sobie też kolejnej rzeczy. Modorektyczka nie pożycza i nie kombinuje, ona po prostu nie je i nie płaci rachunków, żeby zaoszczędzić na ubrania. Wykorzystuje wszystkie wolne środki, karty kredytowe i pieniądze odłożone na czynsz. Osoby te kupują rzeczy, na które w rzeczywistości nie mogą sobie pozwolić. „Jeść mniej, kupować więcej” – tak brzmi motto osób prawdziwie uzależnionych od zakupów.

Truskawkowa malinka na jednym z forów internetowych pisze tak: Od kilkunastu miesięcy, przynajmniej 4 razy w tygodniu, muszę mieć jakąś nową rzecz, nieważne czy to pasek od spodni, czy spódnica lub nowa bielizna (tak czy inaczej tego nie noszę). Sprawia mi to ogromną radość. Gdy nie mogę jechać na zakupy staje się rozdrażniona (tak jak palacz po kilku godzinach bez papierosa). Cholernie mi tego brakuje. Mam masę ubrań, ale ciągle mi mało. Każdy „grosz” wydaje na jakieś ciuchy bądź kosmetyki, które nie mieszczą się już w szafie. Mogę nie jeść przez cały dzień, ale muszę „zaopatrzyć” się w nową bluzeczkę bądź mini. To straszne. Nie potrafię nad tym zapanować, koleżanka doradziła mi bym wybrała się do specjalisty, bo jestem najnormalniej w świecie uzależniona od robienia zakupów.

Ewidentnie widać poważny problem, który jest uciążliwy. Tak naprawdę pierwszy krok, ten najtrudniejszy, truskawkowa malinka już wykonała – przyznała się sama przed sobą, że jest uzależniona. Drugi krok na pewno będzie wymagał czasu, bo wizyta u specjalisty będzie w tym przypadku konieczna.

Najgorsze stadium uzależnienia od zakupów następuje wtedy, kiedy odechciewa nam się robić rzeczy, które sprawiały nam dotąd przyjemność, bo nie możemy skupić się na niczym innym, jak na tym, aby kupić kolejne szpilki: To nałóg, a wręcz głód, którego nie mogę opanować. Dla większości jestem pustą dziewczyną, która wydaje non stop zarobioną kasę na firmowe rzeczy, kosmetyki i fryzjera. Nie potrafię bez tego żyć. Kładąc się spać, myślę o tym, co mogłabym kupić – to są toksyczne myśli. Bardziej mnie to kręci niż seks. Mój facet z reguły oszczędny, próbuje mnie kontrolować ze wszystkich sił i z każdej strony, ale mój nowy sposób to allegro, na którym kupuje mnóstwo rzeczy – a przesyłki idą na adres zaufanego kolegi, który myśli, że ja handluje kupionymi ubraniami. No cóż kłamstwa to już standard. Czasami czuje się jak anorektyczka, mogę nie jeść godzinami, tylko oglądać i kupować ciuszki. Brzydzę się sobą! W ciągu miesiąca schudłam 6 kg. Aktualnie leczę się u specjalisty, ograniczam się z wydawaniem kasy, na zakupy chodzę z mamą, siostrą lub z miśkiem. Kolega natomiast wystawia moje ubrania – praktycznie nowe na allegro i sprzedaje – pisze Tosia_zakupoHOLICZKA.

Jeśli zaczynasz kłamać w sprawie zakupów, ilości wydanych pieniędzy na akcesoria i kosmetyki, a także coraz częściej zaczynasz tracić w ten sposób pieniądze, rezygnując z jedzenia i wakacji w gronie przyjaciół – powinnaś zgłosić się do specjalisty.

Patrycja Ceglińska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ