Mężczyzna jak wino

 

Collin Firth

collinfirthDzięki o ogromnej popularności „Dzienników Bridget Jones”, było wiadomo, że ich ekranizacja automatycznie musi stać się kinowym hitem. Tak było. Kobiety śmiały się do łez, kiedy Renée Zellweger próbowała wcisnąć się w wyszczuplającą bieliznę i pijana śpiewała do pilota „All by myself”. Nie ona jednak skupiała całą uwagę żeńskiej części widowni. Na pewno każdej z nas kiedyś mocniej serce zabiło na widok introwertycznego i uroczego w swej niezdarności pana Darcy’ego. Collin Firth popisowo odegrał rolę nieśmiałego kawalera o złotym sercu. Był do tego stopnia przekonujący, że panie faktycznie zaczęły utożsamiać go z męskim ideałem. Jego dotychczasowe role, tylko pomagają im się utwierdzić w wytworzonym na potrzeby filmowe, wizerunku. Niezdarny pisarz uczący się portugalskiego, pod wpływem miłości w ”Love Actually” czy popisowa rola mężczyzny pogrążonego w żałobie po śmierci partnera w „Single Man”, każda z jego kreacji składa się na całościowy obraz piekielnie zdolnego aktora, z typowo angielską powściągliwością w zachowaniu. Jednak chyba tylko on potrafi zrobić z powściągliwości uroczą cechę u mężczyzny.

 

Alan Rickman

alanrickmanGłęboki, charakterystyczny głos jest jego atutem, ale często też swoistym przekleństwem. Każdewypowiadane przez niego zdanie brzmi jak profesjonalny monolog teatralny i powoduje zachwyt u ludzi. Jednocześnie ciężko jest się skupić widzowi na walorach artystycznych i przekazie filmu, jeśli gra w nim Alan Rickman, a raczej, gdy słychać jego głos. Problemy ze skupieniem i zebraniem myśli gwarantowane. W tym wypadku pojawienie się na ekranie aktora, prawie zawsze połączone jest z głębokim westchnięciem zachwytu, zwłaszcza płci pięknej. Zakręconym na punkcie książek J.K. Rowling angielski artysta jest znany przede wszystkim z roli Severusa Snape’a, mrocznego i tajemniczego profesora Hogwartu. Co oczywiste, na tym jego dorobek się nie kończy. Ostatnio mogliśmy podziwiać, jak wcielał się w rolę prezydenta Reagana w filmie „Kamerdyner”, za co zebrał wiele pochlebnych recenzji. Aktorski kunszt stara się przekazać w każdej swojej produkcji. Z uwagi na dystyngowany styl bycia, często jest reżyserzy angażują go do ról wpływowych, zimnych i intrygujących mężczyzn. A jak wiadomo, choć każda kobieta deklaruje, że ujmują ją wylewni romantycy, ostatecznie to na widok niedostępnego mężczyzny, zabije jej serce. To powoduje, że jego bezwzględny sędzia Turpin ze „Sweeney Todda”, nie wzbudza negatywnych emocji i momentami skutecznie potrafi przyćmić (bądź co bądź) świetną rolę Deppa.

Andrzej Seweryn

Rozpoczęliśmy polskim akcentem i takim też zakończymy. Dziś ciężko wyobrazić sobie polskąandrzejseweryn kinematografię i teatr bez udziału obecnego dyrektora Teatru Polskiego. Nienaganne maniery, ciepły uśmiech, melodyjny głos i talent. Mnogość jego zalet jest wręcz niesprawiedliwa kontrastując to z cechami zwykłego śmiertelnika. Andrzej Seweryn jest drugim w historii aktorem obcego pochodzenia, który został przyjęty do słynnej Comedie Francaise, co oznacza, ze jego profesjonalizm został doceniony także poza granicami naszego kraju. Wielki rozgłos przyniosła mu rola Marksa Bauma w „Ziemi Obiecanej”, gdzie partnerowali mu Daniel Olbrychski i Wojciech Pszoniak. Słysząc te nazwiska wcale nie dziwi fakt, że nazywano ich boskim trio. Młody brunet o zniewalającym uśmiechu, czarował wtedy swobodą gry i talentem. Od tego czasu niewiele się zmienił. Może przybyło mu co prawda kilka siwych włosów na głowie, a na nosie zagościły okulary, jednakże pozostała werwa, łatwość sceniczna i czar. Tego ostatniego ma pod dostatkiem. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że z wiekiem u go przybywa. Jako dowód można podać rolę pisarza uwikłanego w romans z młodziutką agentką bezpieki w filmie Jana Kidawy-Błońskiego „Różyczka”. 


Katarzyna Mierzejewska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ