Masochiści

„Muszę przyznać, że się wyłamałam. Powiedziałam, że mam numer czterysta dziewięćdziesiąty dziewiąty. Mimo wszystko czuję się jeszcze człowiekiem”. Myślisz o tym, aby zostać aktorem? A może po prostu chcesz wiedzieć, jak wygląda egzamin wstępny do szkoły teatralnej?  Już  w kwietniu ruszyły zapisy do krakowskiej  Akademii Sztuk Teatralnych, a w maju  rozpocznie się rekrutacja do Akademii Teatralnej w Warszawie

 

fot. pexels

AEIOUY, AEIOUY razem z „ten gość wzbudza złość”, odgłosami wymiocin, mającymi oczyścić struny głosowe oraz wywoływaniem kolejnych osób z listy, utworzyły niesamowity rytm – melodię paraliżującego strachu, że zatrzasną się przed nami drzwi do marzeń. Choć to był mój pierwszy egzamin do szkoły teatralnej, muszę przyznać, że za każdym razem, ta piosenka wnika w nas głębiej. Odbiera pewność siebie, to przez nią zapominamy,  po co tutaj przyszliśmy.

 

 fot. materiały prasowe

Próba pierwsza  –  Akademia Teatralna w Warszawie

 

Przed wejściem na salę dla oczekujących chciałam jeszcze skorzystać z toalety. Naiwnie myślałam, że przecisnę się przez barykadę dziewcząt. Z pewnością biłaby od nich woń zwycięstwa, gdyby tylko było odmierzane ilością zużytych perfum i warstw pudru władowanych na twarz. Wszystko musi być idealnie. Każdy detal zostanie dogłębnie zweryfikowany przez komisję dykcji i impostacji – tak się nam przynajmniej wydaje. Mnie musi wystarczyć talent i pełny pęcherz.

https://www.instagram.com/p/BhoDC6LB0Oi/?taken-at=234370432

 

– Numery 215 – 225 idą za mną – woła uśmiechnięta od ucha do ucha studentka Akademii Teatralnej w Warszawie

Reaguję tylko ja. Inni chwycili nerwowo za kartki z tekstem.

– Wybierzcie sobie jeden, który na pewno powiecie w całości. Przy reszcie komisja już będzie wam przerywać wedle uznania – uśmiechnęła się do mnie – o rany jaki profesjonalny strój.

 

Spojrzenia wszystkich dziewczyn jak na komendę zwróciły się teraz w moją stronę. Każda  z nich poczuła się zagrożona. Za to ja, pierwszy raz w życiu czuję, że jestem we właściwym miejscu. Ta tiulowa czerwona spódnica, szalony kwiat we włosach i krwistoczerwona szminka są kwintesencją mnie. Nikt z moich „normalnych” znajomych nie włożyłby tego nawet na bal przebierańców. Chociaż  kochali  tę moją duszę pajaca, zawsze traktowali mnie z przymrużeniem oka. Tutaj jestem wreszcie u siebie.

 

fot. materiały prasowe

 

 

 Wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu, który entuzjastycznie oklaskiwał przeliteraturalizowaną i przekarykaturyzowaną sztukę

 

Idziemy długim korytarzem. Na ścianach podobizny sławnych absolwentów. Czarno – białe pamiątki z ich spektakli dyplomowych. Wszędzie dookoła znajome twarze. Za szklaną szybką w drewnianej gablotce zdjęcie młodej Jolanty Fraszyńskiej z czymś dziwnym na głowie. Po przeciwnej stronie ściany – fotografie z innych spektakli studentów. Każda z nich powieszona w równym odstępie w solidnej ramce. Pierwszy raz pojawia się lekki uścisk żołądka. Może to dlatego, że moja grupa wsparcia dłużej  nie mogła mi towarzyszyć. Doszło do mnie, że to ten dzień, na który czekałam od czwartej klasy podstawówki.

https://www.instagram.com/p/BhijbX8AsGD/?taken-at=234370432

 

Czego trzeba strzelcowi do zestrzelenia cietrzewia drzemiącego w dżdżysty dzień na drzewie. Dromader z Durbanu turban pożarł panu. Drgawki kawki wśród trawki – sprawką czkawki te drgawki

 

Czekanie, czekanie, czekanie…

 

Puste pomieszczenie. Białe ściany. Okno. Kilka krzeseł. Tablica z kluczem wiolinowym i my kandydaci – przyszli aktorzy. W drętwej ciszy słychać kilka oddechów. To one wypełniają teraz całą  salę ćwiczeń.

 

– Może coś sobie zaśpiewamy – nie wytrzymałam w końcu.

– Nie, wolę powtórzyć. Pierwszy raz? – zapytała dziewczyna, której imienia niestety nie pamiętam.

– Tak. W sumie nie zależy mi jakoś bardzo na tej Warszawie. To taka próba. Zobaczę, jak  jest i w Krakowie będę wiedziała, z czym to się je  – odpowiedziałam.

– To, po co w ogóle zdawać,  jeśli zakładasz, że i tak ci się nie uda – wtrącił się poirytowany chłopak. Wreszcie oderwał się od tekstu.

– W tamtym roku tak się zestresowałam, że weszłam tam i nic nie powiedziałam. To już mój drugi raz. Do Krakowa może wreszcie nauczę się porządnie wierszy – kontynuowała anonimowa.

fot. pexels

 

Wstałam i zaczęłam śpiewać „O mnie się nie martw”. Do tańca i kręcenia się w kółko już kilka osób się przyłączyło. Pierwszy sukces.

 

MA ME MI MO MA ME MI MO MA ME MI MO MU, SOL FA MI RE DO O O O O, SOL FA MI RE DO O O O O, DO MI SOL MI DO FA LA FA DO MI SOL MI DO

 

– Chodźcie już! Wszyscy są? Jeszcze ktoś jest w toalecie? No dobra, ja tu zaczekam, a wy już idźcie. Mogą was poprosić w każdej chwili – usłyszałam głos studentki AT.

 

Znów idziemy. Teraz już nikt nie powtarza swojego tekstu, nie myśli, nie obserwuje. Każdy próbuje się maksymalnie skoncentrować i wyjść z siebie. Musimy wycisnąć jak najwięcej. To ten moment. Wszystkie teksty muszą być doskonale dopracowane. Miesiące ćwiczeń i warsztatów pod okiem nauczycieli i aktorów. Wskazówki na wagę złota. Plecy proste. Głos z przepony. Pamiętaj o dykcji – wyraźne samogłoski, ale nie przesadzaj…  Który tekst powiedzieć jako pierwszy? Może jeszcze zadzwonić i zapytać? Boże, nie zdążę? Jakie było pierwsze zdanie? Okej mam. Kotara za kotarą przesuwa się mechanicznie. Zapach kurzu – muzeum wymieszane z potem – wsiąknął w nas już tak bardzo, że nawet przestaliśmy go odczuwać. Trzymamy kciuki, przytulamy się do siebie: „Będzie dobrze, zobaczysz! Pokaż im”. I znów ktoś wchodzi, żeby zaraz wybiec z płaczem.

 

fot. pexels

 

Płaczliwa płaczka płakała nad tandetnym płaszczem buńczucznego dzierżymordy. Euforia idioty zaaferowała jednoosobowe audytorium uosobionego intelektualisty. Naiwny nauczyciel licealny nieoczekiwanie zauważył nieostrożnego ucznia, który nieumyślnie upadł na eukaliptus

 

Egzamin

 

Dziewczyna przypominająca elfa o siwych włosach i transcendentnej urodzie wychodzi z sali. Nie wydusiła ani słowa. Szybko zamyka się w toalecie. Komisja pozwoliła jej wejść jeszcze raz, więc idę za nią.

 

– Ej, co jest?! Nie możesz się teraz poddać! Spróbuj chociaż. Na pewno nie będzie tak źle, daj spokój!

– Nie, ja w ogóle nie wiedziałam, że trzeba się było tak ubrać. Wszystkie jesteście w sukienkach, a ja w porach. Wyglądam jak jakiś menel. Może za rok spróbuję za granicą.

– Nie chrzań. Idź tam! Jeszcze będą dumni z tego, że jesteś ich studentką!

fot. pexels

 

 Mała muszka spod Łopuszki chciała mieć różowe nóżki różdżką nóżki czarowała, lecz wciąż nóżki czarne miała. Po cóż czary, moja muszko? Ruszże móżdżkiem, a nie różdżką! Wyrzuć wreszcie różdżkę wróżki i unurzaj w różu nóżki!

 

Wyczerpana, siadam na ławce. Naprawdę chciałam jej pomóc, ale zupełnie nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Zza drzwi tylko krzyk. Okruchy „Wielkiej Improwizacji”, monologu Telimeny. Zaraz jest moja kolej. Właśnie się dowiedziałam, że jutro jest drugi etap. Pojutrze trzeci.

 

– Nawet nie mam gdzie spać, dlaczego na stronie nie było żadnej informacji?

– Przecież co roku jest tak samo – rzucił ktoś.

– Tylko,że ja jestem pierwszy raz! – wkurzyłam się.

– A to myślę, że nie masz się czym martwić.

Szczerość to podstawa!

 

Hasał huczek z tłuczkiem wnuczka i niechcący huknął żuczka.Ale heca… Wnuczek mruknął i z hurkotem w hełm się stuknął. Leży żuczek, leży wnuczek, a pomiędzy nimi tłuczek. Stąd dla huczka jest nauczka by nie hasać z tłuczkiem wnuczka

 

– Czy mogłaby pani teraz zaprezentować tekst który, choć w małym stopniu, oddaje pani temperament? Tak mi powiedział babsztyl jeden! A przecież mówiłam „Wielką Improwizację”! – wrzeszczała dziewczyna.

https://www.instagram.com/p/BJ_ECF6jCWh/?taken-by=akademia_teatralna

 

Wykonała kawał dobrej roboty. Ponoć w Warszawie są znani ze swoich metod psychicznej i emocjonalnej manipulacji. Chcą sprawdzić, jak reagujemy na krytykę, czy łatwo nas złamać. Wchodzę!

– Czy mogę już zacząć? – pytam z wiarą i nutką czerwonej szminki na uśmiechniętych ustach – jeszcze trochę jej zostało po tych kilku godzinach.

Z uśmiechem przytakują. Tylko jednej pani nie pasują moje włosy, więc muszę je spiąć.

– „Boże! Jak bardzo chciałabym być koniem”!

 

Tu przerywa mi bardzo miły uśmiech pani, która nie spuszcza ze mnie wzroku. Jej sąsiadka ciągle nie przestaje czytać swoich notatek.

 

– „Gdybym tylko zobaczyła w lustrze, że zamiast nóg i rąk mam kopyta, z tyłu ogon i autentyczną końską głowę od razu udałabym się do urzędu mieszkaniowego”.

 

W tym momencie zyskałam uśmiech kolejnego członka komisji, który również zaczyna patrzeć z zainteresowaniem na kobietę – konia. Skończyłam tekst Mrożka. Teraz „Reduta Ordona” mojego ukochanego Adasia.

 

– „Nam strzelać nie kazano. Wstąpiłem na działo  i spojrzałem na pole; dwieście armat grzmiało. Artyleryi ruskiej ciągną się szeregi”.

 

Przerwali mi. Wychodzę. Nie wiem, co myśleć.

 

Czesał czyżyk czarny koczek, czyszcząc w koczku każdy loczek, po czym przykrył koczek toczkiem, lecz część loczków wyszła boczkiem

 

Jest już lista

 

Teraz czekanie do wieczora na wyniki. Pasowałoby coś zjeść, ale mogą zadzwonić, jeśli mam dogrywkę. Lepiej się nie oddalać. Mieć naładowany telefon. Stalowe nerwy i ciało z metalu, które po całym dniu egzaminu jest pełne wigoru i energii. Przyjaciele zostali wyrzuceni z hallu Akademii, zanim wróciłam. Woźna stwierdziła, że już jest zamknięte i chce posprzątać. Pytają, jak mi poszło. Jest lista!

Przygotowanie tekstów. Karkołomne próby doskonalenia siebie. Niszczenie barier. Przekonywanie rodziny, że nie jestem chora psychicznie. Zdobywanie pieniędzy na zajęcia. 150 zł za egzamin. Pięć godzin PolskimBusem z zapchaną toaletą. I nic. Brak mojego nazwiska. Zero komentarza, zero emocji. Biały papier, czarny atrament i te głupie równiuteńkie tabelki zrobione w trzy minuty w Excelu. Naprawdę? Tylko tyle?! Jeszcze zielona strzałka wskazująca wyjście. Wracamy do domu.

 

Moja grupa wsparcia gotowa do powrotu /fot. pexels

 

– O cześć! I co, przeszłaś? – wystrzeliłam do dziewczyny, która wsiadała do tego samego autobusu.

– Gdybym przeszła, nie wracałabym teraz do Krakowa.

– Faktycznie. Głupie pytanie. Kraków mam 22 czerwca. Powodzenia.

 

W gąszczu szczawiu we Wrzeszczu klaszczą kleszcze na deszczu, szepcze szczygieł w szczelinie, szczeka szczeniak w Szczuczynie, piszczy pszczoła pod Pszczyną, świszcze świerszcz pod leszczyną, a trzy pliszki i liszka taszczą płaszcze w Szypliszkach

 

Próba druga – Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna w Krakowie

https://www.instagram.com/p/BhPBg6-gjvs/?taken-by=ast.krakow

Kraków. Miasto, gdzie wszystko się zaczęło. Ten egzamin jest dla mnie najważniejszy! To śmieszne, ale już same mury uczelni wywołują dreszcze na całym moim ciele. Za każdym razem, kiedy przechodziłam obok Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, – dzisiejszej Akademii Sztuk Teatralnych – czułam jakbym dotykała marzenia. Wgapiałam się w ten budynek w momentach zwątpienia czy niepowodzeń. Zawsze mnie to motywowało. Przed ważnymi konkursami, pierwszymi występami w teatrze jadłam tam obiad lub piłam kawę. Takie moje małe dziwactwo. Dzięki niemu mogłam choć przez chwilę być jedną z  tych wybrańców.

Przyjaciele równo o 11: 00 czekają na mnie w parku przy ulicy Straszewskiego. Już po chwili żałują swojej decyzji. W kwiecistej sukience do ziemi zaczynam dykcję. Wywalam język i  stoję w pół szpagacie, rozciągając się przy tym. Wszystko odbywa się na krakowskich Plantach.

fot. pexels

 

 A E I O U Y, A E UI O U Y, A E I O U Y. Cienkie talie dalii jak kielichy konwalii. Akordeonista zaiste zainteresował zaufanego augustyniallusa etiudą. Czyjeś jelita widzi elita. Cóż to za efekt, ten brzuszny defekt! Czy szczególny to, proszę pana, zaszczyt, płaszczyć się, by wtaszczyć się na szczyt?

 

Przy rozgrzewaniu strun głosowych, postanowili trochę się odsunąć.

 

MA ME MI MO MA ME MI MO MA ME MI MO MU, HEJ JA! AAAAAAAAAA HEJ JAAAAAAAAAA

 

Nawet ci, którzy najbardziej mnie kochali, wymiękli przy „Czerwonym Jabłuszku” i piosence musicalowej. Starałam się śpiewać  prosto z przepony. Spojrzenia przechodniów – zdziwienie pomieszane z zażenowaniem, kpiną i zainteresowaniem –  utwierdzają mnie w przekonaniu, że jestem już gotowa. Ruszamy!

 

– Przepraszam, gdzie mogę zapłacić?

– Chodź za mną, na samej górze, zresztą poczekaj zaprowadzę Cię – zaoferował się jeden ze studentów

Uwielbiam ich! Idziemy sobie po schodach i drzemy się na całe gardło. Tańczymy z uśmiechami na twarzach. W ogóle nie kontroluję czasu! – Zaraz się spóźnię. Nikogo nie ma w kasie.

–  Eeee, nie przejmuj się, zapłacisz im później. Wyciągnęli z nas już tyle kasy, że przez ciebie nie zbiednieją.

 

Koala i boa automatyzują oazę instalując aerodynamiczny aeroplan. Ckliwy prestidigitator to Doregalo Werdadero do knajpki mknie po buteleczkę spirytusiku najwydestylowaniuchniejszego dla reżysera Laubzegi, który wyreżyserował przeintelektualizowane i przekarykaturalizowane dzieło pod tytułem „Trzy Cytrzystki, czyli pocztmistrz z Tczewa”

 

Ktoś  pojawia się w okienku, a mój przyjaciel nagle znika. Wołają nas do dużej sali. Dostajemy kartki, gdzie wpisujemy swój repertuar. Mam już jeden wydrukowany egzemplarz, ale cóż, pan każe, sługa musi.

 

fot. pexels

 

Przebieramy się w strój gimnastyczny i czekamy na egzamin zbiorowy z ruchu. Jedziemy archaiczną windą. Naprawdę przeżyła czasy PRL – u,  taka blaszana. Tłucze się niemiłosiernie. W środku śmieszny telefon i guziczki. Bardzo często się zacina. Stoimy półgołe i trzęsiemy się z zimna w tych powycinanych kostiumach. Na szczęście od tego roku strój gimnastyczny to już kolejny etap.

 

– Grupa na 12:30, wchodzicie równo o 15. Wyjdźcie sobie jeszcze na szybkiego szluga, ale potem raczej się stąd nie ruszajcie.

Nie zjadłam obiadu. Chciałam być 30 minut wcześniej. Super. Jeszcze tylko 2 godziny. Dotąd znałam definicję słowa panika, ale godzina w szatni damskiej przed egzaminem wstępnym do szkoły teatralnej całkowicie ją zmieniła.

–  Gdzie jest mój numerek? Widziałaś go gdzieś?

 

Z czeskich strzech szło Czechów trzech. Wróbelek Walerek ma mały werbelek. Trzy cytrzystki grają na cytrze, a trzecia chrzan trze. Aść ścia, eść, ście, iść, ści, ość, ścio, uść, ściu, yść, ściy

 

–  Gdzie chodziłaś? No tak, słyszałam, że od Zięciowskiej dużo osób przechodzi. Jest dobra.

– Tak, dwa lata temu u niej byłam. Teraz już nie mam kasy. Ostatni raz zdaję, jak mnie nie przyjmą to pieprzę to aktorstwo.

– Stara, ostatnio też tak mówiłaś.

– Wiem.

 

Krążownik przeciął kutra trawers i kuter ma kurz tylko awers! Paulin  w Neapolu pouczył po angielsku zainteresowanego chudeusza, co oznaczają rozmaite niuanse w mozaice. Augustyn przeegzaminował Aurelię z geografii, próbując wyegzekwować wiadomości o aurze Australii i Suezie. Euforia idioty zaaferowała jednoosobowe audytorium uosobionego intelektualisty

 

Dzień dobry. Jestem osiemdziesiąt dwa

 

Rozmowy mieszają się z ciągłym  tupaniem. Drzwi w korytarzu ciągle się otwierają i zamykają. Fikołki, ćwiczenia rozciągające, stepowanie. Dyszący alfabet oddechów. Każdy chce być tym wybrańcem. Wszędzie zapach szlugów. Podstawowe dialogi: Masz ogień? Dasz jednego? Ile Ci jeszcze zostało? Zdążymy?

fot. pexels

 

– Boże, ale się boję, a jak tym razem też mnie nie wezmą? – Dziewczyna ma na oko  25 lat.

– Kokokokokokokokokokokokoko – gdacze jej chłopak.

– Ja już nie wiem, jaka mam być, żeby mnie zauważyli. Uśmiechnięta i pełna energii? A może właśnie spokojna, wycofana, ale bezczelna.

– Bądź sobą!

– Jestem od czterech lat i kurwa to chyba nie wystarcza.

– Kokokokokokokokokokokokokoko – gdacze dalej.

– Kokokokokokokokokokokookokoko, chodź na szluga.

 

Stoimy przed salą, w której ma się być egzamin. Dwa równe rzędy. Osobno mężczyźni i kobiety. Wchodzimy w grupach piętnastoosobowych w strojach gimnastycznych na bosaka. Zimno jak diabli.

Jesteśmy w grupie, ale tak naprawdę zostałyśmy same. Każda sama ze sobą. Bez żadnej pomocy, podpowiedzi, wskazówki. Tylko my i przypisany nam numerek. Robimy dwa okrążenia wokół sali, podskakując i szczerząc się do komisji. Teraz znów ustawiamy się w rzędzie.

https://www.instagram.com/p/Bf-oXKpHt0c/?taken-at=287173186

 

– Dzień dobry. Jestem osiemdziesiąt dwa. Przyjechałam z Lublina i zdaję na specjalność aktorstwo dramatyczne – powiedziała krótkowłosa dziewczyna.

– Dzień dobry, jestem osiemdziesiąt czy, przyje…

– Osiemdziesiąt trzy! – Poprawiła ją jedna z pań, zasiadających w komisji.

– Takk, oczywiście, przepraszam bardzo. Już na wstępie taki błąd. Przepraszam.

 

Muszę przyznać, że się wyłamałam. Powiedziałam, że mam numer czterysta dziewięćdziesiąty dziewiąty. Mimo wszystko czuję się jeszcze człowiekiem. Potem już z górki. Wyklaskiwanie dźwięków z fortepianu i dwa okrążenia podskoków do melodii. Śpiewanie i improwizacja taneczna. Dykcja i fikołki. Śpiew indywidualny i powtarzanie choreografii. Totalny chaos, w którym ciężko  usłyszeć nawet siebie. Robisz przewrót w przód i za plecami ktoś walczy z piosenką ludową. Śpiewasz i słyszysz kogoś, kto ma właśnie dykcję albo robi zadania na tekstach. Na plecach wzrok komisji. Tylko to się nie zmienia.

 

fot. materiały prasowe

 

– Jaką wykonasz figurę popisową?

– Umiem szpagat, gwiazdę i mostek.

– Mostek poproszę. Nie ze stania. Zwykły.

– Aleeee, ja naprawdę umiem. Mogę pokazać – zmartwiła się dziewczyna

– Dziękuję. Wystarczy.

Jak ty zdałaś tę maturę

 

– Jesteś świeżo po maturze tak? – zapytała pani od wymowy.

– Tak.

–  I co? Dobrze ci poszło? – zapytała troskliwie.

– Tak, dziękuję. Nie narzekam –  trochę się rozluźniła.

– Znasz coś jeszcze Dostojewskiego?

–  No na pamięć to tylko ten fragment.

– Ale ja zapytałam, co jeszcze znasz  Dostojewskiego?

– Nie wiem tylko…… „Zbrodnia i kara” yyyy eeee…

– No to jak ty zdałaś tę maturę! Dziękuję, wystarczy.

 

Wyczerpane i zrezygnowane około 17 wychodzimy z sali. Każda z nas zawaliła w jakiś sposób. A to za mało klaśnięć, a to upomnienie na dykcji czy nieprawidłowo domknięta figura na gimnastyce. Rząd mężczyzn stojących przed drzwiami, w samych bokserkach, uśmiecha się do nas czarująco. Już podobają mi się te studia.

 

fot. pexels

 

Powstały z wydm widma w widm zwały wpadł rydwan. Trzmiel na trzosie w trzcinie siedzi z trzmiela śmieją się sąsiedzi. Rab na grab się drapie, kruchą gruchę ma w łapie. Nieoczekiwany nieurodzaj w Europie oraz nieumiejętna kooperacja państw zaalarmowały autorów przeobrażeń

 

Teraz komisja interpretacji. Znowu czekanie. Gorączkowe pytania: „jak było?”

Dziękujemy i zapraszamy za rok

 

Jednym przerywają piosenkę, innym nie. Niektórzy mają zadania aktorskie, etiudy, trzymają ich po 15 minut. Innych wypuszczają po 5 minutach bez zadań. O czym to świadczy? Czego się spodziewać? Na co liczyć? Dziewczyna w białej sukience chodzi w kółko. Zza czarnych skórzanych drzwi, które mają tłumić dźwięki, słychać śpiew numeru 79 z mojej grupy: „Maaaatuuuuluuuu mojaaaaaa” – czyli jednak piosenka ludowa. O, moja znajoma właśnie wyszła: „Nie wiem. O nic mnie nie prosili, żadnego zadania. Ty masz mocny głos, umiesz śpiewać, poradzisz sobie”. Wywołują mnie. Dwóch starszych mężczyzn podnosi wzrok:

 

– Dzień dobry! – mówię głośno z przepony.

– Proszę wybrać sobie jakiś tekst.

– „Mój Boże! Jak bardzo chciałabym być koniem. Gdybym tylko zobaczyła  w lustrze, że…”

– Dziękuję. Kolejny tekst.

– „Samotność. Cóż po ludziach? Czym śpiewak dla ludzi. Gdzie człowiek co z mej pieśni…”

–  Dziękuję. Kończyła Pani szkołę muzyczną?

– Nie.

– Uczyła się Pani gdzieś śpiewu?

– Tak. W studium musicalowym. Od trzech lat śpiewam w teatrze muzycznym.

– Poprosimy „Wspomnienie”

 

Cholera. Sześć utworów i musieli wybrać ten, którego boję się najbardziej! Podziękowali mi po pierwszym takcie. Nieludzko zmęczona, zaczęłam w złej tonacji. Przegrałam.

fot. pexels

 

Schodzę po schodach Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej 22 czerwca o godzinie 18:20. Nie jadłam i nie piłam nic od dziesięciu godzin, ale nie czuję głodu. Nie jestem już nawet tak zmęczona. Ciężka gula w gardle, nie pozwala mi nawet zapytać, gdzie jest ta cholerna szatnia. Jakieś spojrzenia. Ktoś mnie trąca. Uśmiecha się. Macha. Rozpływające się cienie i  ten piekielny uścisk w żołądku. Dziesiątki esemesów od znajomych, że wyszli tylko coś zjeść. Pytają, jak poszło. Rozmywające się kontakty. Ekran telefonu odbija się w szklących oczach. Jakimś cudem wczołgałam się do łazienki. Tam ściskający żołądek i zaciśnięte gardło pozwalają mi wreszcie wziąć oddech. Serce  nadal nie wyraża zgody, ale jest w strzępach, dlatego nie ma głosu.

Wybucham histerycznym płaczem. W głowie tysiące  myśli. Jak ja się im wszystkim pokażę na oczy? Rodzinie – latami ich przekonywałam, że naprawdę w to wierzę i że to wszystko nie jest jakąś głupią zachcianką nastolatki. Opiekunom stypendiów, którzy przez trzy lata w Krakowie pomagali mi zdobyć pieniądze na te wszystkie zajęcia. Życzliwym ­– tylko czekali,  aż skurwię się  w krakowskim liceum, nie zdam do następnej klasy albo wywalą mnie z internatu. Do tej pory im  się nie udawało. Na ten dzień czekali przez trzy lata. Już słyszę korki od szampana: „A nie mówiłam. Aktorstwa się jej zachciało! Bo oni akurat ją tam przyjmą! Wzięłabyś się do jakiejś roboty, zamiast tańcować na scenie i robić z siebie pajaca”.

fot. pexels

 

I co teraz? Co ja mam ze sobą zrobić. Jeszcze został mi Wrocław. Jeśli tam się nie uda to koniec. Nie mam po co iść na wyniki. Spotkałam dziewczyny z mojej komisji.

– Nie ma sensu. Tylko jedną przepuścili do drugiego etapu. Teczki też ci nie dadzą. Jutro od 8 możesz odebrać. Baba mnie opierdoliła. Jutro z Zakopanego będę jechać specjalnie po jebane dokumenty! Nienormalna!

– A te dwie dziewczyny, które trzymali tak długo na interpretacji? Napisali chociaż z czego minus?

– Skąd! Tylko wynik negatywny. Będziesz w Łodzi?

– Nie. Jeszcze tylko Wrocław.

 

Próba trzecia – Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna we Wrocławiu

https://www.instagram.com/p/2bR5b7w37S/?taken-at=252405909

 

We Wrocławiu kolejna klapa. Jednak ta krakowska klęska bolała najbardziej i dalej boli. Ciągle noszę w małej kieszonce torebki numerek 499, którego jakimś cudem nie oddałam. Może dlatego, że Kraków jeszcze nigdy mnie nie zawiódł? Dzisiaj nie jadam już          w stołówce PWST. Poza tym szkoła zmieniła nazwę, a ze stołówką AST jakoś mniej się utożsamiam. Sama nie wiem dlaczego. W budynku nie byłam od dnia odebrania teczki, ale wrócę tam na pewno w czerwcu następnego roku. Wszyscy wrócimy. Być może w pomniejszonym składzie. Tak już z nami jest. Nie potrafimy pozbyć się nadziei, że tym razem będzie inaczej.

 

Masz podobne doświadczenia? A może jeszcze chcesz dopytać o rekrutację? Nic prostszego, napisz o tym w komentarzu, a postaram się rozwiać  Twoje wątpliwości. Informacje związane z rekrutacją w Krakowie, Warszawie, Łodzi, Wrocławiu oraz Gdyni znajdziesz pod linkami poniżej.

Akademia Teatralna w Warszawie

http://akademia.at.edu.pl/rekrutacja/

Akademia Sztuk Teatralnych Kraków

http://www.ast.krakow.pl/kandydaci

Akademia Sztuk Teatralnych we Wrocławiu

http://www.ast.wroc.pl/kandydaci

Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna w Łodzi

https://www.filmschool.lodz.pl/studia/specjalnosc/aktorstwo/10

Studium Wokalno – Aktorskie w Gdyni

http://swagdynia.pl/kandydaci/zasady-rekrutacji

Klaudia Oleksińska

13 KOMENTARZY

  1. Startowałam do teatralnych 2 razy, trafiłam na ten tekst przypadkiem wpisując w google „teczka/folder kompletu tekstów do teatralnej na egzaminy”
    Znów szykuję się do tego samego koszmaru co rok temu.
    Opisałaś to IDEALNIE
    tak idealnie, że znów poczułam ten klimat, i rozbolał mnie brzuch
    Koszmar.
    Trzymaj się, i powodzenia 🙂

  2. Świetnie potrafisz wciągnąć czytelnika w historie która opowiadasz. Czytając twój tekst czułam się jakbym brała udział w tym co się wydarzyło. Z niecierpliwością czekam na więcej tekstów! 🙂

  3. Przerażające. Dla mnie egzaminy minęły jak sen, ale i tak w żołądku ściska na myśl o powtórce w tym roku.
    Tobie życzę powodzenia. A sama mam tylko nadzieję przetrwać to po raz kolejny i pozostać zdrowa psychicznie 😉 😀

    • Również życzę powodzenia 🙂 Dla zdrowia psychicznego polecam odnaleźć jakąś swoją formę relaksu ( muzyka, yoga lub cokolwiek innego) i nie dać się wciągnąć w nastrój paniki, który panuje na korytarzach 🙂

  4. Mimo że temat egzaminów w szkole teatralnej jest mi zupełnie obcy, poczułam się jakbym sama stała w kolejce i stresowała się razem z Tobą. Świetnie napisane, ciężko było mi oderwać się choć na chwilę od tekstu. Czekam na więcej !

  5. Jako osoba zainteresowana aktorstwem, ale nie biorąca udziału w rekrutacji do szkoły teatralnej byłam ciekawa jak wyglądają egzaminy ,,od kuchni”. Niby dużo się słyszało, ale tak naprawdę ten reportaż ukazał mi to najlepiej: poczułam się jakbym faktycznie była tam i czuła stres ludzi, którzy mogą w jednej chwili spełnić marzenia lub stracić je na przynajmniej rok. Poza tym zakochałam się w formie przeplatania reportażu z łamańcami językowymi. I już wiem, co będę czytała w ramach rozgrzewki przed konkursami recytatorskimi…

  6. Niesamowity reportaż! Już dawno nie czytałam czegoś tak dobrego, a czytam bardzo dużo. Wydarzenia świetnie ubrane w słowa. W pewnym momencie sama poczułam się jak uczestnik egzaminu w szkole teatralnej. Owacje na stojąco za ten tekst! Z niecierpliwością czekam na kolejne reportaże 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ